sobota, 29 sierpnia 2020

#39 Pan Bóg a Jezus-grzech???

Zbliża się wielkimi krokami koniec wakacji, przynajmniej dla młodszej części braci uczniowskiej. Tą starszą są oczywiście studenci, którzy jednak mają jeszcze jeden miesiąc wolnego, przynajmniej w teorii ;) My na Biblijnym Rabanie idziemy jednak rytmem lipiec-sierpień, dlatego czytacie właśnie czwarty i ostatni odcinek 4. sezonu serii Pan Bóg na wakacjach. Serdecznie zapraszam!
 
Na koniec naszego wakacyjnego rabanowania w tym roku zostawiłem jeden z najbardziej bulwersujących fragmentów, właściwie wersetów, Nowego Testamentu, a tak naprawdę całej Biblii. Chodzi o 2 Kor 5,21. Cytuję: "On [Bóg] to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą".
 
Jak to??? Brzmi to niemal jak bluźnierstwo... Jak Bóg Ojciec mógł uczynić grzechem Kogoś, kto był absolutnie bez najmniejszego grzechu na koncie? To przecież sprzeczność sama w sobie. Ale jak to dobrze wiemy szczególnie z zakładki Boże paradoksy >>>, Pan Bóg bardzo często lubi zaskakiwać i chwała Mu za to; za to też.  
 
fot. MichaelGaida, pixabay.com
 
Zanim przedstawię swoją interpretacją popartą internetowymi poszukiwaniami przytoczę może komentarz Biblii Tysiąclecia do tego właśnie fragmentu: *Albo w sensie przyjęcia solidarności zewnętrznej z grzesznym rodzajem ludzkim (por. Rz 8,3), albo grzechem w oczach ówczesnych Żydów, uważających za zbrodniarza każdego, kto umierał na krzyżu (por. Ga 3,13), bądź w sensie ofiary za grzechy (por. Iz 53,10nn), co ST oddaje niekiedy terminem "grzechu"*.  
 
W kontekście Pana Jezusa wiszącego na krzyżu skojarzył mi się pewien aspekt cierpienia Chrystusa. Wiemy, że Pan Jezus na krzyżu wziął na siebie wszystkie cierpienia, grzechy i słabości. Myślę, że czasem chyba zbyt rzadko podkreśla się, że dla Zbawiciela być może jednym z największych cierpień było to, iż tak czysto po ludzku, ale co ważne także od strony religijnej, wydawał się kimś zupełnie odrzuconym przez Boga. W Liście do Galatów św. Paweł napisał: "Z tego przekleństwa Prawa Chrystus nas wykupił - stawszy się za nas przekleństwem, bo napisane jest: Przeklęty każdy, którego powieszono na drzewie" (Ga 3,13). A to komentarz z Biblii Tysiąclecia: *"Przekleństwem" jest Chrystus na zasadzie dobrowolnego zadośćuczynienia, przez przyjęcie na siebie solidarności z grzeszną, a więc przeklęta ludzkością. Apostoł cytuje tu Pwt 21,23; zamieniając imiesłów "przeklęty przez Boga" na abstrakcyjny rzeczownik "przekleństwo", żeby nie sugerować, że Chrystus był osobiście przeklęty*. Jakże wielkim cierpieniem dla Syna Bożego było to, że czyniąc największe dobro, zbawiając nas, był w oczach ludzi, zwłaszcza tych najbardziej uczonych, przegrany nie tylko fizycznie, ale także duchowo. Zdawałoby się - kompletna ruina. 
 
Do czego zmierzam? Jeśli tak dobrze wgryziemy się w życie ludzkie prawdopodobnie możemy znaleźć sytuacje, może dość rzadkie, w ramach których pewne osoby łączą się w swoim cierpieniu szczególnie z tym aspektem cierpienia Jezusa: pozornym odrzuceniem przez ludzi, ale przede wszystkim przez Boga. W gruncie rzeczy takie cierpienie może okazać się czymś szczególnie owocnym. Zaznaczam: to nie jest żadna prawda objawiona lub dogmat Kościoła, ale myślę, że to ważna i dość logiczna ścieżka interpretacji powyższych słów św. Pawła. 
 
Figura św. Pawła na Watykanie, fot. By AngMoKio - Praca własna (tekst oryginalny: selfmade photo), CC BY-SA 2.5, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=1196825

Pierwszy przypadek to dość rzadka przypadłość, na którą swego czasu natknąłem się gdzieś w internecie; chodzi o osoby, które cierpią na zaburzenie, które objawia się niekontrolowanymi napadami śmiechu szczególnie w sytuacjach najmniej do tego adekwatnych, np. w czasie modlitwy, a nawet w zetknięciu z informacją o czyjejś śmierci. Ważna uwaga: tu nie chodzi o osoby świadomie naigrawające się ze świętych spraw, ale zmagające się z zaburzeniem. Patrząc z zewnątrz można odnieść wrażenie, że ta osoba się wygłupia i żartuje sobie z poważnych spraw. Tymczasem tak reaguje jej organizm: pojawia się śmiech, choć wewnątrz taki człowiek może być wręcz zrozpaczony. Oczywiście, jeśli można, trzeba skorzystać z pomocy psychologicznej, choć może okazać się tak, że ona nie przyniesie skutku, ale to zaburzenie może stać się okazją do łączenia się odrzuconym Jezusem. Przeżywanie tego w cichości serca, choć musi być zapewne bardzo przygnębiające, może przynieść wspaniałe owoce. Jeszcze jedna ważna uwaga: jeśli nie możesz sobie dać z tym rady, nie bój się skorzystać z czyjejś pomocy; pod żadnym pozorem nie duś w sobie tego, ale jeśli po rozmowach z lekarzem i kierownikiem duchowym okaże się, że to Twój krzyż, ucałuj go i weź - jak mawia ks. abp Grzegorz Ryś.  
 
Druga sprawa to słynne niegdyś egzorcyzmy nad Niemką Anneliese Michel. Nie wnikając w szczegóły tej sprawy przypomnijmy, że wedle zeznań kierownika duchowego dziewczyna przyjęła na siebie dobrowolnie opętanie, pragnąc w ten sposób wynagrodzić za grzechy świata. A zatem stała się niejako przekleństwem, grzechem najwyższym, żeby wynagradzać. Wiem, że to może zbyt daleko idąca interpretacja, ale wydaje się to dość interesującą ścieżką interpretacyjną. A tak przy okazji proszę Was, żebyście nie interesowali się sprawą egzorcyzmów. To jest grunt niebezpieczny i Kościół odradza wchodzenie w tego typu tematykę ludziom nieupoważnionym i bez przygotowania. Polecam filmik o. Szustaka w tej sprawie >>>
 
Na zakończenie jeszcze jedna sprawa, choć już nie tak skrajna jak dwie poprzednie. Z Jezusem pozornie odrzuconym przez Boga i ludzi mogą łączyć się też ci wszyscy, którzy zdają się grzeszyć ciężko, ale w rzeczywistości nie są w pełni świadomi lub nie czynią wielkiego zła w pełni dobrowolnie. To np. dramat uzależnionych, itp. To oczywiście nie zwalnia osoby od poddania się leczeniu ani nie umniejsza winy, która doprowadziła tę osobę do choroby związanej z uzależnieniem. Tak czy inaczej coś w tym jest.
   
fot. geralt, pixabay.com

Osoby doświadczające powyższych cierpień mogą zapewne modlić się psalmem 22,2: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku." Wiemy jednak, że to nie opuszczenie, ale sytuacja największej Miłości Boga. Paradoks... A zatem jeśli cierpieniu można zapobiec, warto to uczynić, jeśli jednak jest to krzyż człowieka, trzeba go podnieść i dźwigać aż po samą Golgotę, ale potem będzie już tylko Niebo.  
 
Bardzo Wam dziękuję za wspólne podążanie po wakacyjnych ścieżkach biblijnych w ramach serii Pan Bóg na wakacjach. Ten czwarty sezon był dość trudny, bo sięgaliśmy po wyjątkowo trudne teksty Pisma Świętego, niemniej mam nadzieję, że jak najwięcej z tego zostanie w naszej pamięci. A jeśli Pan Bóg pozwoli to za rok spotkamy się już w piątej odsłonie serii. Ależ ten czas leci. Tempus fugit, aeternitas manet >>>
 
 
A Wy co myślicie o tym fragmencie? Napiszcie w komentarzach.

Jeśli tylko chcecie wesprzeć rozprzestrzenianie się Bożego Słowa, biblijne rabanowanie, polubcie i polećcie tego bloga innym. Dzięki!
 
Nie jestem biblistą i nie traktujcie proszę moich refleksji jako oficjalnej wykładni Kościoła, niemniej pragnę całym sercem i tak staram się czynić, aby moje przemyślenia wpisywały się w nauczanie Kościoła rzymskokatolickiego. Głęboko wierzę, że w rozważaniach pomaga i inspiruje Duch Święty.
 

Być może nie wiecie, że na blogu historycznym również spotykaliśmy się w ramach wakacyjnej serii:
 

Trzy obecnie najczęściej czytane posty na blogu biblijnym:


2 komentarze:

  1. Chciałem tylko dodać moją skromną opinie że z serii „Pan Bóg na wakacjach” to najlepsze rozważanie...Jakie było mi tu przeczytać w tej serii...Szczególnie dotyka mnie branie cierpienia, uczestnictwa w nim w pełni zawierzając się Bogu...Doświadczyłem tego i wiem że to trudne...Ale owoce z tego płynące...Są wyjątkowe chciałoby się powiedzieć na całe życie...
    Ps. Kiedyś po przeczytaniu książki Felicitas Goodman i obejrzeniu filmu na ten temat.W filmie tym narratorem był ks.Egzorcysta Andrzej Trojanowski którego miałem okazje osobiście słuchać. Bardzo przeżywałem jej tragedie a pózniej jej poświęcenie. I dopiero wtedy zdałem sobie sprawę że żadne cierpienie nie jest marnością a Błogosławieństwem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za jak zawsze mądry i treściwy komentarz oraz dobre słowo. Cała chwała dla Pana Boga! Serdecznie pozdrawiam :) Z Bogiem.

      Usuń