sobota, 16 czerwca 2018

#4mitołamacz Biblijne proroctwa, przepowiednie, wizje – wierzyć czy nie wierzyć?

„Bóg może objawić przyszłość swoim prorokom lub innym świętym. Jednak właściwa postawa chrześcijańska polega na ufnym powierzeniu się Opatrzności w tym, co dotyczy przyszłości, i na odrzuceniu wszelkiej niezdrowej ciekawości w tym względzie. Nieprzewidywanie może stanowić brak odpowiedzialności” (KKK 2115)


Zdarza się, że biblijne proroctwa rozbudzają wyobraźnię nawet tych, którzy nie deklarują się jako bardzo wierzące osoby. W związku z tym analizują Pismo Święte przede wszystkim pod kątem cudowności, wizji, objawień, przewidywań dotyczących przyszłych zdarzeń. Z kolei wielu głęboko wierzących chrześcijan próbuje na wszelkie możliwe sposoby zestawiać to, o czym mówi jakieś proroctwo z wydarzeniami historycznymi lub tymi, które rzekomo mają nadejść. Okazuje się, że ani jedna, ani druga postawa nie jest do końca właściwa. Dlaczego? O tym w dzisiejszym wpisie.


fot. ractapopulous (Pixabay.com)

Kluczowy w tym temacie wydaje się cytat z Katechizmu Kościoła Katolickiego, który stanowi motto tego tekstu (KKK 2115). To prawda, że Biblia zawiera bardzo wiele proroctw, przepowiedni i wizji; mamy nawet szereg ksiąg tzw. prorockich. A już na pewno sztandarowymi pismami z tej kategorii są Księga Daniela i nowotestamentowa Apokalipsa św. Jana. Wiadomo, że Bóg w Biblii wielokrotnie posługuje się ludźmi, żeby naświetlić jakieś wydarzenie/wydarzenia z przyszłości, które mają się przydarzyć jakiejś osobie albo społeczności. Trzeba tu jednak być ostrożnym. O ile czas i miejsce spełnienia niektórych proroctw można jasno określić, o tyle z niektórymi jest już większy problem. Ponadto prorok jest często mylnie uważany za synonim przepowiadacza, jasnowidza. W rozumieniu biblijnym prorocy mogli wprawdzie przepowiadać przyszłość i często to robili, ale ich podstawowym zadaniem było komunikowanie ludowi woli Bożej, przemawianie w Bożym imieniu, niekoniecznie w sensie przepowiadania przyszłości.

Najważniejszymi wydarzeniami biblijnymi, których spełnienie zapowiadali prorocy, i które rzeczywiście wydarzały się w konkretnym czasie są te z życia Pana Jezusa. W Starym Testamencie rzeczywiście zapowiadano, że Jezus się narodzi, a potem zostanie umęczony i zabity. Sam Pan Jezus przygotowywał uczniów na swoją mękę, ale dawał im też do zrozumienia, że Jego śmierć nie będzie kresem, ale początkiem nowej ery w życiu ludzi i narodów. I tak też się stało – Chrystus zmartwychwstał.

Jest jednak wiele proroctw i przepowiedni w Biblii, do których nie można podchodzić w tak bezpośredni sposób. Gdybyśmy zawsze odczytywali je dosłownie, zabrnęlibyśmy w ślepy zaułek. Dobrymi przykładami mogą być tutaj wizje całkowitego spustoszenia Babilonu i Tyru. Mimo dotkliwych katastrof one nadal istniały. W tym miejscu trzeba wspomnieć o tzw. hiperboli, czyli przesadni stosowanej często w starożytnej kulturze Bliskiego Wschodu. Wiemy już, że Biblia nie jest dyktatem, ale pełnym miłości dziełem współpracy Boga z człowiekiem. Dlatego też autorzy tworzący w tamtych czasach posługiwali się właściwymi dla swojego kręgu kulturowego terminami i sposobami wyrażania Bożych natchnień. Stąd jeśli np. autor pisze o totalnej zagładzie jakiegoś narodu nie musi (choć może) oznaczać to rzeczywistej likwidacji, ale po prostu dotkliwe spustoszenie, które jednak nie okaże się zabójcze dla absolutnie wszystkich.

W związku z powyższym nie brak głęboko wierzących jak i zwykłych poszukiwaczy sensacji, którzy dokładnie słowo w słowo analizują wizje i próbują z największą precyzją określić, co, kiedy i gdzie kogoś spotka. W Internecie i mediach nierzadko aż roi się od najróżniejszych interpretacji opartych na Biblii odnośnie do rozmaitych spraw, a poniekąd i końca świata.

Generalnie rzecz ujmując nie można powiedzieć, że powyżej opisane analizy biblijnych wizji i proroctw to coś zupełnie karygodnego. Otóż nie – one przecież też należą do tekstu Pisma Świętego i wedle Bożego zamysłu tam się znalazły. Chodzi tylko o priorytety i pewien umiar. Doskonale ujmuje to znany nam już cytat z KKK 2115. Trzeba przede wszystkim postawić na zaufanie Panu Bogu i wystrzegać się próżnej, niezdrowej ciekawości. Nie ulega wątpliwości, że biblijne proroctwa spełniały się, spełniają się i będą spełniać. Nie można i nie wolno tego negować, bo groziłaby nam postawa zasygnalizowana w KKK 2115: „Nieprzewidywanie może stanowić brak odpowiedzialności”. Przykładem takiej postawy jest odrzucanie prawdy o tym, że świat kiedyś się skończy i Pan przyjdzie powtórnie na ziemię. Z drugiej strony Chrystus uczy nas czegoś bardzo ważnego w kontekście proroctw.

Przypomnijmy sobie scenę, gdy Pan Jezus rozmawiał z uczniami tuż przed swoim wniebowstąpieniem: „A podczas wspólnego posiłku kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca: «Słyszeliście o niej ode Mnie - [mówił] - Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym». Zapytywali Go zebrani: «Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?» Odpowiedział im: «Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi»” (Dz 1,4-8).

Widzimy nader wyraźnie, że Apostołowie patrzą tak po ludzku, jak i nam się to bardzo często zdarza. Zamiast myśleć na pierwszym miejscu o sprawach Bożych, ich najbardziej interesuje przywrócenie ziemskiego królestwa Izraela. A Pan im na to, że to nie do nich (i nie do nas współcześnie) należy absolutna wiedza na temat zupełnie wszystkich przyszłych wydarzeń. Oni w pierwszej kolejności (ale i my) muszą troszczyć się o zbawienie duszy własnej i innych, o sprawy Boże, a resztę trzeba złożyć w ręce Bożej Opatrzności.

Reasumując, wszystkie biblijne wizje i proroctwa nie są po to, żebyśmy wiedzieli zupełnie wszystko co, kto, gdzie, kiedy i jak. One w pierwszej kolejności są po to, abyśmy wsłuchując się w Boże przestrogi i pociechy, budowali coraz bardziej zażyłą relację z bliźnimi i z Panem. Powtórzmy: nie chodzi o to, żeby je negować, ale trzeba podchodzić do nich w duchu ufności w Bożą Opatrzność.

Nie ukrywam, że do napisania tego odcinka Mitołamacza zachęciły mnie przede wszystkim „Straszne rekolekcje” wielkopostne o. Adama Szustaka. Poza tym nasze dzisiejsze rozważania chciałbym zakończyć genialną myślą zawartą w jednym z odcinków programu „Bez sloganu” prowadzonego przez ojców franciszkanów. Ojcowie słusznie zauważyli, że tak często my ludzie uganiamy się za sensacjami i wizjami biblijnymi, katastrofami i końcem świata. Wszystko wyliczamy i dopasowujemy przepowiednie do określonych ludzi, państw i czasów. Tymczasem zapominamy, że tak naprawdę pewnie zdarzy się tak, że nikt z nas obecnie żyjących nie dożyje do końca świata. Być może będzie on niebawem, ale raczej chyba nie. Tak czy inaczej zawsze powinniśmy mieć na uwadze w pierwszej kolejności to, że każdego z nas najpewniej wcześniej spotka nasz osobisty „koniec świata”, czyli śmierć. I powinniśmy zawsze tak żyć, żeby ten koniec naszego świata, w sensie życia, nas nie zaskoczył. A tak żyjąc nie będą nam straszne także wizje apokaliptyczne.


fot. sciencefreak (fot. Pixabay.com)


Dzięki za dzisiaj, a już za tydzień na Biblijnym Rabanie ukaże się kolejna niespodzianka. Odsyłam też do pozostałych tekstów z serii Mitołamacz. Serdecznie zapraszam!


Bibliografia wpisu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz