środa, 17 maja 2017

#2 Pochylmy się nad... 2 Krn 20

Działanie Boga i (nie)działanie człowieka


W IX w. przed Chr. w Królestwie Judy panował dobry król Jozafat. Biblia wymienia szereg godnych uznania działań i reform tego władcy, który generalnie rzecz ujmując kochał Pana, przestrzegał Jego praw i uczył lud je wypełniać, karał wykroczenia przeciw Bogu. O tym królu można poczytać przede wszystkim w 1 Krl 22 i 2 Krn 17-20. Poza tym jest on jednym z przodków Pana Jezusa (Mt 1, 8).

Jednakże dzisiaj chciałbym zaproponować pochylenie się tylko nad jednym wydarzeniem z życia Jozafata opisanym w 20. rozdziale Drugiej Księgi Kronik. Otóż pewnego razu na jego królestwo napadli sąsiedzi – Moabici, Ammonici i prawdopodobnie jeden ze szczepów edomickich. W obliczu tego bardzo poważnego zagrożenia król pośród zgromadzonego ludu modlił się z ufnością i pokorą do Pana. Zarządził również post w swoim państwie. Na temat przepięknych słów królewskiej modlitwy można by z pewnością solidnie się rozpisywać. Władca odwołuje się m.in. do Bożej wszechmocy oraz Jego obietnicy dotyczącej pomocy Ludowi Wybranemu w chwilach nieszczęść i udręk. Modlitwę wieńczy wspaniała puenta przepełniona ufnością: „Jesteśmy (…) bezsilni wobec tego ogromnego mnóstwa, które na nas napadło. Nie wiemy, co czynić, ale oczy nasze zwracają się ku Tobie” (2 Krn 20, 12). Następnie przez pewnego proroka Bóg udzielił modlącym się pozytywnej odpowiedzi. Padły tam m.in. słowa: „Nie wy będziecie tam walczyć. Jednakże stawcie się, zajmijcie stanowisko, a zobaczycie ocalenie dla was od Pana, o Judo i Jerozolimo! Nie bójcie się i nie lękajcie! Jutro wyruszcie im na spotkanie, a Pan będzie z wami!” (2 Krn 20, 17).

Król i lud wychwalali Boga i uczynili tak, jak im nakazał: ruszyli ku najeźdźcom, wielbiąc i sławiąc Pana oraz wznosząc okrzyki radości. Pan sprawił, że prawdopodobnie na skutek kłótni w obozie wroga, pozabijali się oni sami zanim Judejczycy dotarli na miejsce, skąd było widać obóz nieprzyjacielski. Gdy już byli na miejscu, zobaczyli wrogów martwych i następnie pozabierali łupy wojenne. Po powrocie do Jerozolimy nadal wychwalali Boże dzieła.

Czego uczy nas ta historia sprzed ponad 2800 lat? Myślę, że wielu rzeczy: potrzeby respektowania Bożych praw skutkującego Jego błogosławieństwem, skuteczności ufnej modlitwy, silnej i niezłomnej wiary w Bożą wszechmoc i pewnie wielu innych kwestii. Jednak mnie, po przeczytaniu tej biblijnej perykopy, szczególnie zafascynowało jeszcze coś innego: działanie Boga i działanie (a raczej jego brak) człowieka. Mogłoby się nam wydawać, że Bóg w sytuacji zagrożenia swojego ludu nakaże mu ruszyć do boju, wytrwale bić się o każdy metr, prowadzić wielką batalię z wrogiem, kierując oczywiście ich poczynaniami. A tymczasem jest zgoła inaczej: jak czytaliśmy powyżej, Bóg wzywa ich jedynie do stawienia się na pole bitwy, a reszta, cała reszta będzie już w rękach Boga. Właściwie poza marszem w kierunku obozu nieprzyjacielskiego Judejczycy nie zrobili nic: „tylko” sobie szli, śpiewali, wychwalali Pana, a kiedy przybyli na miejsce, Bóg już wszystko wykonał. To tak, jakby ktoś kazał ci iść do sadu pozbierać ogromne ilości jabłek, a ty zachodzisz na miejsce... i zajadasz się już tylko pysznymi owocami, choć przy ich zbieraniu nawet nie kiwnąłeś palcem.

Jak to się ma do naszego życia? Bardzo często jest tak, że ktoś porywa się z motyką na księżyc, robi nie wiadomo co, ale jakoś ciągle mu nie wychodzi, przykładowo ciągle upada, ciągle nie może wygrzebać się z nałogu, ciągle popełnia te same grzechy, zamartwia się, irytuje, stresuje... Dlaczego tak jest? Być może brak mu zaufania do Boga, wszystko chce zrobić sam, a zapomina, że tak naprawdę on sam niewiele może – a wystarczy tylko powierzyć sprawę Panu, a On już się wszystkim zajmie.

Czasami może być odwrotnie: ktoś nie wykazuje żadnej inicjatywy, nie robi zupełnie nic, aby przykładowo wyjść z trudnej sytuacji tłumacząc się, że Bóg i tak to wszystko zrobi za niego. Ktoś może już całkiem się poddał, nie wierząc w zwycięstwo, gdy jego własne sposoby już zawiodły, zapominając o Bożych metodach. Zauważmy, że Bóg nie powiedział do króla Jozafata i Judejczyków żeby poszli sobie teraz spokojnie do swoich domów, może trochę pobiesiadowali, coś przekąsili i poszli spać; On przecież powiedział wyraźnie: „Nie wy będziecie tam walczyć. Jednakże STAWCIE SIĘ, ZAJMIJCIE STANOWISKO, a zobaczycie ocalenie dla was od Pana”. Widzimy, że to Bóg walczy, ale człowiek ze swej strony musi zdobyć się na pewne minimum – musi uwierzyć Bogu, wyrazić gotowość zmierzenia się z jakimś problemem i stanąć z nim do walki. Tyle. Aż tyle i tylko tyle. Tym problemem może być jakiś nałóg, grzech, lęk i wiele, wiele innych.

Trzeba nam zatem udać się na pole bitwy jak Jozafat i mieszkańcy Judei. Wtedy Bóg może dokonać największych cudów także w życiu każdego z nas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz