sobota, 25 sierpnia 2018

#21 Pan Bóg w niedomaganiach psychiki

O ile niedomagania ciała czy ducha, o których ostatnio sobie mówiliśmy są może częściej dyskutowane i więcej się o nich mówi, o tyle niedomagania psychiki są często tematem tabu, o którym zdecydowanie mniej się słyszy. A to nie znaczy, że tego problemu nie ma!

Pokutuje chyba takie przekonanie, że choroba ciała to coś normalnego, choroba ducha, nawet grzech – w porządku to nie jest, ale jeszcze ujdzie. Natomiast gdy komuś szwankuje psychika, szczególnie wierzącemu, to już Kobierzyn i te sprawy. Tak czy inaczej nie da się ukryć, że bardzo często to właśnie nie choroby cielesne ani duchowe, ale właśnie psychiczne są tymi najgorszymi, które toczą człowieka bardziej niż nowotwór złośliwy.



fot. Skitterphoto (Pixabay.com)

Są wakacje. Świeci słońce, ptaki śpiewają – jest w ogóle cudnie i przepięknie. Spróbujmy sobie jednak uświadomić, że są ludzie, którzy tego wszystkiego jakby sobie nie uświadamiają, pogrążeni we własnym świecie, zagmatwaniu psychiki, kompletnym bezsensie, choć za zewnątrz mogą wyglądać całkiem nieźle.

Niedomagania psychiki to bardzo szeroki temat, który rozciąga się od małych problemów, poprzez najróżniejsze depresje, nerwice, zachowania kompulsyjno-obsesyjne, myśli natrętne, aż do schizofrenii i najcięższych postaci (np. okaleczanie, myśli i próby samobójcze). Jak Ty, który może z którąś z tych rzeczy się zmagasz, a może ktoś bliski lub Twój znajomy, możesz szukać w tym wszystkim Pana Boga?

Gdzieś, kiedyś, chyba w Gościu Niedzielnym, przeczytałem o człowieku chorym psychicznie, który paradoksalnie swoją chorobę uczynił drogą do Boga. To taki przykład.

Nieraz mówi się, że człowiek wierzący nie powinien mieć problemów z psychiką. Pewien franciszkanin trafnie jednak zauważył, że podobnie jak ciało może szwankować tak i psychika, może mieć jakąś usterkę. I co ważne, na co wskazują też państwo Monika i dk. Marcin Gajdowie ze wspólnoty Przyjaciele Miłości Miłosiernej, nie wolno unikać leczenia farmakologicznego. Ktoś powie, że modlitwa powinna w takiej sytuacji wystarczyć, a kto ma problemy psychiczne to znaczy, że słabo wierzy. Nieprawda! Również i leki są drogą, przez którą Pan może człowieka uleczyć i nie wolno tej drogi się bać i trzeba z niej korzystać, jeśli zachodzi taka potrzeba. Ważne jest też to, żeby leczenie odbywało się w duchu wiary, a nie tylko w czysto racjonalny sposób z wykluczeniem strony duchowej problemu.

Jedną z najbardziej dokuczliwych form niedomagań psychicznych są skrupuły. W tym temacie można by mówić i pisać niemal w nieskończoność. Chodzi generalnie o to, że człowiek z drobnej słabości lub grzechu lekkiego robi grzech arcyciężki. To poważnie utrudnia życie i blokuje rozwój duchowy. Co gorsza wielu błędnie upatruje w skrupułach niedomagania ducha, bo skoro sumienie człowiekowi wyrzuca grzech, to wyrzuca; może tak być, ale raczej nigdy w skrupułach, które leżą nie na płaszczyźnie choroby ducha, lecz właśnie psychiki. W tej kwestii polecam ciekawe kazanie ks. Dawida Pietrasa, który przystępnie mówi o tych sprawach.

Niedomaganiami psychicznymi są też problemy wynikające z nadwrażliwości człowieka. Są ludzie, którzy wszystko bardzo mocno przeżywają i jest im trudno normalnie funkcjonować. O. Adam Szustak w jednym z Niecodziennych Vlogów ładnie to jednak ujął, że tacy ludzie są w gruncie rzeczy bardzo podobni do Pana Jezusa, bo mają piękne serca. Oczywiście Pan nie miał w jakikolwiek sposób wypaczonej miłości w Sercu, Jego Miłość była doskonała, ale coś w tym jest.

Z kolei pewien inny ksiądz mówił nawet, że osoba całkowicie chora psychicznie ma... najłatwiejszą drogę do nieba, bo nie może np. grzeszyć ciężko. Ksiądz mówił, że to takie osoby będą nas wprowadzać do nieba, bo oni już tam będą.

Poniżej zamieszczam listę stron, gdzie można znaleźć ciekawe informacje jak w konkretnych niedomaganiach psychiki można odnaleźć Pana i jak go w ogóle tam szukać:


W ramach lektury wakacyjnej dzisiaj przeczytajmy następujący tekst: 1 Kor 13.

A może pomocne w walce z niedomaganiami psychiki może się okazać biblijne zdanie: „doskonała miłość usuwa lęk” (1 J 4,18)?

 

środa, 15 sierpnia 2018

#20 Pan Bóg w niedomaganiach ducha

Mówiliśmy sobie już o poszukiwaniu Pana Boga w niedomaganiach ciała. Dzisiaj poszukajmy Go w niedomaganiach ducha.



Mówiąc o niedomaganiach duchowych mam na myśli nie tylko grzechy, ale też jakieś stany wewnętrzne człowieka, kiedy dusza jak gdyby tkwi w mroku, wątpliwościach; nie odczuwa Bożej obecności. W takiej sytuacji człowiek może żyć całkiem porządnie, nawet może budować coraz bardziej zażyłą relację z Panem Bogiem (bo jeśli nie stara się w ogóle o taką relację to sam sobie jest winien :), może być zdrów na ciele i psychice, ale jednocześnie coś go tam może gdzieś w środku uwierać.



fot. 3402744 (Pixabay.com)


Gdy sięgniemy po żywoty świętych to raz po raz, o ile nie we właściwie wszystkich przypadkach, napotkamy wzmianki o krótszych albo dłuższych pustkach i ciemnościach duchowych, w jakich pogrążeni byli ci, którzy później zostali świętymi.

Chyba najbardziej jaskrawym przykładem na jaki można się powołać, jest św. Matka Teresa z Kalkuty. Przez bardzo, bardzo wiele lat pogrążona była w duchowej pustce. Może nas to dziwić, bo przecież często kojarzymy świętych jako takich, którzy już za życia przeżywali jakieś duchowe ekstazy i doświadczali bliskości Boga. Okazuje się, że to nieco wypaczony obraz świętych.


Oto przykładowe zdanie św. Matki Teresy:


„Jeśli kiedykolwiek będę świętą – na pewno będę świętą od «ciemności». Będę ciągle nieobecna w Niebie – aby zapalać światło tym, którzy są w ciemności na ziemi” (źródło).

 Wydaje się, że niedomagania duchowe mogą być uświadomione (lepiej) i nieuświadomione (dramat). To pierwsze dobrze ilustruje przypadek właśnie świętej z Kalkuty; to drugie dotyka bardzo wielu tych, którzy może i czują się pozornie szczęśliwi i zdaje się, że niczego im nie brakuje ale jednak ich wnętrze zionie przeraźliwą pustką. Są to już nawet nie tyle niedomagania, co już raczej śmiertelna choroba duszy.

No dobra, a jeśli właśnie taki stan przeżywamy, to jak się ratować, jak odnaleźć Pana Boga. Przede wszystkim trzeba w sobie zdiagnozować niedomagania duchowe. To jest absolutna podstawa. Jeśli już ten etap będziemy mieć za sobą, pozostaje właściwie tylko jedno – kurczowo trzymać się Pana Boga i po prostu Go szukać. Wiem, to brzmi infantylnie i wręcz ironicznie. Nie ma jednak innej rady, jak nieustannie karmić swoją wiarę i modlić się, choćby nawet aktami strzelistymi.

Wspominana uprzednio św. Matka Teresa, przechodząc agonię duchową i tęskniąc za Panem, którego nie czuła, była w stanie wypowiadać jedynie słowa:

„Najświętsze Serca Jezusa, ufam Tobie – będę zaspokajać Twoje pragnienie dusz”.

 Można by tu pewnie sypnąć garścią jakichś pięknych słów, motywacji, ale gdy udręki duchowe stają się faktem niejednokrotnie naprawdę bardzo trudno zdobyć się na coś innego, prócz zwyczajnej ufności i wiary, że to wszystko rzeczywiście ma sens. Bo ma, czego najbardziej wyrazistym przykładem były także duchowe udręki Pana Jezusa, choćby w Ogrodzie Getsemani. Z Jego największych niedomagań zrodziły się niewyobrażalnie piękne owoce.

 W ramach naszej wakacyjnej lektury Biblii przeczytajmy i rozważmy w kontekście dzisiejszej refleksji Rdz 32,25-33.


 Czy w swoich niedomaganiach duchowych i poszukiwaniu Boga mam choć trochę takiej determinacji, z jaką patriarcha Jakub zmagał się z Panem Bogiem?