piątek, 21 grudnia 2018

Adwent 2018 #4 Adwent liturgiczny (J 1,1-18)

Bez owijania w bawełnę - jesteś dzieckiem Boga!


Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

W ramach tegorocznych minikonferencji adwentowych próbowaliśmy sobie m.in. na nowo uświadomić, że istnieje wiele adwentów. Jest oczekiwanie na paruzję (powtórne przyjście Pana Jezusa na ziemię), jest wyczekiwanie na spotkanie z Panem w śmierci i wreszcie jest wiele sytuacji, gdy pragniemy, aby Jezus przyszedł i pomógł rozwiązać nakiś trapiący nas problem. Dzisiaj przejdziemy do chyba najbardziej oczywistego Adwentu, jakim jest okres liturgiczny, w którym przygotowujemy się do uroczystości Bożego Narodzenia, którą już za kilka dni będziemy przeżywać.

Chciałbym, żebyśmy w tym naszym dzisiejszym zamyśleniu tak naprawdę uwierzyli w jedną prawdę, która z jednej strony jest oczywista, a z drugiej często umyka nam pośród rozlicznych gonitw i porządków okołoświątecznych. A bez niej te Święta w zasadzie nie mają sensu.



fot. Ijcor, Pixabay.com

Wśród czytań drugiej części Adwentu znajduje się i to, które otwiera Ewangelię wg św. Mateusza i zarazem cały Nowy Testament. Chodzi o Mt 1,1-17. Może wielu z nas przysypia, gdy ksiądz odczytuje szereg egzotycznie brzmiących imion; ten był ojcem tego, a tamten znów tego, itd. Jest tam i niejaki Azor, który wydaje nam się może nieco bardziej swojski przez opaczne skojarzenie z pewnym czworonogiem... Również w Ewangelii wg św. Łukasza znajdziemy rodowód Jezusa (Łk 3,23-38) różniący się nieco od Mateuszowego. Nie będziemy tutaj szczegółowo wnikać w przyczyny tych różnic. Jeśli ktoś jest tym szczególnie zainteresowany odsyłam do bestsellerowej książki papieża Benedykta XVI pt. "Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo". Oprócz tych tekstów jest jeszcze inny, który otwiera Ewangelię wg św. Jana (J 1,1-18). Wbrew pozorom ten bardzo dziwnie, tajemniczo i uczenie brzmiący tekst wprowadza nas nawet głębiej w tajemnicę rodowodu Chrystusa niż dwa poprzednie, skrupulatnie wyliczające przodków Mistrza.

Wszyscy chyba znamy ten fragment, niektórzy może nawet potrafią wyrecytować urywki z pamięci. Mowa tam jak wiemy o Słowie, które stało się ciałem. Tym Słowem jest oczywiście Pan Jezus, który dla nas przybrał ludzką postać, stał się jednym z nas. A jak to się ma do rodowodu? Przytoczmy trzy wersety:

"Wszystkim tym (…), którzy Je (Słowo) przyjęli,
dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,
tym, którzy wierzą w imię Jego -
którzy ani z krwi,
ani z żądzy ciała,
ani z woli męża,
ale z Boga się narodzili.
A Słowo stało się ciałem
i zamieszkało wśród nas.
I oglądaliśmy Jego chwałę,
chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca,
pełen łaski i prawdy".


I tutaj dochodzimy do istoty sprawy, dochodzimy do prawdy, którą wcześniej zapowiadałem. Jeśli w kimś z nas zrodziło się jakieś uczucie zazdrości, że np. król Dawid czy jakiś tam Azor znajdowali się wśród przodków Pana Jezusa, to musi on zaniechać swojego negatywnego uczucia. Zauważmy, że więzy krwi i pokrewieństwo fizyczne są ważne, ale z chwilą przyjścia Chrystusa na ziemię najważniejsze okazuje się coś innego - Jezus uzdolnił nas do stawania się dziećmi Bożymi przez wiarę. A to dziecięctwo Boże jest nawet o wiele ważniejsze niż pochodzenie tylko na sposób ludzki. Gdy przyjmujemy chrzest i gdy świadomie wierzymy w Boga, jesteśmy Jego dziećmi; jesteśmy największymi szczęściarzami we wszechświecie!

A zatem z jednej strony pomimo najróżniejszych badziewi i tałatajstw, które może nas trapią, pomimo wszelkich grzechów i różnorodnych słabości i z drugiej strony pomimo całej bieganiny i komercyjnej otoczki Świąt, uwierzmy, uświadommy sobie tę prawdę, że jesteśmy dziećmi Boga i w pewnym sensie rodzeństwem Pana Jezusa, a Maryja jest naszą Matką. Niech to będzie myśl przewodnia tej zbliżającej się uroczystości.

Prośmy Świętą Rodzinę, aby uczyła nas całym sercem przyjmować tę prawdę: Święta Rodzino, módl się za nami!

PS A z okazji Narodzenia Pańskiego i Nowego Roku oprócz tradycyjnych kwestii takich jak zdrowie, potrzebne łaski i Boże błogosławieństwo życzę Wam i sobie także i tego, żebyśmy tak naprawdę zakochali się w Słowie Bożym i ochoczo sięgali po nie każdego dnia nie tylko w nowym roku 2019, ale zawsze.

Kolejny wpis na Biblijnym Rabanie będzie tym 100 na blogu. Z tej okazji szykuję (szykujemy...) dla Was coś specjalnego. Póki co nie zdradzę szczegółów ;)

środa, 19 grudnia 2018

Adwent 2018 #3 Adwent Jaira (Mk 5,21-24,35-43)

Nie rozdziobią nas ani kruki, ani wrony


Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!


Mówiliśmy sobie już o dwóch rodzajach Adwentu: ostatecznym i osobistym. Dzisiaj zajmiemy się chyba tym nieco mniej oczywistym od pozostałych - adwentem, który przeżywał biblijny Jair oraz tak wielu ludzi na całym świecie.

Otwórzmy Ewangelię wg św. Marka (Mk 5,21-24,35-43). Do Pana Jezusa przybywa niejaki Jair i usilnie Go błaga: "Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła". Zachęcam, abyśmy teraz potraktowali sytuację w jakiej znalazł się Jair jako symbol najróżniejszych ludzkich niedomagań - fizycznych, psychicznych i duchowych.

Taki człowiek również przeżywa swoisty adwent licząc, że Pan przyjdzie i pomoże. Jair mówi do Jezusa: "przyjdź", a przecież "adwent" znaczy "przyjście". Bardzo ważne jest to, żeby w takiej sytuacji czekać aktywnie, a nie biernie. Tego uczy nas postawa przełożonego synagogi.



Zawęźmy nieco temat. Wyobraźmy sobie teraz, że Jair symbolizuje człowieka umierającego duchowo. W takim toku rozumowania jego córeczka będzie obrazem duszy ludzkiej, skąpanej w grzechach ciężkich. W Ewangelii czytamy, że gdy Jair spotkał się już z Panem doniesiono mu: "Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?". W życiu codziennym zdarza się, że wielki grzesznik, który resztkami sił szuka pomocy, słyszy od innych: "Twoja dusza już umarła, dla takiego badziewia jak ty, nie ma już ratunku! Jesteś skończony!". A Jezus mówi: "Nie bój się, wierz tylko!". Nie tylko mówi, ale działa. Odpowiada czynem na aktywizm Jaira. Idzie do jego domu i w otoczeniu jedynie kilku osób mówi do dziewczynki: "«Talitha kum», to znaczy: «Dziewczynko, mówię ci, wstań»!". Podobne doświadczenie staje się udziałem grzesznika, który w sakramencie pokuty spotyka się z Panem, z dala od tłumu, w bardzo bezpośredni sposób.

