środa, 24 maja 2017

#3 Pochylmy się nad... 2 Sm 13-19

Absalomowie wszystkich krajów, nawróćcie się! Póki czas...


Dzisiaj przyjrzyjmy się wydarzeniom opisanym w rozdziałach od 13 do 19 Drugiej Księgi Samuela. Jednym z głównych bohaterów (a raczej antybohaterów) tych tekstów jest Absalom – trzeci syn króla izraelskiego Dawida. Postanowił on wystąpić zbrojnie przeciw swojemu ojcu i zasiąść na tronie królestwa. Zdecydował się na taki krok pomimo wielkiego miłosierdzia okazanego mu przez ojca. Wcześniej bowiem Absalom nakazał zabić swojego przyrodniego brata Amnona (jednocześnie najstarszego syna Dawidowego) w ramach zemsty za to, że tamten zgwałcił jego rodzoną siostrę Tamar. Absalom musiał uciekać; schronił się u swojego dziadka Talmaja, króla Geszur. Jednakże na skutek m.in. wstawiennictwa dowódcy wojsk królewskich – Joaba – król najpierw zezwolił na powrót syna-wygnańca do Jerozolimy, a potem nawet na dwór królewski.

Syn jednak odpłacił ojcu organizacją buntu przeciw niemu, o czym wzmiankowałem powyżej; król musiał nawet uchodzić ze stolicy z oddanymi sobie oddziałami i ludem. Przed decydującym starciem z wojskami Absaloma król wydał rozporządzenie, aby jego syna potraktowano łagodnie, jeśli dostałby się w ręce kogoś z królewskich wojowników. Jak czytamy, ostatecznie nie posłuchano rozkazu Dawida i Absalom zginął od mieczy wpierw zawisnąwszy na drzewie (miał bardzo długie i silne włosy, dlatego zaplątały się w gałęzie w czasie jego ucieczki na mule). Gdy tylko ojciec dowiedział się o opłakanym losie syna, gorzko zapłakał i trudno mu było pogodzić się z losem Absaloma.

Nie jest moją intencją wnikać tutaj szczegółowo w treść siedmiu rozdziałów z 2 Sm. Nie ma tutaj potrzeby drobiazgowo analizować momentami dość zawiłe perypetie rodziny króla Dawida. Chciałbym jednak podzielić się małą refleksją, jaka zrodziła się kiedyś w mojej głowie w kontekście buntu Absaloma. Czy przypadkiem dość często nie jesteśmy nieco podobni do Absaloma? Nie chodzi oczywiście o dosłowne porównanie jego dziejów z naszymi i rodzaj winy jakiej się dopuścił, ale przenieśmy to na grunt wiary.

Załóżmy, że Dawid jest obrazem Pana Boga, a my Absaloma. Jakże często człowiek, chrześcijanin, dziecko Boże, popełnia jakieś głupstwo, decyduje się na mniejszy lub większy grzech. Tym samym występuje przeciw własnemu Ojcu Niebieskiemu i dobrowolnie oraz świadomie (w przypadku grzechu ciężkiego) w poważnej materii mówi Bogu „nie!” i ucieka we własny świat, świat już bez Boga. I może wraca, mniej lub bardziej rozumiejąc swój błąd, może żałując za niego, przystępuje do kratek konfesjonału, a Ojciec przez wzgląd choćby na minimalne oznaki skruchy grzesznika i własną nieograniczoną miłość do ukochanego dziecka, przebacza i pozwala powrócić do stanu łaski uświęcającej, choć karząca ręka wisiała już w powietrzu. Decyzję Ojca wspierają usilne błagania Matki Najświętszej, świętych i modlitwy ludzi, aby uratować duszę biednego grzesznika. Sprawiedliwość nie wytrzymuje w starciu z miłosierdziem.

A ułaskawiony chrześcijanin co? Często buntuje się przeciw Ojcu. Znów grzeszy, znów upada i jakże szybko zapomina o Bożym przebaczeniu. A Bóg przez grzech ciężki dziecka, musi uciekać z jego serca na wygnanie niczym król Dawid z Jerozolimy. Jeśli grzesznik się nie opamięta, ginie na wieki uwikłany w grzechy, nałogi i bezsens życia niczym Absalom, który zawisł wśród plątaniny gałęzi. A wtedy Bóg płacze, Bóg przeżywa nieopisany smutek z powodu tragicznego w skutkach wyboru dziecka. Opłakując śmierć Absaloma król Dawid woła: „Synu mój, Absalomie! Absalomie, synu mój! Obym ja umarł zamiast ciebie! Absalomie, mój synu, mój synu!” (2 Sm 19,1). A Bóg, Jezus, na przestrzeni dziejów zdaje się wołać do swoich dzieci: „Mój synu, Moja córko! Ja umarłem zamiast ciebie na krzyżu! Dlaczego nie przyjąłeś/nie przyjęłaś tego daru?! Mój synu, Moja córko!” Św. s. Faustyna w swoim Dzienniczku zanotowała m.in. takie słowa Jezusa: „Utrata każdej duszy pogrąża Mnie w śmiertelnym smutku”. Czyż historia Absaloma nie powtarza się w ciągu wieków? Oby jak najrzadziej.

My także możemy pomóc Jezusowi i pocieszyć Go, nie tylko sami unikając grzechu, ale modląc się za grzeszników. Sam Pan powiedział s. Faustynie: „Zawsze Mnie pocieszasz, kiedy się modlisz za grzeszników. Najmilsza Mi jest modlitwa – to modlitwa za nawrócenie dusz grzesznych; wiedz, córko Moja, że ta modlitwa zawsze jest wysłuchana”. Gdy będziemy się modlić, Bóg będzie szczęśliwszy. Wtedy mniej będzie takich absalomów, dzieci ginących na wieki. A może wszyscy zostaną uratowani? Miłosierny Bóg może wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz