sobota, 20 kwietnia 2019

Wielki Post 2019 #15 Stacja XV - Historie prawdziwe

Stacja XV - Historie prawdziwe



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

"Droga Krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", historia piętnasta (ostatnia). O tym, że to nie koniec, ale początek.

Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Anna, Janek, Teresa, Barbara, Marek, Marynia, Czarek, Zosia i Paweł, Sławek, Krysia, Milena, Jurek, Józio, Stanisława i Marian - bohaterowie naszych tegorocznych minirekolekcji wielkopostnych stoją teraz przed zmartwychwstałym Panem. On podchodzi do nich, obejmuje przebitymi przez gwoździe dłońmi i przyciska do piersi z całą mocą. A oni płaczą. Są to łzy radości. Rozpiera ich radość, że po trudach ziemskiego życia nadszedł ten moment spotkania ze Zbawicielem, w którego cierpieniach na swój sposób uczestniczyli niosąc swój krzyż albo pomagając go nieść komuś innemu.

Ten ostatni tegoroczny, wielkopostny odcinek nosi tytuł "Historie prawdziwe" nie dlatego, że bohaterowie, których 15 historii poznaliśmy, rzeczywiście istnieli: ci konkretni z imienia i co do detalu z ich życia. Nie o to chodzi. Chodzi o to, że ich historie są jak najbardziej prawdziwe w życiu tak wielu ludzi na całym świecie, którym nieobce są m.in. niesłuszne pomówienia, zmagania z nieuleczalnymi chorobami, nałogami, śmierć dziecka, nierzadko i na drodze aborcji, itd. To są historie prawdziwe i nieraz jakże tragiczne.

I te nasze wielkopostne spotkania okażą się prawdziwie owocne, jeśli na ich bazie uzmysłowiliśmy sobie, że codziennie na naszych oczach rozgrywają się jakieś wydarzenia z Drogi Krzyżowej Pana Jezusa i co za tym idzie, powinniśmy nie tylko dźwigać nasze własne krzyże, ale i pomagać tym, którzy z ich własnymi krzyżami sobie nie radzą lub po prostu potrzebują czyjejś pomocy.

I jeszcze jeden wniosek, może najważniejszy: niezależnie od różnorodności i ciężarów krzyży, gdzieś tam na horyzoncie widać stację XV - stację Zmartwychwstania. I wszyscy tam idziemy. Wiara nakazuje nam podążać ku światłu, które prędzej czy później wyłoni się w całej swej piękności zza ciemnych chmur naszego życia. I spotkamy Zbawiciela twarzą w twarz i będziemy rozmawiać z Nim, jak z najlepszym Przyjacielem. Bo On nim jest. Zawsze o tym pamiętajmy.


Czy już się cieszę na spotkanie z Panem po śmierci?

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.

Zwycięzca śmierci, piekła i szatana, wychodzi z grobu, dnia trzeciego z rana...



PS Bóg zapłać, że wytrwaliście i wspólnie przeszliśmy przez te 15 stacji i doczekaliśmy Zmartwychwstania. Wiem, że się trochę powtarzam, ale proszę: udostępnijcie tę serię innym, którzy może jeszcze trwają w smutku i rozpaczy. Nawet nie wiecie, jak wiele to Wasze udostępnienie i polubienie tych treści może zmienić w czyimś życiu...

Już jutro Wielkanoc, a właściwie dzisiaj wieczorem rozpoczniemy jej świętowanie Wigilią Paschalną. Z okazji tej pięknej Uroczystości składam Wam najserdeczniejsze życzenia: zdrowia, Bożego błogosławieństwa, odkrywania i pełnienia Bożej woli na co dzień oraz jak najwięcej radości płynącej ze Zmartwychwstania. A także Wam i sobie życzę, abyśmy się kiedyś spotkali z Panem Zmartwychwstałym w niebie. No i nie traćmy zapału w czytaniu, rozważaniu i głoszeniu Słowa Bożego. Wspólnie rabanujmy dalej!

piątek, 19 kwietnia 2019

Wielki Post 2019 #14 Stacja XIV - Dramat Stanisławy i Mariana

Stacja XIV - Dramat Stanisławy i Mariana



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

"Droga Krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", historia czternasta. O wielkiej tragedii, jaka spotkała Stanisławę i Mariana.

Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Stanisława i Marian stoją nad trumną. W niej spoczywa ciało ich syna. Kazik miał nieco ponad 20 lat. Był dobrze zapowiadającym się młodym mężczyzną, studentem ze świetlaną przyszłością. Ponadto właściwie wszyscy uważali go za bardzo dobrego człowieka - uczynnego, serdecznego, z którego twarzy prawie nigdy nie schodził uśmiech.

Tymczasem pewnego razu wracał ze spaceru. Właśnie przebywał na wakacjach u rodziców. Jego obecność sprawiała im wielką satysfakcję; wszak był ich jedynym dzieckiem. Będąc już wcale nie tak daleko domu został potrącony śmiertelnie przez kompletnie pijanego kierowcę. Jego życia nie udało się już uratować. Młode życie zdecydowanie przedwcześnie w nim zgasło. Zawaliły się wszelkie nadzieje, marzenia, przewidywania, plany. Została tylko skromna trumna i zimne zwłoki. No właśnie, ale czy tylko...?

Rodzice Kazika stoją teraz nad tą trumną. W swoich sercach zdobyli się już na przebaczenie winowajcy, który nie okazywał skruchy. Było to dla nich zadanie ponad ich zbolałe i wyczerpane siły, ale przebaczyli. Długo się z tym męczyli i zmagali.

Gdzieś na samym dnie ich serca, pod bardzo grubą warstwą bólu, wyrzutów, rozpaczy, tli się nadzieja; nadzieja, która nie jest matką głupich, ale przewodniczką tych, którzy znają prawdę; tych, którzy wierzą, że Droga Krzyżowa nie kończy się na 14 stacji, ale wypełnia się w poranku Zmartwychwstania.


Czy byłem kiedyś bezpośrednią lub pośrednią przyczyną czyjejś śmierci, nie tylko tej fizycznej, ale i duchowej? Czy zalega jeszcze w moim sercu jakieś nieprzebaczenie? Czy wierzę, że życie ludzkie nie kończy się na zimnych zwłokach w trumnie, ale sięga zdecydowanie dalej; hen poza 14 stację?

Pomódlmy się, proszę, przy tej stacji za wszystkich, którzy stracili kogoś bliskiego, może w bardzo dramatycznych okolicznościach, którzy może nie potrafią czegoś przebaczyć, którzy może stracili wszelką nadzieję. Pod Twoją obronę...


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.


PS Przed nami już tylko jeden tekst w ramach tej tegorocznej wielkopostnej serii. Ukaże się on jutro, w Wielką Sobotę. Serdecznie zapraszam zatem na finał.

środa, 17 kwietnia 2019

Wielki Post 2019 #13 Stacja XIII - Józio maluszek i mamusi brzuszek

Stacja XIII - Józio maluszek i mamusi brzuszek



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

"Droga Krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", historia trzynasta. O Józiu maluszku.

Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Józio póki co mieszka w brzuchu mamy. Jest bardzo niewielkim człowiekiem. Jednak z każdym dniem coraz więcej rozumie i cieszy się, że będzie mógł zobaczyć mamusię, tatusia. To się kiedyś stanie, ale teraz musi jeszcze spędzić trochę czasu w brzuchu mamy.

- Na pewno mamusia i tatuś będą się bardzo cieszyć, jak mnie zobaczą. Jak już przyjdę na świat to najpewniej będę ich oczkiem w głowie. Swoją drogą ciekawe, jak oni wyglądają? Już nie mogę się doczekać! - tak sobie rozmyślał mały Józio.

Im większy rósł, jego radość stawała się coraz większa. Coraz więcej też rozmyślał i zastanawiał się nad coraz poważniejszymi kwestiami.

- Ciekawe, jakie imię wybiorą dla mnie mamusia i tatuś? Na pewno jakieś najpiękniejsze z możliwych. Bo przecież tak bardzo mnie kochają - rozmyślał sobie dalej Józio.

Od czasu do czasu dochodziły go jakieś krzyki i wrzaski ze świata zewnętrznego. Zastanawiał się czasami co by to mogło być, ale pomyślał, że w tamtym zewnętrznym świecie pewnie tak czasami musi być głośno.

- Myślę, że dzień moich narodzin będzie najpiękniejszym w moim życiu i w życiu moich rodziców - Józio już nie mógł się doczekać aż się urodzi.

I nadszedł ten dzień. Ale nie dzień narodzin, lecz... śmierci Józia. Rodzice postanowili dokonać aborcji. Mały Józio marzył o czułym matczynym sercu, miłości rodziców, kochających ramionach. Nie doczekał się. Jego małe ciało zostało zbezczeszczone i nawet nie doczekało się godnego pochówku.


Czy modlę się za dzieci nienarodzone? Czy w jakikolwiek sposób przyczyniłem się do aborcji, choćby poprzez bierność? Co robię, żeby ratować dzieci w brzuchach matek, które uważają, że mają prawo bezwzględnie rozporządzać swoimi brzuchami i decydować o życiu i śmierci znajdujących się w nich ich własnych dzieci?

Jeśli jeszcze nie uczestniczysz w Duchowej adopcji dziecka poczętego warto do niej dołączyć choćby dzisiaj, teraz. Tutaj znajdziesz szczegóły >>> W ten sposób możesz uratować wielu takich małych Józiów przed śmiercią.


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.


PS Dzięki, że jesteś w tym już 13 tekście z serii wielkopostnej. Przed nami jeszcze dwa spotkania. Najbliższe w Wielki Piątek. Wierzę, że Cię nie zabraknie.

piątek, 12 kwietnia 2019

Wielki Post 2019 #12 Stacja XII - Śmierć Jurka

Stacja XII - Śmierć Jurka



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

"Droga Krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", wpis dwunasty. O ostatnich chwilach życia i śmierci Jurka.

Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Jurek jest narkomanem, który mieszka pod mostem. Ma ponad 30 lat. Życie mu się posypało. Kiedyś był nawet całkiem szanowanym nastolatkiem, ale złe wybory i wyboiste życie zaprowadziły go na bruk, a od kilku ładnych lat pod miejski most. Narkotyki (coraz mocniejsze i w większych ilościach), alkohol i wiele innych "zapychaczy" rzadziej niż niegdyś przynoszą mu jakąkolwiek, choćby chwilową radość. Mężczyzna ma postępujące problemy ze zdrowiem i wie, że każdy dzień może być jego ostatnim. W jego głowie od czasu do czasu pojawiają się nawet myśli, żeby jeszcze spróbować, może wyć o pomoc; a nuż ktoś usłyszy...

Wiedział jednak, że gdy tylko pojawiał się w pobliżu ludzi, ci szybko odchodzili jak najdalej, przeszywając Jurka wzrokiem pełnym pogardy, lęku i ironii.

Pewnego razu, po zażyciu kolejnej dawki, czuł, że jego organizm już tego nie wytrzyma. Czuł, że odchodzi z tego świata. Czuł, że to jego parszywe życie wreszcie się kończy. Jednak im bliżej tego końca było, mężczyzna gdzieś w głębinach swojego serca czuł narastające pragnienie. Jeszcze nie wiedział czego, ale powoli uświadamiał to sobie - on pragnął Boga.

Konwulsje wzmagały agonię, którą Jurek przechodził. Tracąc już świadomość mężczyzna poczuł czyjąś dłoń na swojej i majaczyły przed jego oczami sylwetki jakichś ludzi. Już ich nie poznał, ale było mu raźniej odchodzić. Był trochę mniej osamotniony niż zazwyczaj.

Umarł. Byli przy nim prostytutka Mirka i dwóch bezdomnych, również uzależnionych chłopaków: Walek i Stach.

A nad nimi życie toczyło się w najlepsze. Samochody sunęły po moście wioząc wiecznie spieszących się ludzi. Piesi pędzili do pracy lub szkoły albo beztrosko spacerowali. Ktoś robił sobie selfie w cudnych okolicznościach przyrody.

Czy robię cokolwiek, żeby pomóc ludziom pokroju Jurka?

Pomódlmy się, proszę, przy tej stacji za wszystkich pogubionych, konających i zmarłych, aby znaleźli w Panu miłosierną przystań na wieki. Ojcze nasz...


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.


PS Dzięki, że właśnie przeczytałaś/przeczytałeś kolejny odcinek naszych wielkopostnych minirekolekcji. W Wielkim Tygodniu ukażą się jeszcze dwa wpisy i w okolicach Wielkiejnocy finałowy, 15 tekst. Zaproś jeszcze innych do naszej wspólnej lektury. Wspaniałego Wielkiego Tygodnia Ci życzę!

środa, 10 kwietnia 2019

Wielki Post 2019 #11 Stacja XI - Milena przybita do krzyża

Stacja XI - Milena przybita do krzyża



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

"Droga Krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", wpis jedenasty. Dziś stajemy przy stacji jedenastej wraz z Mileną - bohaterką dzisiejszego rozważania.

Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Milena ma 83 lata. Od blisko 60 jest przykuta do łoża boleści. Zanim nieszczęśliwy wypadek spowodował, że w bardzo krótkim czasie straciła władzę w nogach i rękach, była piękną kobietą. Pomimo trudnych czasów, w jakich przeżyła swoją młodość, była szczęśliwą panną, przed którą mimo wszystko rysowała się wcale nie najgorsza przyszłość. Jednak stało się. To było jak wyrok - reszta życia w łóżku, z jedynie bardzo ograniczonymi możliwościami poruszania zniekształconymi rękami. To było niczym ukrzyżowanie - choć bez widocznych gwoździ, to jednak z odczuciami podobnymi do fizycznego krzyżowania.

Bunt, rozpacz, obwinianie wszystkich dokoła? Tego typu reakcje mogły stać się udziałem Mileny. Patrząc tak czysto po ludzku, miała do nich prawo. Ona jednak przyjęła z godnością ten krzyż, do którego została przybita do końca swoich dni. Choroba postępowała. Choć ciało z roku na rok coraz bardziej odmawiało posłuszeństwa, wnętrze Mileny paradoksalnie stawało się coraz piękniejsze - wzrastała, szybowała duchowo. Zachwycała wszystkich swoją postawą.

Życie przyniosło jej jeszcze kilka innych krzyży: śmierć matki, a następnie ojca. Została sama z bratem, który nie wstąpił w związek małżeński. Opiekował się siostrą, choć z każdym kolejnym rokiem ta opieka stawała się coraz bardziej wymagająca. Od czasu do czasu ktoś z rodziny przychodził, żeby wesprzeć mężczyznę w posługach.

Brat miał w zwyczaju, że gdy wchodził do jej pokoju z pokorą zdejmował nakrycie głowy, gdy wcześniej zapomniał tego uczynić. Widział w swojej siostrze świętą za życia.

Milena z biegiem lat częściej niż dawniej traciła pełną świadomość, ale jeśli tylko te okresy mijały, zachowywała świeżość i bystrość umysłu. Niektórzy nawet przychodzili do niej po rady i... pociechę, gdy zmagali się z jakimiś problemami. Milena swoje cierpienia i modlitwy ofiarowała w bardzo wielu intencjach, głównie tych, które jakże często polecano jej pamięci.

Gdy wreszcie przyszedł koniec jej życia nikt nie miał wątpliwości - to była święta osoba, której życie było jak gdyby rozłożoną w czasie stacją XI Drogi Krzyżowej Chrystusa, stopniowym konaniem. Bez złączenia z męką Jezusa jej cierpienia byłyby kompletnym bezsensem, jednakże w zjednoczeniu z Mistrzem, jej ofiara przyniosła niezliczoną ilość dobrodziejstw, które w pełni poznamy zapewne po drugiej stronie życie - ile zawdzięczamy osobom takim jak Milena.

Jaki jest mój stosunek do ludzi pokroju Mileny - uważam ich za niepotrzebny balast dla "zdrowych" czy też widzę w nich cichych bohaterów świata? Czy odwiedzam chorych i cierpiących, szczególnie tych z mojej rodziny lub mieszkających w pobliżu? A może kimś powinienem się zaopiekować...?


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.


PS Dzisiejszą historię oparłem na życiu pewnej osoby, którą znałem nieosobiście, ale wiedziałem od innych o jej świątobliwym życiu. Pozmieniałem tylko imiona i osoby oraz niektóre szczegóły. Podajcie dalej tę historię, żeby inni też mogli przeczytać. Bóg Wam zapłać.

piątek, 5 kwietnia 2019

Wielki Post 2019 #10 Stacja X - Krysia z godności obnażona

Stacja X - Krysia z godności obnażona



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

"Droga Krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", wpis dziesiąty. Historia pewnej Krysi.

Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Krysia jest nastolatką, bardzo dobrą uczennicą, podziwianą przez koleżanki i kolegów za swoją dobroć i urodę. Jej godną uwagi cechą jest też wielka skromność i pokora. Odrzuca zaloty wielu adoratorów, a szczerze zaprzyjaźnia się z niejakim Filipem. Chłopak odprowadza ją czasami ze szkoły do domu. Ona w ramach podziękowania czasami udziela mu korepetycji z matematyki, z którą Filip nieszczególnie sobie radzi.

Pewnego razu nastolatkowie umówili się w piątkowy wieczór w parku na wspólny spacer. Filip przybył pierwszy na wyznaczone miejsce. Umówiona pora już minęła. Krysi wciąż nie było. Nie odbierała telefonu. Chłopak zaczął się niepokoić i postanowił udać się do domu dziewczyny. Zastał rodziców, którzy oznajmili mu, że Krysia wyszła już jakiś czas temu na spotkanie z nim. Nawet im o tym powiedziała. Była bardzo szczęśliwa.

Odczekali chwilę, ale dziewczyna nie dawała oznak życia. Rozpoczęły się poszukiwania, w które zaangażowano policję. Noc i pierwszy dzień poszukiwań nie przyniosły żadnych poszlak ani tym bardziej rozwikłania sprawy.

Dopiero kolejnego dnia ktoś przybył z informacją o czarnym samochodzie, który kręcił się niedaleko lasku, którym prawdopodobnie przechodziła Krysia. Postanowiono zbadać tę poszlakę.

W końcu policja ustaliła czyj to był samochód i udało się wytropić dom sprawców. Okazało się, że w sprawę zamieszany był jeden z kolegów klasowych Krysi. Policja wtargnęła do mieszkania, obezwładniła czterech młodych chłopaków, którym przewodził dwudziestokilkuletni mężczyzna. Udało się też odnaleźć poszukiwaną w małej izdebce - skrępowaną, sponiewieraną i pozbawioną godności. 

Dziewczyna była zrozpaczona do granic możliwości. Gdy zobaczyła Filipa, jej żałość zdawała się jeszcze potęgować. On tylko przytulił ją i nawet nie starał się pocieszać, ale po prostu był.

Porywaczy i sprawców ukarano, ale Krysia długi czas dochodziła do siebie po tym, co przeszła. I choć może to frazesy, to jednak jest to prawda, że pomogła jej wiara i dobrzy ludzie. Szczególnie zaś Filip. Po latach zostali szczęśliwym małżeństwem. Choć swego czasu oprawcy skrzywdzili Krysię, to jednak nie zniszczyli najgłębiej ukrytych pokładów jej godności. Tej godności nikt i nic nie było w stanie jej pozbawić.


Jaki jest mój stosunek do ludzkiej godności? Czy nie odzieram innych z "szat" godności czy to przez złe słowa (szczególnie oszczerstwa i obmowy), nieskromne spojrzenia lub niegodziwe czyny? Co robię, żeby przywracać innym godność? Komu dziś mogę przywrócić godność (a może to ja kiedyś tę osobę pozbawiłem godności...)?


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.


PS Prawdopodobnie w sytuacji w jakiś sposób podobnej do tej, jaką przeżywała fikcyjna bohaterka Krysia, jest w świecie realnym wielu ludzi. Polub i udostępnij ten wpis. Może w ten sposób uratujesz im życie?

środa, 3 kwietnia 2019

Wielki Post 2019 #9 Stacja IX - Sławek, czyli ileż można... (uwaga: mocny wpis!)

Stacja IX - Sławek, czyli ileż można...



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

"Droga Krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", wpis dziewiąty. Przed nami historia nr 9, którą czytajmy rozważając oczywiście stację IX Drogi Krzyżowej.



Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


- Wytrzyma czy nie wytrzyma? - zastanawia się Sławek, trzydziestokilkuletni ojciec wychowujący samotnie sześcioletnią Justynkę. Jest pogodny, kwietniowy dzień. Za oknem życie się toczy jakby nigdy nic: od czasu do czasu przejedzie jakieś auto, ktoś spieszy się dokądś, ktoś znów niespiesznym krokiem prowadzi psa na spacer. A Sławek nadal zastanawia się czy ten sznur wytrzyma pod naporem jego ciała, czy może z kretesem przekreśli jego plany skrócenia sobie męki na tym, jak mówi, popapranym świecie.

Jeszcze raz podchodzi do drzwi pokoju. Zamknięte. Kilka razy przemierza pokój w tę i we w tę. Raz po raz zerka na przymocowany u sufitu sznur.

- Chyba wytrzyma... - Sławek nie ustaje w przemyśleniach.

W końcu podsuwa stołek, wchodzi na niego i drżącymi rękami z trudem zakłada sobie sznur na szyję. Pot występuje na całe jego ciało: to już za moment, tylko odepchnąć stołek i po sprawie. Ale czy sznur wytrzyma...

Naraz przed oczyma Sławka przechodzi całe jego życie. Pasmo upadków i błędów. Pierwszy upadek, potem drugi i kolejne; cały ciąg... Nie pomogły słowa groźby, nie pomogły słowa otuchy, nie pomogła terapia. A było już momentami całkiem dobrze. I wydawało się... Ale taki happy end to tylko w książkach i filmach się zdarza. Nie w parszywym życiu! - Ta ostatnia myśl była decydująca. Sławek odepchnął stopą stoliczek. W oczach mu pociemniało...

Wtem usłyszał uderzenia małych piąstek w zamknięte drzwi. Choć jego przytomność nieco się już zaćmiła słyszał dobrze: to Justyna rozpaczliwym głosikiem błagała, wołała, krzyczała:

- Tata, tata, wróć! Ja sama! Ja się boję! Tataaaa...!!!

Nie wiadomo do końca jakim sposobem, ale udało się Sławkowi odruchowo przytrzymać stołeczek szpicem buta. Dzięki temu sznur nie zacisnął się jeszcze całkowicie na jego szyi. 

Nastąpiła nieziemska walka. Krzyki dziecka z jednej strony i zmagania Sławka o zachowanie życia z drugiej. Walka trwała chwil kilka, gdy wtem stoliczek jednak się przewrócił i Sławek zawisł na sznurze. Szamotał się i walczył. Chyba nigdy jeszcze w swoim życiu nie modlił się tak szczerze jak teraz. Nagle w ułamkach sekund poczuł wielką miłość ojcowską do dziecka, które z coraz większą rozpaczą uderzało w drzwi, jakby przeczuwając najgorsze. Sławek jak we mgle widział sylwetkę Justynki przez matową szybę drzwi pokojowych.

Zatem chwil kilka walka trwała. Wtem stał się cud. Sznur nagle zerwał się tuż przy suficie i Sławek spadł na podłogę pokoju. Jakiś czas spędził na ziemi półprzytomny. Gdy się ocknął zerwał sznur z szyi, poderwał się z obolałymi plecami, podbiegł do drzwi i otworzył je: widok, który tam zobaczył, wstrząsnął nim do głębi. Justynka leżała skulona w kąciku korytarza i cicho łkała. Gdy zobaczyła tatę, chwilę patrzyła na niego modrymi oczkami nie dowierzając czy to prawda, ale za moment zerwała się i rzuciła się kochanemu tacie na szyję. On również ją przytulił i oboje płakali rzewnie. Jakże inaczej odczuwał zaciśnięte wokół szyi rączki dziecka niż jeszcze niedawno bezlitosny sznur. Ale dlaczego on się zerwał...?

Gdy już tak popłakali, dziecko weszło do pokoju i zobaczyło zerwany sznur na podłodze.

- Tata, ty też się bawiłeś tym sznureczkiem? Ja się nim wczoraj bawiłam. Wiesz, że w jednym miejscu udało mi się nawet trochę go naciąć nożyczkami? Ale jestem mała i nie mogłam tak całkiem, bo mi siły brakło. A tatusiowi się chyba udało go przeciąć?

Sławek o mało nie zemdlał... Początkowo chciał skrzyczeć córkę, że bez jego wiedzy bawiła się nożyczkami, ale dziwne to było dla niego, że pod jego nieobecność mała musiała znaleźć sznur w jego pokoju i nieświadomie... uratowała mu życie, bo sznur się zerwał. Mężczyzna był tak przerażony przygotowaniami do odebrania sobie życia, że nie zauważył uszczerbku na sznurze.

Teraz podszedł do córki, jeszcze raz ją przytulił i powiedział:

- Dziecko, nawet nie wiesz jakim jesteś mocarzem. Wybacz mi, że ja też się dzisiaj bawiłem sznurem.

- To tatuś mi przebaczy, że się bawiłam nożyczkami? - zapytała ze słodką minką Justynka.

- Tak, córuś, tak. Ale to ty powinnaś przebaczyć mnie - zagadnął Sławek.

- Wybaczam, ale niech się tatuś już sznureczkiem nie bawi - odpowiedziało dziecko.

- Nie, córuchno, nie będę. - Sławek wiedział, że Justynka nie jest świadoma oczywiście, jak Sławek jeszcze niedawno bawił się sznurkiem. Tym mocniej teraz przytulił ją, a ona przytuliła się do niego.

Po tym wydarzeniu nie wszystko się zmieniło jak za dotknięciem magicznej różdżki. Sławek nadal nie wiedział czy nie odbiorą mu praw do opieki nad córką. Jednego był jednak pewien: raz jeszcze zrobi wszystko, żeby się nie poddać depresji i najróżniejszym życiowym przeciwnościom. Już nie powie sobie ileż można... Dla córki można wszystko, byleby nie zostawić jej na tym świecie samej, nie uciekać przed kłopotami. Zrozumiał, że tego mu nie wolno!!! Choćby nawet ktoś miał go zabić, on już sam nie targnie się na swoje życie.


Czy ja nie próbowałem odebrać sobie życia, czy nie planowałem tego choćby w myślach? Czy nie stałem się dla kogoś bezpośrednią albo pośrednią przyczyną samobójstwa, albo myśli samobójczych? Czy szanuję swoje i cudze życie, i czy czuję się za nie odpowiedzialny bez względu na wszystko? Czy staram się ufać Panu Bogu bez względu na wszystko?


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.


PS Dotknął Cię ten tekst? Może kogoś innego też dotknie... Podaj dalej.