piątek, 5 stycznia 2018

#1radośnik Uwierzmy = rozradujmy się

„Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” (Łk 2,10-11)

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!


Niezmiernie miło mi powitać Was w pierwszym wpisie na Biblijnym Rabanie w nowym roku 2018. Raz jeszcze wszystkiego najlepszego! Zainteresowanych odsyłam na mojego drugiego bloga, gdzie rok 2018 rozpoczął się wcześniej ;).

Tak się składa, że wchodzimy w te nowe 365 dni nader radośnie, bo poprzez serię Radośnik. W sprawie szczegółów odsyłam do wpisu wprowadzającego, a teraz już jedziemy z koksem.

Powyższy cytat z Ewangelii wg św. Łukasza jest nam wszystkim bardzo dobrze znany. Trwamy w okresie liturgicznym, w którym ten fragment jest jakoś szczególnie akcentowany, bo przecież dotyka istoty tego, co świętujemy.

Zerknijmy dzisiaj do perykopy Łk 2,8-20. Możecie dla przypomnienia otworzyć sobie Biblię albo przeczytać tekst na stronie nonpossumus.pl. Pismo Święte już takie jest, że można jakiś fragment czytać wiele razy, a tu nagle ni z tego ni z owego (a najprawdopodobniej z Ducha Świętego) człowiek patrzy na tekst pod innym kątem.


Gerrit van Honthorst, Pokłon pasterzy, 1621
źródło: Gerrit van Honthorst - The Yorck Project: 10.000 Meisterwerke der Malerei. DVD-ROM, 2002. ISBN 3936122202. Distributed by DIRECTMEDIA Publishing GmbH., Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=153010

Zadziwiło mnie już pierwsze zdanie: „W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą”. Tak mi się skojarzyło, że to zdanie mogłoby być symbolem naszego życia, nawet już tu na ziemi. Wszak my też przebywamy w okolicy Pana Boga, On jest cały obecny całkiem niedaleko nas. Jest przede wszystkim w tabernakulum, ale można go znaleźć jeszcze w wielu innych miejscach. A gdzie konkretnie, to o tym mówiliśmy sobie choćby w cyklu Pan Bóg na wakacjach. Jakże często jest też tak, że w naszym życiu panuje jakby noc – noc smutku, niewiary, jakiejś rutyny. I tak trzymamy sobie straż nad naszą „trzodą”; innymi słowy: zajmujemy się naszymi codziennymi obowiązkami i zbyt rzadko uświadamiamy sobie, że tak naprawdę w naszej okolicy (nie chodzi tylko o przestrzeń fizyczną) jest Pan Bóg.

Czas Bożego Narodzenia jest właśnie takim okresem szczególnym, kiedy Pan jasno i konkretnie stara się ukierunkować nasze pragnienia na to, co najważniejsze. Ktoś może powiedzieć: „No dobra, ale gdyby tak naraz stanął przy mnie anioł Pański to wtedy bym uwierzył”. A czy przypadkiem nie zapominamy o uzdrowieniach, cudach (choćby eucharystycznych), nawróceniach i tego typu nadzwyczajnych zjawiskach? Przecież podobnie jak pasterzom, Bóg daje nam na tacy wyłożone znaki. Nie mówi nawet: uwierz na Słowo i koniec kropka. Nie. „Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie” – to nie żadna abstrakcja, tylko konkret. Bardziej współczesny przykład: „Znajdziecie Hostię, gdzie gołym okiem możecie zaobserwować ludzki mięsień sercowy w agonii. Znajdziecie Moje Serce – mówi Bóg”.

Bardzo piękny (jak wszystkie zresztą :) jest wers 16: „Udali się też (pasterze) z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie”. Jakże cenna lekcja! Nie chodzi nawet o to, żebyśmy teraz biegali za cudami i chcieli wszystkiego dotknąć, żeby uwierzyć. Chodzi o to, żebyśmy WRESZCIE uwierzyli, weszli w życie Boże, dali się ogarnąć Miłości Miłosiernej Pana Boga.

Co ma być następnym krokiem? To, czego uczą nas Matka Najświętsza i pasterze. Czytamy, że „Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu”, a pastuszkowie „opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu”. To dwie piękne postawy, które muszą się wzajemnie uzupełniać: trzeba nam dzielić się Bogiem, a zarazem mieć pojemne serce i również w jego cichości zadziwiać się Panem, słuchać Jego głosu.

I wreszcie zdanie puenta: „A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane”. Gdzie wrócili? Do swoich obowiązków. Jeśli zaufamy Bogu to i zmieni się nasze patrzenie na codzienność. Zawierzenie Bogu jest niejako tożsame z ogromną radością. Wiara daje radość! Wiem, że ktoś może powiedzieć: „niby wierzę, ale jakoś trudno przychodzi mi się radować wiarą” lub „mam słabą wiarę, ona jest do niczego”. Przede wszystkim wiara nie oznacza, że będzie zawsze łatwo i przyjemnie ani radość nie oznacza podskoków i ciągłej duchowej ekstazy. Radość czasami może być nawet małym płomykiem nadziei, który nigdy nie gaśnie w sercu, mimo wszystko. Oczywiście najlepiej byłoby, żeby nasza wiara i radość były gorącym wulkanem, ale też nie do końca podoba mi się użalanie nad swoją wiarą. Może być tak, że trzeba się radować tu i teraz z takiego poziomu wiary jaki jest. Jednak zrób wszystko, żeby za chwilę, jutro Twoja wiara wzrosła choć o milimetr. I tak do przodu. Nie zawsze musi to być skok o wiele procent. Może najpierw uciesz się z wiary, która podnosi kamyczek, a przyjdzie czas, że i Twoja wiara będzie góry przenosić. Rozraduj się teraz i już coś zrób, żeby wierzyć mocniej.



I jeszcze jednej rzeczy uczą nas pasterze: prostoty. To właśnie ich Bóg wybrał, choć było wielu lepszych kandydatów patrząc tak czysto po ludzku. Nasza wiara i płynąca z niej radość nie muszą być nie wiadomo jakie, bo nierzadko jest tak, że wielkość jest w tym co proste i nieskomplikowane. Pamiętajmy o tym. Dziś zostawiam Was i siebie z cytatem:

„Ciesz się drobiazgami, a wielkie szczęście wejdzie w twoje życie”
Autor nieznany
żródło: zamyslenie.pl


Wszystkiego dobrego! Z Panem Bogiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz