środa, 20 marca 2019

Wielki Post 2019 #5 Stacja V - Pomocny Marek

Stacja V - Pomocny Marek



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

"Droga krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", wpis piąty. Kolejna historia oparta na faktach.

fot. lechenie-narkomanii, Pixabay.com


Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Marek jak każdego piątku zmierza i tego dnia na peron. Jest szczęśliwy, gdyż za nim trudny tydzień w pracy i wreszcie może udać się do domu na weekend i spędzić go z rodziną.

Jest już na miejscu, spogląda na zegarek i widzi, że ma jeszcze kilka minut czasu do przyjazdu pociągu. Nuci sobie pod nosem jedną z ulubionych melodyjek. Przechadza się to tu to tam. Wreszcie postanawia przysiąść na moment na pobliskiej ławeczce. Siadając miał głowę utkwioną w suficie i jakież było zdziwienie, gdy nagle zauważył jakiegoś jegomościa leżącego na drugim końcu ławki. Nieznajomy ocknął się na skutek poruszenia ławki spowodowanego gwałtownym siadaniem Marka.

Pierwsze uczucie, jakie zrodziło się w sercu Marka, to obrzydzenie i odraza. Obcy wyglądał strasznie, niemal jak uosobienie narkomana, alkoholika, i czego tam jeszcze najgorszego chcecie. Marek szybko wstał, spodziewając się, że nieznajomy zaraz zaserwuje mu jakąś niecenzuralną wiązankę na dzień dobry. Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku, z którego miał nadejść pociąg.

Nagle słyszy za sobą słowa - niewyraźne, ale dobrze słyszalne:

 - Błagam cię, pomóż mi...

Marek przyspieszył, jak gdyby chciał zapomnieć o całym tym spotkaniu i prośbie. Pociąg właśnie nadchodzi, pasażerowie ustawiają się, chcąc jak najszybciej zająć miejsca w maszynie. Marek waha się. To nie daje mu spokoju. Mimowolnie spogląda w tamto miejsce i widzi tego nieznajomego, który wyciąga ku niemu rękę. Mężczyzna odwraca głowę, ale gdy spogląda znowu, widzi to samo. Zdecydował: musi pomóc temu chłopakowi.

Podchodzi do obcego i nawiązuje się miedzy nimi rozmowa. Narkoman odpowiada całkiem rzeczowo i świadomie, choć jest bardzo sponiewierany przez używki. Koniec końców zawiązuje się miedzy nimi nić sympatii. Marek dowiaduje się, gdzie w okolicy znajduje się jakieś schronisko czy przytułek. Znajduje takie miejsce. Prosi o taksówkę i jedzie tam z chłopakiem. Ludzie widzący go w towarzystwie Józka (bo tak ma na imię chłopak), spoglądają z pogardą i ironicznie się uśmiechają. Marek stara się na to nie zwracać uwagi.

Pracownicy przytułku przyjmują Józka. Marek na odchodnym zostawia jeszcze pewną sumę pieniędzy na utrzymanie chłopaka. Potem łapie jeszcze ostatni autobus do domu i wraca bardzo późno. Mimo potwornego zmęczenia jest szczęśliwy i postanawia odwiedzić Józka, gdy tylko w poniedziałek będzie znów w pracy.


Co ja zrobiłbym na miejscy Marka? Zaopiekowałbym się nieznajomym narkomanem, proszącym o pomoc, czy może uciekłbym od tej sprawy tak daleko jak tylko się da? A może już kiedyś uciekłem...?


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.


PS Dla przypomnienia wrzucam linka do podobnego zdarzenia, opisanego w jednej z opowieści wakacyjnych >>>


Podaj dalej, żeby inni też mogli skorzystać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz