sobota, 15 lutego 2020

#17 Boży paradoks Mt 4,12-17

Pogranicze w świetle


Przed laty wyemitowano w Polskiej Telewizji serial pt. "Pogranicze w ogniu". Tytuł tego odcinka "Bożych paradoksów" >>> jest jak widać swoistą parafrazą tamtego tytułu. Nawiązuje do słynnego fragmentu Ewangelii, kiedy to Pan Jezus rozpoczyna swoją publiczną działalność. Zachęcam gorąco do lektury tej perykopy jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. To pełen nadziei tekst, gdzie widzimy Pana Jezusa przynoszącego nadzieję i Boże światło ludom, które już od dawien dawna siedziały w ciemności. Chrystus osiadł w Kafarnaum "na pograniczu Zabulona i Neftalego" (Mt 4,13). Poszukując tematu na potrzeby tego wpisu jakoś szczególnie moją uwagę zwróciły imiona tych dwóch synów Jakuba - Zabulona i Neftalego.

fot. PublicDomainPictures, Pixabay.com
Zapewne wiemy, a jeśli nie to tym bardziej przypomnijmy sobie, że Ziemia Obiecana po wkroczeniu tam Izraelitów została podzielona pomiędzy poszczególne plemiona biorące swój początek od 12 synów patriarchy Jakuba. Tylko lewici nie dostali ziemi, bo byli kapłanami. Potomkowie Zabulona i Neftalego osiedli na północy Kanaanu. Właśnie na pograniczu ich ziem osiadł Pan Jezus. Wierzę, że Duch Święty podrzucił pomysł, żeby pochylając się nad tym tekstem zerknąć do 49 rozdziału Księgi Rodzaju, gdzie znajduje się opis błogosławieństw jakie udzielił swoim synom i ich pokoleniom umierający Jakub, czyli Izrael. Oto co powiedział Zabulonowi i Neftalemu:

"Zabulon mieszkać będzie na wybrzeżu morza,
nad brzegiem morza, dokąd zawijają okręty;
kraniec jego - w Sydonie" (Rdz 49,13)


"Neftali - jak rozłożysty terebint,
dający miłe przepowiednie" (Rdz 49,21); ale jest też inne tłumaczenie: "Neftali łanią na wolności, rodzącą piękne jelonki"

Te przepowiednie mogą nam rzucić nomen omen cenne światło na perykopę Ewangelii, którą dziś się zajmujemy. Oczywistą sprawą jest, że powyższe błogosławieństwa są czymś pięknym i chwalebnym. Spróbujmy jednak spojrzeć na nie przez pryzmat ludzkich słabości i grzechów. Proroctwo dotyczące Zabulona możemy rozpatrywać jako postawę człowieka, który stawia się na miejscu Boga i staje się takim brzegiem, do którego zawijają wszystkie okręty. Taki człowiek kreuje się na uzurpatora władzy i rości sobie prawo do rządu dusz. Każdy, kto chce dostać się dalej, musi przez niego przejść; podobnie jak okręty, który muszą najpierw przybić do brzegu, żeby ludzie na nich pływający mogli wejść w głąb lądu.


Przepowiednia dotycząca Neftalego może natomiast być obrazem kultu pogańskiego, kiedy nie Bóg prawdziwy, ale drzewa lub zwierzęta stają się bogami (te sprawy symbolizują terebint i łania, a dziś może bardziej komputer, smartfon, praca, pieniądze, itp.).

Zabulon i Neftali, w ten nieco przewrotny sposób, reprezentują dwie postawy człowieka: gdy to człowiek staje się bogiem lub ubóstwa naturę. Takie postawy reprezentowali w większości ludzie starożytni, ale nie musimy szukać tak dawno i daleko - wystarczy wejrzeć w swoje serce... Czy przypadkiem nam nie grożą tego typu niebezpieczne postawy...?

fot. Free-Photos, Pixabay.com
I na takie oto pogranicze przybywa Pan Jezus. Przychodzi ze swoim światłem i nadzieją. Przychodzi jako Ten, który uczy nas właściwej postawy. Proste porzekadło znakomicie w tym kontekście się sprawdza: "Jeśli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym''. Tego się trzymajmy. Paradoksem jest, że tak często stawiamy wszystko inne na piedestale, byle tylko nie znalazł się tam Bóg. Potem bywamy sfrustrowani, że życiu czegoś brakuje. A potrzeba tak niewiele. Często nic nie trzeba dodawać ani odejmować. Wystarczy TYLKO zmienić kolejność. To takie proste i tak trudne. Paradoksem może być i to, że często na pierwszym miejscu stawiamy jakiś problem, trudną sprawę, bo wydaje nam się, że tak trzeba, żeby ją rozwiązać. A tymczasem lekarstwo na tę bolączkę jest inne - na pierwszym miejscu Jezus, problem niżej. Może być i tak, że niby Jezusa stawiamy na piedestale, ale rzeczywisty problem negujemy, a nie rozwiązujemy. To też nie jest dobre rozwiązanie. Chodzi jedynie o kolejność.

Dobrym przykładem może być jakiś problem w technice skoku skoczka narciarskiego. Jeśli zawodnik skupia się tylko na nim może się okazać, że go nie rozwiąże. Jeśli natomiast skupi się na czymś innym, zmieni kolejność postrzegania rzeczy, wszystko może diametralnie się zmienić, a problem zniknie.


Czy w moim życiu opowiedziałem się już jednoznacznie za Panem Jezusem i ustaliłem właściwą kolejność?

Poprzedni odcinek Bożych paradoksów >>>

środa, 5 lutego 2020

#17 Pochylmy się nad... 1 Sm 17

Kamyki Dawida, czyli sięgnij do torby


17 rozdział Pierwszej Księgi Samuela to jeden z tych fragmentów Pisma Świętego, które są najpowszechniej znane. Chodzi oczywiście o walkę Dawida z Goliatem. Mogłoby się wydawać, że pochylanie się nad tego typu tekstem to odkrywanie koła na nowo - niezbyt sensowne przeczesywanie czegoś, co już zostało przebadane wręcz nieskończoną ilość razy. Mnie też do niedawna tak właśnie się wydawało.

W styczniu i w lutym również dość często zaglądamy na liturgii do Ksiąg Samuela. Jedną z perykop jest oczywiście historia walki młodziutkiego Dawida z potężnym Goliatem. W kontekście właśnie tego opowiadania jedna sprawa jakoś nie dawała mi spokoju. Otóż najczęściej wszyscy podziwiamy Dawida jako tego, który będąc młodym i bezbronnym młodzieńcem stanął do walki z niezwykle doświadczonym i zaprawionym w boju Filistynem. Tymczasem jeśli przyjrzymy się dobrze tej scenie to ten Dawida wcale taki bezbronny nie był... Gdyby stanął do boju z Goliatem w pełnej zbroi zapewne nie miałby najmniejszych szans - miałby problem z prawidłowym poruszaniem się w ciężkiej zbroi, a co dopiero z walką w takim uzbrojeniu. Mając jednak kamienie, procę i rzecz jasna sporą dawkę odwagi miał w ten sposób pewien rodzaj przewagi nad dumnym Goliatem. Wystarczyło "tylko" odpowiednio mocno i celnie trafić nieprzyjaciela. Tyle i aż tyle. Może zatem Dawid wcale nie był aż tak bardzo skazany na pożarcie jak się potocznie sądzi. Był cwany i miał chytry plan - tak wyrażała się m.in. jego przewaga.

fot. Dawid Michała Anioła, fot. Pixabay.com

Kiedy tak sobie myślałem o tym Dawidzie dotarło do mnie, że tak naprawdę sens dosłowny tej historii to jest coś drugorzędnego. O tym mówiliśmy sobie w kilku tekstach w ramach serii Mitołamacz >>>. Zdecydowanie ważniejsze jest przesłanie duchowe jakie niesie w sobie ta słynna perykopa biblijna.

Tak naprawdę Dawid to każdy z nas. Każdy z nas jest wybrany przez Pana Boga. Przed chrztem św. byliśmy kimś mało znaczącym, ale na mocy namaszczenia wodą chrzcielną Pan wyraźnie wskazał nam, że przeznacza nas do wielkich rzeczy. Bóg w pewnym sensie odrzucił dawny naród wybrany (przyjmijmy, że uosabia go król Saul) na skutek jego nieposłuszeństwa i wyszedł z namaszczeniem do ludzi wszystkich krajów i narodów. Na drodze życia nas chrześcijan prędzej czy później pojawia się zło, które znakomicie symbolizuje oczywiście postawa Goliata. Trzeba przyznać, że wielu z nas, a może i każdy w mniejszym lub większym stopniu, popełnia zasadniczy błąd w obliczu zła: konfrontuje się z nim z wykorzystaniem metod zła. Przypominamy wtedy Dawida, który próbuje założyć ciężką zbroję, ale nie może w niej nawet swobodnie się poruszyć. Gdy stajemy do walki ze złem w takim uzbrojeniu to jasne, że nie mamy najmniejszych szans. Pamiętajmy, że diabeł jest istotą o wiele bardziej inteligentną od nas i nie możemy decydować się na otwartą walkę z siłami zła. Kiedy sięgamy po metody zła? Wtedy na przykład, gdy odpowiadamy złem za zło albo wtedy, kiedy nosimy w sobie złość, życzymy komuś poważnego nieszczęścia, albo stajemy przed Bogiem pełni pychy i egoizmu.

Jaka na to wszystko rada? A no daje nam ją młody Dawid. On nie idzie walczyć ze złem metodami zła, ale sięga do torby pasterskiej po kamyki, które tam spoczywały. Następnie bierze do ręki procę, celuje i... wiemy jak ta historia się kończy. Kamyki mogą symbolizować sakramenty św., proca zaś Słowo Boże, które pomaga nam obierać właściwe cele w życiu. Torba pasterska to Kościół, w którym znajdują się sakramenty i Słowo.

A zatem zadaniem nas chrześcijan jest najzwyczajniejsze korzystanie z sakramentów i Bożego Słowa. Sakramenty na pierwszy rzut oka to coś arcyprostego: woda, opłatek, gest rozgrzeszenia, olej, stuła zawiązana na dłoniach pary narzeczonych, itp. Tymczasem jest w nich ukryta potęga Bożej łaski, z której powinniśmy jak najczęściej korzystać. To są najlepsze narzędzia do walki z siłami zła. Ważne też, żebyśmy nie koncentrowali się w życiu wyłącznie na walce ze złem. Naszym celem i odniesieniem jest kochający Bóg. Toteż winniśmy całą naszą ufność pokładać w Bogu i stawać przed nim w pokorze. Ks. Dominik Chmielewski mówił kiedyś, że postawą, której diabeł nigdy nie zmałpuje, jest uniżenie przed Bogiem. Zły nigdy nie zejdzie z nami do parteru, dlatego jest to najbezpieczniejsza postawa.

Dawid i Goliat - obraz Caravaggia, fot. wikipedia w domenie publicznej

Na koniec przyjrzyjmy się jeszcze jednemu obrazowi; ze współczesnego punktu widzenia bardzo drastycznemu: oto młody Dawid odrąbuje głowę zabitego Filistyna. Możemy ten fakt roztrząsać tylko dosłownie i wtedy poprzestaniemy jedynie na babraniu się w krwawej scenie i zastanawianiu, jak młody chłopak mógł pokusić się o tak drastyczny postępek. Tymczasem jest tu ukryta zdecydowanie ważniejsza prawda duchowa: ze złem, każdym złem, choćby najmniejszym, musimy zrywać definitywnie. Nie wolno nam iść na żadne układy i kompromisy ze złem. Dawid odrąbał głowę Goliata i dzięki temu miał pewność, że Filistyn na pewno nie żyje. Podobnie i my, musimy być w kontekście zła jednoznaczni i zdecydowani. Pięknie tę prawdę ujął w jednym z kazań ks. Pawlukiewicz mówiąc, że jeśli ktoś skończył z pornografią, ale zachował sobie jedno zdjęcie, takie "niewinne", "tylko" jedno, może się okazać, że z jego wyjścia ze zniewolenia nici. To jedno zdjęcie może znów sprowadzić go czy ją na złe tory. Dlatego potrzeba tej jednoznaczności.

Jak często sięgam do mojej torby pasterskiej?

Poprzedni odcinek z serii Pochylmy się nad: Wyjęci spod prawa >>>