sobota, 27 stycznia 2018

#7 Niespodzianka na Wielki Post 2018

W naszych kościołach jeszcze ciągle obecne są szopki i choinki; jeszcze śpiewamy kolędy; może i w naszych domach stoją choinki i przypominają nam okres Bożego Narodzenia. Jednakże coraz wyraźniej pobrzmiewa już nutka wielkopostna, która zapowiada powolne zbliżanie się okresu Wielkiego Postu, który jak wiemy w tym roku wystartuje stosunkowo wcześnie, bo już 14 lutego (walentynki będą już zatem w Wielkim Poście :). W niektórych kościołach odprawiane są już może tzw. nabożeństwa czterdziestogodzinne, które mają za zadanie przygotować wiernych do możliwie najgłębszego przeżycia czasu Wielkiego Postu. Można to zatem nazwać takim przygotowaniem do przygotowania do Wielkanocy :). Wynagradza się też wówczas za grzechy karnawału.

W Adwencie spotykaliśmy się na Biblijnym Rabanie w ramach rekolekcji (czy raczej minikonferencji) zatytułowanych „Cztery spotkania”, podczas których zgłębialiśmy m.in. przesłanie niektórych tekstów biblijnych traktujących o spotkaniach pewnych osób z kochającym Bogiem. W ten oto sposób próbowaliśmy zbliżyć się do przychodzącego Jezusa i wyjść Mu na spotkanie.

Zapowiadałem już wtedy, że może i na Wielki Post uda się coś przygotować, tzn. stworzyć jakieś rekolekcje, choć w moim przypadku lepiej mówić o minikonferencjach, bo po pierwsze nie jestem osobą duchowną, a po drugie trudno mnie porównywać z wielkimi kaznodziejami, których przepiękne rekolekcje można wysłuchiwać w okresie Wielkiego Postu. Tak czy inaczej, mam coś dla Was :). A może należałoby raczej powiedzieć: Duch Święty ma coś w zanadrzu dla nas, abyśmy głębiej przeżyli ten nadchodzący powoli Wielki Post.


Od czasu do czasu zastanawiałem się, co by tu przygotować, co zaproponować drogim Czytelniczkom i szanownym Czytelnikom. I wreszcie przyszło światło. Jeszcze zeszłego lata, przeglądając domową biblioteczkę, natknąłem się na pewną książkę. Zabrałem się za lekturę pierwszych stronic i muszę Wam, Kochani, powiedzieć, że ta pozycja wywarła na mnie piorunujące wrażenie. Niemal w każdym zdaniu Autor (wypadałoby zawsze pisać w jego przypadku to słowo dużą literą, ale nie będę namnażał tych „A” :) prezentował jakieś niezwykłe treści. Można to porównać do wrażenia, jakby coś wydawało Ci się rodem z Kosmosu, a to jest coś zupełnie oczywistego. Tak też autor bazując na Piśmie Świętym dotykał kwestii na co dzień może zapomnianych lub pomijanych. Absolutna rewolucja!

Skoro to niespodzianka, to niech taka będzie. Toteż nie zdradzę Wam teraz o jaką książkę chodzi i o jakie kwestie konkretnie. Nadmienię tylko, że chciałbym w każdą wielkopostną sobotę spotykać się z Wami i pochylać się nad Biblią, a naszym przewodnikiem będzie autor książki, której wybranym treściom będziemy się przyglądać. To będzie też zachęta dla nas, do osobistej lektury i pogłębienia treści. Z racji tematyki minikonferencje obejmie specjalnym patronatem seria „Boże paradoksy” :).

Nim jednak nadejdzie Wielki Post zapewne jeszcze spotkamy się po razie w seriach „Pochylmy się nad...” oraz „Boże paradoksy”, a potem już zapraszam Was bardzo, ale to bardzo serdecznie do wspólnego przeżywania Wielkiego Postu na Biblijnym Rabanie. Wiem, że w Internecie i w realu można znaleźć bardzo wiele ciekawych propozycji szczególnie na ten czas. Niemniej jednak będę zaszczycony i ukontentowany, jeśli nie zapomnicie także i o mnie, i będziecie mi towarzyszyć, a wierzę, że te nasze spotkania wniosą trochę dobra i poznania Słowa Bożego. Wierzę, że i Wy przeżyjecie zachwyt i spojrzycie o 180 stopni inaczej na Biblię, dzięki fantastycznej lekturze.

Zapraszam Was raz jeszcze i pamiętajcie, że czekam na Was na Biblijnym Rabanie każdego dnia, a w sposób szczególny w Wielkim Poście.


Wszystkiego dobrego życzę i z Panem Bogiem.

sobota, 20 stycznia 2018

#3mitołamacz Czy chrześcijaństwo jest religią Księgi?

„Chrześcijaństwo jest religią „Słowa” Bożego: „Słowa nie spisanego, lecz Słowa Wcielonego i żywego” (KKK 108)


Myślę, że od czasu do czasu spotykamy się z opinią, nieraz bardzo dumnie wyrażaną przez chrześcijan, że nasza religia jest religią Księgi. Pewnie bardzo często mówiący czy piszący w ten sposób ma bardzo szczere intencje i pragnie dowartościować Biblię. Co więcej, muzułmanie również siebie określają bardzo chętnie wyznawcami religii Księgi, bo za taką uznają islam, podkreślając tym samym znaczenie Koranu. Żeby było jeszcze ciekawiej, mahometanie chrześcijaństwo i judaizm również uznają za religie Księgi – odpowiednio Biblię i Torę. Jest to jednak zabieg tylko pozorny, bo w praktyce zdecydowanie odrzucają pozostałe wielkie religie monoteistyczne oraz ich święte księgi.

Jak to zatem jest? My, chrześcijanie, jesteśmy w końcu przedstawicielami religii Księgi czy też nie? Aby moja odpowiedź była bardziej wiarygodna zacytuję po prostu fragment Katechizmu Kościoła Katolickiego: „Wiara chrześcijańska nie jest jednak „religią Księgi”. Chrześcijaństwo jest religią „Słowa” Bożego: „Słowa nie spisanego, lecz Słowa Wcielonego i żywego”. Aby słowa Pisma Świętego nie pozostawały martwą literą, trzeba, by Chrystus, wieczne Słowo Boga żywego, przez Ducha Świętego oświecił nasze umysły, abyśmy „rozumieli Pisma” (Łk 24,45) (KKK 108). Popatrzmy, jak to pięknie współgra z poprzednimi mitołamaczami #1 Duch czy litera? oraz #2 Jak czytać Biblię? – Oto jest pytanie. To, że chrześcijaństwo nie jest religią Księgi znakomicie wynika właśnie z treści wspomnianych wpisów. Doskonałym podsumowaniem i wyjaśnieniem jest zwyczajne odwołanie się do faktu, że Biblia mówiąc kolokwialnie nie spadła z Nieba, ale jak wiemy na przestrzeni wieków spisywana była przez wielu autorów, którzy bazując na uzdolnieniach, swojej wiedzy, realiach epoki itp., współpracowali ze światłem Ducha Świętego, który zsyłał im stosowne natchnienia.

Nie jest dla nas żadnym zaskoczeniem to, że absolutnie centralną postacią Pisma Świętego jest Jezus Chrystus. To o Nim opowiadają Ewangelie, to na Jego przyjście przygotowywał Stary Testament, to o początkach założonego przez Niego Kościoła opowiadają Dzieje Apostolskie, Listy i Apokalipsa. Podczas gdy dla muzułmanów najważniejszym darem od Boga dla ludzi jest Koran, dla nas chrześcijan to nie Biblia stanowi ów najcenniejszy dar, ale właśnie Boży Syn, Mesjasz, Pan i Zbawiciel – Jezus Chrystus. Idąc dalej tym tropem trzeba dodać, że takie literalne traktowanie Koranu utrudnia muzułmanom rozwijanie refleksji teologicznej i adaptowanie kolejnych zapisów do czasów współczesnych (choć jak zaznaczył już kiedyś papież senior Benedykt XVI refleksja nad tymi kwestiami, w tym nad dialogiem z innymi religiami, już się w islamie zaczęła). U nas, jak w poprzednich mitołamaczach sobie mówiliśmy, inaczej podchodzimy do tych kwestii. Przypomnijmy fragment: „W Biblii bowiem nie chodzi o to, żebyśmy dowiadywali się z matematyczną i naukową precyzją wszelkich szczegółów na temat funkcjonowania świata, przyrody, praw fizyki, biologii czy też faktów historycznych. W Biblii przede wszystkim chodzi o Boga i nasze zbawienie. W związku z tym nie możemy literalnie, literka po literce odczytywać dosłownie wszystkiego co zawiera Pismo Święte. Co ciekawe jednak, Kościół przyjmuje, że CAŁE Pismo, nie tyle tekst, ale Boże Słowo w nim zawarte jest przez Boga natchnione i NIEOMYLNE. Kluczowe: owa nieomylność nie dotyczy jednak faktów historycznych, geograficznych, biologicznych, fizycznych, finansowych, itp. Dotyczy ona natomiast kwestii zbawienia, prawd zbawczych. Tak trzeba rozumieć nieomylność Biblii” (#1mitołamacz Duch czy litera?). A zatem Koran jest księgą objawioną, a Biblia księgą natchnioną, a to jest kolosalna różnica.

W związku z wszystkim, o czym sobie powyżej mówiliśmy, trzeba jasno stwierdzić, że ideą Biblijnego Rabanu nie jest gloryfikacja Biblii i oddawanie jej niemal Boskiej czci. Jeśli tak byśmy do tego podchodzili, pobłądzilibyśmy. Z drugiej strony, gdybyśmy analizowali tę Księgę tylko i wyłącznie jak każdą książkę, bez jakichkolwiek odniesień do Boga, przegięlibyśmy na całego w przeciwnym kierunku. Najogólniej mówiąc, ideą bloga jest odkrywanie Bożych, zbawiennych dla nas wszystkich prawd w Piśmie Świętym, co z pomocą Ducha Świętego staramy się czynić, odwołując się do tekstów natchnionych w różnych rabanowych seriach.

A zatem jeśliby ktoś nas pytał czy chrześcijaństwo jest religią Księgi, wiemy co mamy powiedzieć :) Jasne, że nie jest! Możemy im zacytować KKK 108, podesłać wpisy na mitołamaczu :) lub artykuł, z którego przede wszystkim korzystałem pisząc ten tekst.


PS 17 stycznia br. ukazał się mój pierwszy artykuł na Blasting News (http://pl.blastingnews.com/felietony/2018/01/swiety-mikolaj-jednak-istnial-brytyjscy-naukowcy-przeprowadzili-ciekawe-badania-002292199.html), który poświęciłem pewnemu szczególnemu odkryciu w kwestii istnienia Świętego Mikołaja. Zawsze możecie ten tekst podesłać komuś, kto jest w tej sprawie nastawiony sceptycznie, ale i nie tylko takiej osobie oczywiście. Pamiętaj, że czytając i udostępniając moje teksty publikowane na Blasting News znacznie mnie wspomagasz finansowo, choć nie wydajesz ani grosza ze swojej kieszeni :) Naprawdę bardzo mi na tym zależy. Dzięki temu mogę choćby więcej czasu poświęcać pisaniu blogów dla Was. Bóg zapłać!


Bibliografia wpisu:

środa, 17 stycznia 2018

#6 Niespodzianka z wyjątkowej okazji

Nie ukrywam, że to jedna z najważniejszych niespodzianek na Biblii i Historii.


Spełniło się jedno z moich marzeń!
Jak może już zauważyliście 17 stycznia br. ukazał się mój debiutancki artykuł na platformie Blasting News, poświęcony bardzo interesującemu odkryciu w sprawie Świętego Mikołaja, oto link:


Cieszę się, że mogę pisać też na Blasting News nie z powodu wzrostu jakiejkolwiek mojej chwały, ale poniekąd spełniło się moje marzenie, że Słowo Boże oraz wiedza historyczna mogą się rozszerzać.

Będę się tam starał pisać od czasu do czasu o wydarzeniach (newsach) dotyczących szeroko rozumianych właśnie kwestii Biblii i historii. Będzie to, można powiedzieć, Biblia i Historia w praktyce. Podzielę się też oczywiście pewnymi swoimi przemyśleniami (jak to w felietonach).

Oto link do mojego profilu na Blasting News:


Stworzyłem na blogach specjalną zakładkę, gdzie znajdują się linki do moich treści na Blasting News.

Jest dla mnie zaszczytem i powodem do radości to, że mogę pisać dla Was dwa blogi nie czerpiąc z tego żadnych materialnych korzyści.

Możecie jednak znacznie mnie wspomóc czytając i udostępniając moje teksty, które piszę na Blasting News.

Przy okazji, a może przede wszystkim, przyczynicie się do szerzenia wartościowych treści, w co bardzo gorąco wierzę, że takimi one będą.



Z góry dziękuję. Bóg zapłać!

Pozdrawiam Was ciepło. Wszystkiego dobrego.

Z Panem Bogiem!



PS Zawsze, jeśli tylko macie ochotę, możecie zarejestrować się na Blasting News i również pisać tam artykuły.

sobota, 13 stycznia 2018

#11 Boży paradoks Mk 2,23-28

Chrześcijanin – człowiek, który... łamie przepisy



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

Z Bożą pomocą wkraczamy w sezon 2 starej rabanowej serii Boże paradoksy. Dziękuję, że jesteście, że czytacie, że wspólnie odkrywamy piękno i odwieczną mądrość Bożego Słowa. Będzie wspaniale, jeśli zachęcicie także innych do naszych spotkań z Biblią.

Bodaj kilka razy w życiu widziałem piękny obraz, przedstawiający Pana Jezusa przechadzającego się wśród kłosów zbóż wraz ze swymi uczniami; to sielska scena. Niektórzy z nich posilali się wyłuskanymi ziarnami. W zasadzie byłoby wszystko w porządku (por. Pwt 23,26), gdyby nie to, że ta przechadzka po polu miała miejsce w szabat. I oczywiście w takiej sytuacji „do boju” wkroczyli faryzeusze.


Zwrócili uwagę Jezusa na nieodpowiednie zachowanie uczniów w słowach: „Patrz, czemu oni czynią w szabat to, czego nie wolno?” (Mk 2,24). Co ciekawe, Jezus zamiast zganić swoich podopiecznych stanął w ich obronie, przypominając rozmówcom zdarzenie opisane w 1 Sm 21,1-7. Chodzi o Dawida, przyszłego króla Izraela, który uciekając przed Saulem przybył do sanktuarium w Nob i poprosił kapłana Achimeleka o pięć chlebów dla swoich towarzyszy i siebie. Kapłan nie miał pod ręką nic innego prócz 12 tzw. chlebów pokładnych, które znajdowały się w świątyni i stanowiły swoistą ofiarę dla Pana. Po tygodniu wymieniano je na 12 nowych sztuk, a stare stawały się wyłączną własnością kapłana. Jednak upewniwszy się co do czystości serc młodzieńców, Achimelek wręczył im chleby. Przekroczył przepis, ale postąpił w poszanowaniu miłości bliźniego w potrzebie. Pan Jezus zakończył wywód jednoznacznym i sugestywnym stwierdzeniem: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest Panem także szabatu” (Mk 2,27-28).

To samo zajście zostało opisane także przez św. Mateusza i św. Łukasza (por. Mt 12,1-8 oraz Łk 6,1-5). W trakcie swojej publicznej działalności Pan Jezus kilkukrotnie podpadał faryzeuszom, łamiąc szabatowe przepisy. Czytamy o tym np. w: J 5,1-18; Mk 3,1-6; Łk 13,10-17; Łk 14,1-6. Czego uczy nas to, że Bóg łamie przepisy?

Być może tytuł tego tekstu jest dla wielu prowokujący, a może nawet kontrowersyjny, ale to bardzo dobrze, szczególnie w tej serii ;) W szkole najczęściej jesteśmy uczeni, że aby być dobrymi chrześcijanami musimy przestrzegać pewnych przepisów, innymi słowy wypełniać przykazania dekalogu. Wtedy w zasadzie możemy być pewni, że rzeczywiście staniemy się całkiem porządnymi wyznawcami Chrystusa, bo będziemy chodzić w niedziele do kościoła, będziemy się wtedy powstrzymywać od prac niekoniecznych, nigdy nie będziemy zabijać ani kraść, itp. Faryzeusze też tak czynili, a nawet o wiele, wiele więcej, a jednak tkwili w pewnej pułapce. W jakiej?

Zanim Izraelitów spotkała kara w postaci niewoli babilońskiej (587 lub 586 do 538 p.n.e.) popełniali poważne wykroczenia przeciw Bożym przykazaniom. Po powrocie do Ziemi Obiecanej z czasem zaczęli nadinterpretować dekalog za wszelką cenę unikając ponownych odstępstw, czemu często towarzyszyły nakładane przez nich dodatkowe obostrzenia i zapisy prawne, dotyczące choćby świętowania szabatu. I tak znalazły się wśród nich takie perły jak droga szabatowa (Żyd mógł w dzień szabatu przejść maksymalnie 1200 metrów) oraz zakaz spluwania w Dzień Pański, aby przypadkiem nie nawodnić jakiejś rośliny, bo byłaby to już praca niekonieczna.

Taka postawa obsesji na punkcie religijnej czystości i 200% pewności, że nie działa się wbrew prawu Bożemu może dotykać np. osoby, które na skutek poważnych grzechów w przeszłości zbyt mocno wydelikaciły swoje sumienia i zaczęły przeginać w drugą stronę, byle tylko być w porządku z dekalogiem. Nie wspominam już o skrupulantach, bo tu dopiero nieraz jest jazda... Tak sobie myślę, że nawet niezależnie od przeszłości i indywidualnej wrażliwości każdemu z nas potrzeba zawsze świeżości w przeżywaniu naszej wiary. Mniej lub bardziej, ale jednak, jesteśmy skłonni do jej formalizowania i biurokratyzacji. Nieraz wkradają się niemal chorobliwe wątpliwości: wolno czy nie wolno; kiedy JESZCZE wolno, a kiedy JUŻ nie? Zobaczmy, co robił Jezus: jadał z grzesznikami, nie potępiał prostytutek, wśród Apostołów był m.in. celnik... Takie przykłady można by mnożyć.

Jakoś, i chyba się ze mną zgodzicie, w prawdziwej wierze jest tak, że nie tyle chodzi o wypełnianie prawa, ale paradoksalnie zdarzają się sytuacje, w których powinniśmy przełamywać jakieś utarte schematy, skostniałe struktury, sztywne przepisy. W konsekwencji nie chodzi o czynienie zła, o przyzwalanie na zło czy łamanie przykazania, lecz dokopywanie się do możliwie największego dobra. Potrzeba tutaj niezwykle wielkiej czujności i wsłuchiwania się w głos Ducha Świętego, żeby osiągnąć duchową elastyczność. Przypomina to nieraz balansowanie na granicy, nawet ryzyko, wprowadzanie elementów rewolucji ducha, dzięki czemu wiara przestaje być sformalizowanym zbiorem praw, ale ciągle żyje, uwzniośla, emanuje młodością i świeżością, która pociąga. Przecież to wszystko właśnie robił Jezus. Tak czyniło bardzo wielu świętych. To pociągało do świętości bardziej niż perfekcjonizm moralno-duchowy faryzeuszy.

Jezus uczy wiary, która uwalnia...

Na koniec zapraszam Was do obejrzenia prawie pięciominutowej dobranocki o. Adama Szustaka, zatytułowanej „Na plecach”. Jakoś tak jej tematyka w mojej skromnej opinii uzupełnia nasze dzisiejsze spotkanie.

Jeśli chcecie poczytać o Bożym paradoksie zaczerpniętym z innej perykopy Ewangelii św. Marka zerknijcie do wpisu #3 Miejmy w sobie trochę z Buszmena (Mk 10,17-31). 10 wpisów z serii pierwszej znajdziecie oczywiście w zakładce Boże paradoksy.

Jak jest ze świeżością mojej wiary: Czy nie jest zbytnio skupiona tylko na przepisach, nakazach i zakazach? Czy przypadkiem nie trzeba jej już trochę przewietrzyć pełnym miłości powiewem łaski Ducha Świętego?

piątek, 5 stycznia 2018

#1radośnik Uwierzmy = rozradujmy się

„Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” (Łk 2,10-11)

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!


Niezmiernie miło mi powitać Was w pierwszym wpisie na Biblijnym Rabanie w nowym roku 2018. Raz jeszcze wszystkiego najlepszego! Zainteresowanych odsyłam na mojego drugiego bloga, gdzie rok 2018 rozpoczął się wcześniej ;).

Tak się składa, że wchodzimy w te nowe 365 dni nader radośnie, bo poprzez serię Radośnik. W sprawie szczegółów odsyłam do wpisu wprowadzającego, a teraz już jedziemy z koksem.

Powyższy cytat z Ewangelii wg św. Łukasza jest nam wszystkim bardzo dobrze znany. Trwamy w okresie liturgicznym, w którym ten fragment jest jakoś szczególnie akcentowany, bo przecież dotyka istoty tego, co świętujemy.

Zerknijmy dzisiaj do perykopy Łk 2,8-20. Możecie dla przypomnienia otworzyć sobie Biblię albo przeczytać tekst na stronie nonpossumus.pl. Pismo Święte już takie jest, że można jakiś fragment czytać wiele razy, a tu nagle ni z tego ni z owego (a najprawdopodobniej z Ducha Świętego) człowiek patrzy na tekst pod innym kątem.


Gerrit van Honthorst, Pokłon pasterzy, 1621
źródło: Gerrit van Honthorst - The Yorck Project: 10.000 Meisterwerke der Malerei. DVD-ROM, 2002. ISBN 3936122202. Distributed by DIRECTMEDIA Publishing GmbH., Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=153010

Zadziwiło mnie już pierwsze zdanie: „W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą”. Tak mi się skojarzyło, że to zdanie mogłoby być symbolem naszego życia, nawet już tu na ziemi. Wszak my też przebywamy w okolicy Pana Boga, On jest cały obecny całkiem niedaleko nas. Jest przede wszystkim w tabernakulum, ale można go znaleźć jeszcze w wielu innych miejscach. A gdzie konkretnie, to o tym mówiliśmy sobie choćby w cyklu Pan Bóg na wakacjach. Jakże często jest też tak, że w naszym życiu panuje jakby noc – noc smutku, niewiary, jakiejś rutyny. I tak trzymamy sobie straż nad naszą „trzodą”; innymi słowy: zajmujemy się naszymi codziennymi obowiązkami i zbyt rzadko uświadamiamy sobie, że tak naprawdę w naszej okolicy (nie chodzi tylko o przestrzeń fizyczną) jest Pan Bóg.

Czas Bożego Narodzenia jest właśnie takim okresem szczególnym, kiedy Pan jasno i konkretnie stara się ukierunkować nasze pragnienia na to, co najważniejsze. Ktoś może powiedzieć: „No dobra, ale gdyby tak naraz stanął przy mnie anioł Pański to wtedy bym uwierzył”. A czy przypadkiem nie zapominamy o uzdrowieniach, cudach (choćby eucharystycznych), nawróceniach i tego typu nadzwyczajnych zjawiskach? Przecież podobnie jak pasterzom, Bóg daje nam na tacy wyłożone znaki. Nie mówi nawet: uwierz na Słowo i koniec kropka. Nie. „Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie” – to nie żadna abstrakcja, tylko konkret. Bardziej współczesny przykład: „Znajdziecie Hostię, gdzie gołym okiem możecie zaobserwować ludzki mięsień sercowy w agonii. Znajdziecie Moje Serce – mówi Bóg”.

Bardzo piękny (jak wszystkie zresztą :) jest wers 16: „Udali się też (pasterze) z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie”. Jakże cenna lekcja! Nie chodzi nawet o to, żebyśmy teraz biegali za cudami i chcieli wszystkiego dotknąć, żeby uwierzyć. Chodzi o to, żebyśmy WRESZCIE uwierzyli, weszli w życie Boże, dali się ogarnąć Miłości Miłosiernej Pana Boga.

Co ma być następnym krokiem? To, czego uczą nas Matka Najświętsza i pasterze. Czytamy, że „Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu”, a pastuszkowie „opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu”. To dwie piękne postawy, które muszą się wzajemnie uzupełniać: trzeba nam dzielić się Bogiem, a zarazem mieć pojemne serce i również w jego cichości zadziwiać się Panem, słuchać Jego głosu.

I wreszcie zdanie puenta: „A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane”. Gdzie wrócili? Do swoich obowiązków. Jeśli zaufamy Bogu to i zmieni się nasze patrzenie na codzienność. Zawierzenie Bogu jest niejako tożsame z ogromną radością. Wiara daje radość! Wiem, że ktoś może powiedzieć: „niby wierzę, ale jakoś trudno przychodzi mi się radować wiarą” lub „mam słabą wiarę, ona jest do niczego”. Przede wszystkim wiara nie oznacza, że będzie zawsze łatwo i przyjemnie ani radość nie oznacza podskoków i ciągłej duchowej ekstazy. Radość czasami może być nawet małym płomykiem nadziei, który nigdy nie gaśnie w sercu, mimo wszystko. Oczywiście najlepiej byłoby, żeby nasza wiara i radość były gorącym wulkanem, ale też nie do końca podoba mi się użalanie nad swoją wiarą. Może być tak, że trzeba się radować tu i teraz z takiego poziomu wiary jaki jest. Jednak zrób wszystko, żeby za chwilę, jutro Twoja wiara wzrosła choć o milimetr. I tak do przodu. Nie zawsze musi to być skok o wiele procent. Może najpierw uciesz się z wiary, która podnosi kamyczek, a przyjdzie czas, że i Twoja wiara będzie góry przenosić. Rozraduj się teraz i już coś zrób, żeby wierzyć mocniej.



I jeszcze jednej rzeczy uczą nas pasterze: prostoty. To właśnie ich Bóg wybrał, choć było wielu lepszych kandydatów patrząc tak czysto po ludzku. Nasza wiara i płynąca z niej radość nie muszą być nie wiadomo jakie, bo nierzadko jest tak, że wielkość jest w tym co proste i nieskomplikowane. Pamiętajmy o tym. Dziś zostawiam Was i siebie z cytatem:

„Ciesz się drobiazgami, a wielkie szczęście wejdzie w twoje życie”
Autor nieznany
żródło: zamyslenie.pl


Wszystkiego dobrego! Z Panem Bogiem.