W zakończeniu historii Jaira i jego córki czytamy, że Jezus polecił, aby dziecku dano jeść. Dusza ludzka, wskrzeszona znów do życia potrzebuje także "strawy". Co nią może być? Wymieńmy kilka przykładów: Eucharystia, inne modlitwy, post, czytanie Słowa Bożego, itp.

Liturgiczny czas Adwentu jest wyśmienitą okazją do takiego powstania duszy ze śmierci do życia. Jeśli targają nami jakieś obawy albo ciągle upadamy w grzechy powinniśmy wiedzieć, że jeśli udamy się do Jezusa podobnie jak przełożony synagogi, nie rozdziobią nas kruki i wrony, jak w dziele Żeromskiego, które mogą symbolizować wszelkie zło, słabości, grzechy, upadki, itd.

Prośmy Matkę Najświętszą, abyśmy każdego dnia pozwalali Jezusowi uzdrawiać nasze ciała, psychikę, a zwłaszcza dusze. Wołajmy: "Pod Twoją obronę..."


piątek, 14 grudnia 2018

Adwent 2018 #2 Adwent osobisty (Ap 3,14-22)

Tylko On i Ty


Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!


Mówiliśmy sobie już o Adwencie ostatecznym. Dzisiaj na bazie fragmentu z Apokalipsy św. Jana zatrzymajmy się przez chwilę nad innym Adwentem, może mniej oczywistym na pierwszy rzut oka, a prawdopodobnie o wiele bardziej realnym dla nas niż ostateczne przyjście Pana Jezusa na ziemię. Chodzi o naszą śmierć.




W trzecim rozdziale Apokalipsy znajduje się bodaj najsmutniejszy z listów, jakie kieruje Duch Boży do Kościołów. Adresatem jest wspólnota w Laodycei. Pan upomina jej członków, aby stali się bardziej jednoznaczni w kwestii wiary, bo do tej pory byli letni, czyli ani nie bardzo bezbożni, ale i nie tak bardzo źli. Ot, tacy przeciętni chrześcijanie. Na dodatek dobrze im się wiodło i byli zasobni nie w miłość do Boga i ludzi, ale ziemskie bogactwa.

Ciarki przechodzą po plecach, gdy czyta człowiek słowa Boże skierowane do Laodycejczyków: "chcę cię wyrzucić z mych ust". Gdy sobie człowiek uświadomi, jak często jest w wierze letni, nie jest to zbyt miłe uczucie...

Jest jednak na to ratunek, który daje sam Pan: "Bądź więc gorliwy i nawróć się". Końcówka perykopy jest pełna nadziei i myślę, że może pięknie obrazować ostatnie chwile człowieka przed śmiercią. Czytamy: "Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną". Może mamy w głowie taki obraz śmierci, że oto przychodzi Pan Bóg bez pytania, stawia nas na stołku, sądzi i odczytuje wyrok, po czym lądujemy na górze (co daj Boże), po środku lub na dole (od czego uchowaj nas, Panie). Tymczasem ten obraz z listu do Laodycei ukazuje Pana łagodnego, który nie narzuca się, ale wszystkim, którzy ostatecznie za Nim się opowiedzą, oferuje wstęp na ucztę wieczną. Jasne, że będzie tam mnóstwo ludzi, ale to przejście odbywa się w niezwykle intymnej scenerii - tylko Jezus i Ty.

Absolutnie wyjątkowe jest kolejne zdanie: "Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie". Jezus nie tylko stał się dla nas człowiekiem, ale na dodatek pozwala nam, ludziom, kosztować wiecznej chwały, ramię w ramię z Nim.

Módlmy się zatem do Maryi, Pani Adwentowego czuwania, aby wspomagała nas w jak najlepszym kroczeniu po drogach naszego życia, które jest Adwentem i aby wyprosiła nam łaskę szczęśliwego przejścia na wieczną ucztę, gdy Pan nas powoła do siebie. Prośmy, aby był to najszczęśliwszy moment naszego życia. Zdrowaś Maryjo...


sobota, 8 grudnia 2018

Adwent 2018 #1 Adwent ostateczny (Łk 21, 25-28. 34-36)

Wszystko się wali? Głowa do góry!


Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!


W tamtym roku były Cztery spotkania” (np. pierwsze o synu marnotrawnym), w tym roku zapraszam na „Cztery Adwenty i jeden Pan Bóg”. Będą to krótkie zamyślenia, do których czytania zachęcam Was przy podkładzie muzycznym - przepięknym chorale gregoriańskim. Jak sama nazwa wskazuje, dotkniemy kwestii czterech okresów adwentowych, dwóch bardziej oczywistych, dwóch może nieco mniej.



Niektórzy może nieco dziwią się, dlaczego przez dużą część Adwentu w liturgii słuchamy o czasach ostatecznych. Listopad to rozumiem, ale grudzień? W grudniu powinniśmy się zajmować już tylko szopką, wołkiem, osiołkiem i pastuszkiem, który gra na fujarce. Okazuje się, że ci, którzy ustalali jakie teksty będą czytane w poszczególne dni Adwentu wcale nie przysnęli pociągając tematykę listopadową do połowy grudnia. To jak najbardziej świadoma decyzja; i bardzo dobrze.

„Adwent”  wywodzi się od łacińskiego „adventus” (przyjście). Tak naprawdę w tym okresie to oczekiwanie na przybycie Pana Jezusa nie tyle odnosi się do Jego narodzin w Betlejem, ale właśnie Jego przyjścia na końcu czasów. W I niedzielę Adwentu w tym roku czytaliśmy fragment Ewangelii wg. św. Łukasza. Zapraszam Was raz jeszcze do lektury tej perykopy: Łk 21, 25-28. 34-36.

Są tam opisane dość przerażające katastrofy, które będą towarzyszyć przyjściu Pana na końcu czasów. Tym bardziej zaskakujące wydają się słowa Chrystusa: „gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie”. Następnie Pan Jezus przestrzega przed popadaniem w szereg podłości i zachęca do czuwania. Na końcu fragmentu czytamy:„Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym”. Mówiąc prościej: jeśli będziemy starać się, aby podążać drogą Bożych przykazań i miłości, to wtedy może rzucić się na nas całe zło, może grzmieć, wiać i woda nas zalewać, ale nam nic się nie stanie.

W kontekście tego fragmentu i kilku innych w Biblii chodzi za mną taka myśl (bardzo oczywista, ale chyba często nam umyka), że jeśli jesteśmy blisko Pana to NIC, absolutnie NIC nie może nam się stać. Jest jakąś tajemnicą fakt, że tam gdzie zło zdaje się rzucać do boju wszystkie swoje siły, Pan przychodzi z mocą jeszcze nieskończenie większą od całych zastępów zła, a nawet ze zła potrafi wyprowadzić dobro, choć nie On jest sprawcą zła. Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska (Rz 5,20). Z perspektywy zła wygląda to trochę tak, jakby rzucało bumerangiem, a on z jeszcze większa siłą wraca i zło dostaje pstryczka w nos.

W tym właśnie duchu przeżywajmy Adwent i patrzmy dalej, ku czasom ostatecznym. Nie z lękiem, ale podniesioną głową, bo nadchodzi nasze wybawienie.

W intencji takiego przeżywania czasu oczekiwania na ostateczne przyjście Pana odmówmy z wiarą i dziecięcą ufnością: Ojcze nasz...



niedziela, 2 grudnia 2018

#5mitołamacz Jedyny taki ktoś we wszechświecie

„Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu,
ta, która kocha syna swego łona?
A nawet, gdyby ona zapomniała,
Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49,15)


Dziś przeżywamy wyjątkowy dzień - Dzień Pański, a zarazem I niedzielę Adwentu, która rozpoczyna nowy rok liturgiczny. Listopad i początek grudnia to czas, kiedy bardziej niż zwykle nasze myśli biegną ku sprawom ostatecznym. Odwiedziny cmentarzy i czytania liturgiczne mimowolnie przypominają nam o końcu, a raczej o początku, bo dla nas chrześcijan śmierć zaczyna, nie kończy, to co najlepsze.

Tematyka dzisiejszego wpisu zrodziła mi się właśnie w kontekście tego typu apokaliptycznych treści, ale chyba decydującym impulsem było coś innego; dość nietypowego. Swego czasu tak się złożyło, że miałem okazję dwa, może trzy razy rozmawiać przez telefon z pacjentem szpitala psychiatrycznego. Wiecie jak to jest: często mimowolnie traktuje się słowa takich osób z przymrużeniem oka. To może okazać się jednak w wielu przypadkach poważnym błędem. I tak było w naszym przypadku. W pewnym momencie mężczyzna stwierdził, że wierzy, iż w Apokalipsie św. Jana jest ukryta jego historia. Przyznam, że trochę się w środku uśmiechnąłem. Jakoś tak mi jego osoba nie pasowała do poważnej księgi wieńczącej Biblię. I generalnie rzecz biorąc ów pan przesadzał, ale z drugiej strony, gdy się tak dobrze zastanowimy, miał rację...

Po przemyśleniu tych spraw zdałem sobie sprawę z tego, że w gruncie rzeczy powinniśmy myśleć podobnie, bo tak właśnie jest: Biblia jest księgą o mnie i o Tobie. Tak właśnie jest! Często ulegamy pokusie, żeby traktować Biblię jako księgę o wszystkim i o wszystkich, ukazującą dzieje ludzkości, nieprzebranych rzesz świętych i grzeszników. Niemniej jednak Pismo Święte jest Słowem Boga do każdego z nas skierowanym bezpośrednio, bo każdy z nas jest jedyny we wszechświecie. Bóg kocha wszystkich, ale przede wszystkim kocha każdego i nikogo nie kocha tak jak Ciebie, bo jesteś jedyny, jesteś absolutnie wyjątkowa dla niego. Pan Jezus umarł na krzyżu za ludzkość, ale i bezpośrednio za Ciebie. Proszę, uwierz w to!

Jeśli dobrze wczytamy się w Słowo znajdziemy bez liku tekstów kierowanych bardzo bezpośrednio. Często Bóg zwraca się do konkretnych postaci, ale nie inaczej zwraca się do mnie i do Ciebie, bo jak wiemy każdy z nas jest absolutnie wyjątkowy.

„Panie, przenikasz i znasz mnie, Ty wiesz kiedy siadam i wstaję. Z daleka przenikasz moje zamysły, widzisz moje działanie i mój spoczynek i wszystkie moje drogi są Ci jasne” 
(Ps 139, 1-3)

Myślę, że u progu nowego roku liturgicznego warto się nad tym zastanowić, przemyśleć i przyjąć z wielką miłością. I nie chodzi tutaj o to, żeby prowadziło nas to do egoizmu i narcyzmu, ale do tego, abyśmy tak na serio przyjęli wyjątkową Miłość Boga do nas i dzielili się tym ogromem miłości z innymi, którzy w to nie wierzą.

Życzę Wam i sobie dobrego wejścia w Adwent i przeżycia go jak najlepiej, w miłości Bożej i drugiego człowieka.

Zastanawiałem się czy i jeśli tak to co będzie się działo na Biblijnym Rabanie w Adwencie. Rok temu, jak może ktoś pamięta, ukazały się cztery odcinki minikonferencji "Cztery spotkania". W tym roku chciałbym znów, głównie w soboty adwentowe i jeden wpis w jakiś inny dzień, opublikować cztery, krótkie teksty, adwentowe przemyślenia. Na razie zdradzę tylko tytuł: "Cztery Adwenty i jeden Pan Bóg". Nie obiecuję, że uda się to wszystko zaaranżować zgodnie z planem, ale spróbujemy. Serdecznie zapraszam Was i jeśli możecie, polećcie innym.

Szczęśliwego nowego roku liturgicznego!


fot. Free-Photos (Pixabay.com)