sobota, 1 lipca 2017

#0 (słowo wprowadzające do cyklu) Pan Bóg na wakacjach


"Już za parę dni, za dni parę, weźmiesz plecak swój i gitarę...” – słowa tej piosenki pojawiają się często czy to w mediach, czy wokół nas u progu wakacji. Nareszcie przychodzi bowiem czas laby, luzu, beztroskich zabaw, nabrzmiałych przygodą eskapad w nieznane itd. Można na pewien czas rzucić w kąt plecak albo służbowy neseser, bo przecież wakacje należą się nie tylko dzieciom, ale i dorośli z błogością myślą o wyśnionych urlopach. Są zatem wakacje od szkoły, od pracy, od obowiązków. Czy są jednak wakacje od... Pana Boga? A może to Pan Bóg udaje się od czasu do czasu na wakacje i wtedy przymyka oko na grzechy i grzeszki?

Nieprzypadkowo tytuł tej serii brzmi „Pan Bóg na wakacjach”; komuś może się nawet wydać nieco kontrowersyjny...

Z jednej strony nawiązuje on do znanego fragmentu z Księgi Rodzaju, gdzie jest mowa o odpoczynku Pana Boga: „A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął” (Rdz 2,2). Można powiedzieć, że w owym dniu siódmym Stwórca udał się na małe „wakacje”. Nie wiem jak Wam, ale mi bardzo podobają się te miejsca w Piśmie Świętym, gdzie Pan ukazany jest tak bardzo na sposób ludzki, bo przykładowo zapłonął gniewem, stał się zazdrosny o swój lud, który cudzołożył z nomen omen cudzymi bogami, odpoczął itp. Jakże często także w Nowym Testamencie widzimy Pana Jezusa, Boga-Człowieka, który pragnie, odczuwa głód, raduje się, płacze, przeżywa straszliwy lęk i strach itd.

Wracając do odpoczywania Pana Boga często słusznie zaznacza się, że Stwórca uświęcił odpoczynek, ucząc nas jednocześnie jak mamy odpoczywać, bo okazuje się, że to wcale nie jest takie łatwe. Nieprzypadkowo niektórzy stwierdzają, że po urlopie są jeszcze bardziej zmęczeni niż przed... Warto zatem postarać się, aby wakacje nie były tylko czasem pustego „nicnierobienia” na kanapie przed telewizorem.

Co gorsza, słyszy się czasami, że niektórzy w wakacje chętnie porzuciliby na ten czas również „przykre” obowiązki religijne. Ech! Bo to dalej trzeba wlec się w niedziele do kościoła, a tutaj kempingi i biwaki całoniedzielne kuszą „bardziej atrakcyjnymi” formami spędzania niedzieli niż te, które proponują księża...

Tutaj dochodzimy do sedna tej serii – jest ona nie tylko przestrogą przed wakacjami OD Pana Boga, ale przede wszystkim gorąco zachęca do wakacji Z panem Bogiem, do pogłębienia relacji z Nim, bo wreszcie jest na to więcej czasu. Jeśli oblubieniec kocha oblubienicę, to przepełnia go radość, że w wakacje będzie miał więcej wolnego czasu dla ukochanej. Niestety nasza miłość do Pana Boga często nie przypomina takiego gorącego uczucia pary narzeczonych, ale bliżej jej do skostniałych relacji między mężem i żoną, gdzie nierzadko on dałby wiele, żeby spędzać wolny czas jak najdalej od niej, bo znowu będzie musiał słuchać jej zrzędliwego gadania...

Jak to dobrze, że Pan Bóg nie robi sobie wakacji od nas, a miałby ku temu nieskończone ilości powodów. Bez Pana Boga krucho by z nami było.

W kolejnych wpisach tego cyklu postaram się zachęcić siebie i Was do poszukania Pana Boga w różnych miejscach, które odwiedzamy w czasie wakacji. Czasami Pan przemawia w jakiś bardziej spektakularny sposób, ale chyba najczęściej warto się nieco wyciszyć, wyostrzyć wszystkie zmysły, a szczególnie zmysł wiary, a wtedy okaże się, że Stwórca jest niemal na wyciągnięcie ręki, nawet w najbardziej subtelnych i niepozornych rysach natury. Nie trzeba wyruszać na krańce świata, ale ślady Pana Boga można odkryć na przykład w pobliskim lesie. Nie będziemy w bardzo naukowy sposób zgłębiać Bożych tajemnic, ale spróbujemy często przy pomocy Bożego Listu do nas – Biblii – rozglądać się za przejawami Jego obecności wokół nas.

Czy spakowałem już wakacyjny „plecak swój i gitarę”? Czy znalazło się w nim również miejsce dla Pisma Świętego? Jeśli jeszcze nie, to warto to uczynić jak najprędzej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz