Tobiasz i koziołek
Wiemy z Pisma Świętego, że naród wybrany przez ponad 200 lat był podzielony na dwa królestwa – północne (Izrael) i południowe (Juda). Najprawdopodobniej w 722 r. p.n.e. Królestwo Izraelskie upadło na skutek najazdu Asyrii. Bardzo wielu Izraelitów zostało deportowanych w dalekie strony, opuszczając kraj przodków. Jednakże wcześniej, między 735 i 730 r. przed Chrystusem północne państwo zostało uzależnione od Asyryjczyków, a król Tiglat-Pileser III (o ile królowie asyryjscy byli na ogół dość okrutni, o tyle imiona mieli naprawdę wdzięcznie brzmiące...; poczytajcie o nich w Internecie) już wtedy (ok. 734 r. p.n.e.) uprowadził do niewoli część mieszkańców Galilei, a wśród nich także niejakiego Tobiasza (często zwanego Tobitem), głównego bohatera fascynującej księgi Starego Testamentu – właśnie Księgi Tobiasza.
Tyle historii tytułem wstępu, a teraz przejdźmy do dziejów Tobiasza starszego, nazywanego w ten sposób z powodu jego syna, również Tobiasza, określanego mianem młodszy. Ów Tobiasz na wygnaniu żył sobie jednak całkiem nieźle; miał pokaźny majątek, cieszył się poważaniem ze strony rodaków-wygnańców. Jednakże cechą szczególnie go wyróżniającą była jego pobożność – wielka i niezachwiana, która pomimo osobistego powodzenia, nie miała religijnych podstaw szczególnie w kontekście ówczesnego sposobu myślenia. Dlaczego? Otóż naród Tobiasza znalazł się w niewoli, a zatem jego Bóg okazał się „słabszy” od bogów Asyrii, gdyż nie był w stanie obronić swojego narodu. No dobra, powie ktoś, ale może Bóg po prostu dopuścił tak tragiczne wydarzenie jako karę za grzechy narodu. Tak, macie rację, to dobry kierunek rozumowania.
Czym jednak wytłumaczyć nagłą zmianę osobistej sytuacji pobożnego Tobiasza? Okazało się, że w niedługim czasie Izraelita stracił majątek na skutek królewskiej konfiskaty dóbr za bezprawne grzebanie zmarłych rodaków – ofiar prześladowań asyryjskich i chyba co gorsza, stracił również wzrok na skutek nieszczęśliwego wydarzenia, bardzo prozaicznego (odsyłam Was do Tb 2,9-10). Odtąd jego żona Anna zarabiała na rodzinę przędąc. Jak wynika z tekstu księgi, odnosiła się ona często z pogardą i wyrzutem do swojego męża. Pod koniec drugiego rozdziału Księgi Tobiasza znajduje się właśnie scena, nad którą chciałbym, żebyśmy się dzisiaj przez chwilę pochylili.
Tb 2,11-12 podaje, że Anna odesłała przędzę odpowiednim ludziom i dostała za to stosowną zapłatę oraz... koziołka. Napisano, iż „dali jej pełną zapłatę i dodali do tego koziołka” (Tb 2,12). Mamy tutaj przykład, można tak powiedzieć, starożytnego napiwku. Pani Tobiaszowa zapewne dobrze wykonała pracę, a pracodawcy chcieli coś jeszcze od siebie dorzucić, znając być może jej trudną sytuację materialną. Beczenie tego koziołka usłyszał niewidomy Tobiasz. Dziwić nas może jego reakcja, gdyż zamiast się ucieszyć, on dopytywał żonę czy przypadkiem koziołek... nie pochodzi z kradzieży, bo jeśli tak to trzeba go jak najprędzej oddać właścicielom. Żona wyjaśniła Tobiaszowi pochodzenie zwierzęcia, ten jednak był nieugięty i jasno komunikował, że nie wolno im spożywać niczego, co jest kradzione. Czytamy dalej, że Tobiasz wstydził się za żonę. Rozdział kończy się dwoma sugestywnymi pytaniami Anny skierowanymi do męża: „Gdzie są teraz twoje ofiary, gdzie są twoje dobre uczynki?” (Tb 2,14).
Cóż za przedziwna postawa głównego bohatera księgi? Jest wygnańcem, stracił prawie wszystko, cierpi niezasłużenie, słyszy cierpkie słowa od żony, ale i tak nie ma zamiaru odstępować od Bożych przykazań. Nawet w tak prozaicznej sytuacji, jak ta z koziołkiem, pragnie być w 100% wierny Panu Bogu, choć czysto po ludzku ma prawo Mu już nie ufać. Gdy zerkniemy do początkowych wersetów kolejnego rozdziału zdziwimy się jeszcze bardziej, bo pomimo ogromnego smutku i płaczu stary Tobiasz modli się m.in. słowami: „Sprawiedliwy jesteś, Panie, i wszystkie dzieła Twoje są sprawiedliwe. Wszystkie Twoje drogi są miłosierdziem i prawdą, Ty sądzisz świat” (Tb 3,2). Prawda, że to niezwykła postawa? Zachęcam gorąco do poczytania dalszych losów opisanych w Księdze Tobiasza.
Zamiast wnikliwych analiz, zadajmy sobie może na koniec kilka fundamentalnych pytań: Jak my podchodzimy do tajemnicy cierpienia, szczególnie tego niezawinionego (polecam wpis z serii "Boże paradoksy" poświęcony temu zagadnieniu pt. "#5 Paluszek i główka to... nieewangeliczna wymówka (Dz 5,12-42)")? Czy stać by nas było na wierność Bożym przykazaniom nawet w sytuacji po ludzku bez wyjścia? Czy nie złościmy się na ludzi niewierzących, którym się dobrze powodzi, podczas gdy sprawiedliwym zawsze wiatr w oczy? I wreszcie: Czy nie wchodzimy zbyt łatwo w sytuacje noszące znamiona zła, godząc się na obecność w naszym życiu takich „koziołków” Anny Tobiaszowej? Czy czasami nie powinniśmy być bardziej czujni? Dwa ostatnie pytania nie dotyczą oczywiście skrupulantów i wrażliwców...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz