niedziela, 26 kwietnia 2020

Tydzień Biblijny 2020

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!


fot. congerdesign (Pixabay.com)
Blog Biblijny Raban powstał w Tygodniu Biblijnym 2017. W 2018 r. spotykaliśmy się po raz pierwszy codziennie na rozważaniu Słowa Bożego. W tamtym roku również spotykaliśmy się na Biblijnym Rabanie w ramach Tygodnia Biblijnego. W tym roku czas na Tydzień Biblijny 3 :), który będzie wyglądał podobnie, ale trochę inaczej.

Konferencja Episkopatu Polski zachęca, abyśmy każdego dnia publikowali w internecie swoje ulubione cytaty z Biblii, które tego konkretnego dnia najmocniej do nas przemawiają. Jest to akcja #BibliaNaDziś.

Każdego z tych siedmiu dni zaproponuję na blogu krótki komentarz do jednego zdania (fragmentu) z czytania i/lub psalmu i/lub Ewangelii dnia. Oczywiście możecie w mediach publikować też zdania z całej Biblii, które Was w danym dniu szczególnie inspirują, ale oprócz tego chciałbym Was zachęcić do codziennego pochylania się nad Słowem Bożym oferowanym przez Kościół na dany dzień. Wybierzmy z niego jedno, dwa, trzy, może w niedzielę max. 4 zdania (fragmenty) i opatrzmy komentarzem.

W mediach społecznościowych nasze posty/tweety publikujmy z adnotacjami #BibliaNaDziś oraz #OkruchNaDziś. Hasłem tegorocznej Niedzieli Biblijnej, która jest IV Narodowym Dniem Czytania Pisma Świętego, są słowa: "Misterium Słowa, które stało się Chlebem życia". W związku z tym termin "okruch" dobrze pasuje.

Bardzo gorąco zachęcam Was wszystkich do wrzucania swoich propozycji pod tym postem i w mediach społecznościowych. Odwagi! Twoja odpowiedź może kogoś naprawdę zainspirować.


Tydzień Biblijny 2020
26 kwietnia - 2 maja

Czytania z dnia znajdziecie m.in. w Niezbędniku katolika >>> 


2 maja - sobota (przeniesiona uroczystość NMP Królowej Polski)

"Świątynia Boga w niebie się otwarła, i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego świątyni" (Ap 11,19)

Jak może pamiętamy, po zburzeniu pierwszej świątyni jerozolimskiej w 587 lub 586 r. p.n.e. zaginęła Arka Przymierza. Potem w Piśmie Świętym już o niej nie czytamy. Pojawia się dopiero w tym fragmencie - w Apokalipsie św. Jana. Być może jej historia uczy nas, że my czasem tu na ziemi gonimy, szukamy szczęścia, może nawet nasza gonitwa ukierunkowana jest na cuda, święte wizje; pragniemy religijnych doznań. To są w gruncie rzeczy bardzo piękne pragnienia, ale mogą się wypaczyć. Tymczasem prawdziwe i najbardziej autentyczne szczęście czeka na nas w niebie. I nie tracąc łączności z ziemią póki żyjemy, powinniśmy nieustannie w zdrowy sposób iść ku Niebu.

"Błogosławiona jesteś, córko, przez Boga Najwyższego, spomiędzy wszystkich niewiast na ziemi, i niech będzie błogosławiony Pan Bóg, Stwórca nieba i ziemi" (Jdt  13,18) 

Bardzo piękna i zdrowa pobożność. Z jednej strony mamy pochwałę niewiasty (dosłownie Judyty, ale my chrześcijanie widzimy tu zapowiedź chwały Maryi), lecz w konsekwencji Jej wielkość ogniskuje się i skupia na Bogu. Ona jest pobłogosławiona przez Niego i Jej błogosławieństwa wypływają z łaski Bożej.
Czy w ten sposób patrzę na Matkę Bożą i wszystkich pobłogosławionych przez Boga?


"Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. (…) On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie" (Kol 1,12.17) 

To zdaje się podstawowy powód do wdzięczności Bogu: uzdolnił nas do bycia świętymi. Przecież to jest podstawa. Wszystko inne to tylko dodatki.
Chrystus jest wcześniejszy niż wszystko i wszyscy, a na dodatek wszystko w Nim ma istnienie. Wszystko i wszyscy jesteśmy przepełnieni Bogiem, więc dlaczego tak często jesteśmy tak nierozumni i żyjemy, jakby na Bogu nam nie zależało? Przecież życie bez Boga jest bez sensu.

"Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena" (J 25,19)

I obok naszych różnych krzyży stoi Matka Boża, bliscy, przyjaciele.
Czy jednak już cieszymy się z tego, że w Niebie będziemy przy tronie Bożym z Maryją, bliskimi i świętymi? Tu jesteśmy tylko przechodniami, nasz dom jest tam.
Czy wytrwale, razem z Maryją i świętymi, zmierzam do tego TAM, które urzeczywistnia się już TU...


1 maja - piątek (ze wspomnienia św. Józefa Rzemieślnika)

"A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął" (Rdz 2,2)

W Starym Testamencie mamy wzmianki o tym, że Bóg się zmęczył, zapłonął gniewem albo że jest zazdrosny. To może nam się wydawać dość dziwne, bo przecież Bóg to Bóg, a zatem nie powinien odczuwać ludzkich nastrojów i stanów. To w pewnym sensie prawda - te biblijne opisy próbują ludzkim językiem „włożyć” Nieogarnionego Boga w jakieś ludzkie kategorie. Z drugiej jednak strony tego typu opisy wydają się subtelnymi zapowiedziami przyjścia Pana Jezusa na ziemię. Przecież Chrystus jako człowiek męczył się, był głodny, jeśli trzeba było to i zdenerwował się świętym gniewem na przekupniów w świątyni, zapłakał nad grobem Łazarza, itp. Bóg w niektórych aspektach okazał się bardziej ludzki niż my jesteśmy, aby nas przyciągnąć ku Swojej Boskości. Paradoks wiary…

"Naucz nas liczyć dni nasze, byśmy zdobyli mądrość serca" (Ps 90,12) 

Współcześnie mamy bardzo wiele najróżniejszych planów, harmonogramów, narzędzi pomagających porządkować nasze zadania i sprawy, które mamy załatwiać w pracy czy na co dzień.
Jest nawet odrębna dziedzina wiedzy jaką jest zarządzanie czasem. Generalnie wiele mamy zarządzań. Fragment dzisiejszego psalmu też mówi o liczeniu, ale wskazuje coś arcyważnego - przypomina o potrzebie zdobywania mądrości serca. Jeśli nie wiadomo jak dokładnie zaplanujemy czas, ale to wszystko będzie tylko bezsensowną, choć uporządkowaną gonitwą, ale jednocześnie zapominamy o wzrastaniu w Bożej mądrości, to na co to wszystko…?


"I niewiele zdziałał tam (w rodzinnym Nazarecie) cudów z powodu ich niedowiarstwa" (Mt 13,58)

Możemy pokusić się o stwierdzenie, że Pan Jezus płaci cenę za to, że przyszedł na świat jako syn cieśli i ubogiej dziewczyny. Przecież gdyby przybył na obłoku z wielką pompą i fetą, miałby szansę pociągnąć rzesze za sobą i zdobyć sobie ludzi; ale czy wtedy zdobyłby ich serca? A to serce jest najważniejsze. Tak prawdziwie do serca można dostać się tylko na drodze pokory i uniżenia. Jezus zrobił więc wszystko, ale na drodze stanęła ludzka wola.
Tak naprawdę, aby przyjąć Chrystusa, potrzebujemy tylko i aż przyjąć Go swoją wolą? Czy już przyjąłem Chrystusa, jak zrobił to choćby Jego zacny Opiekun - św. Józef?
 

30 kwietnia - czwartek

"Wstań i pójdź około południa na drogę, która prowadzi z Jerozolimy do Gazy: jest ona pusta" (Dz 8,5)

Oto Anioł Pański posyła Filipa (nie chodzi o Apostoła, ale jednego z tzw. Siedmiu). Dość dziwnie w tym poleceniu brzmi zwrot: jest ona (droga) pusta. Skoro jest pusta, to jaki sens ma tam moja misja - chciałoby się zapytać? Czasami możesz być posłany tam, gdzie po ludzku nic się nie da zrobić. A może właśnie Twoim zadaniem jest, żeby przyprowadzić tylko tego jednego - „dworzanina egzotycznej królowej”? Może on właśnie Ciebie potrzebuje i tylko Ty jesteś niezbędny, żeby pokazać mu Jezusa?

"Przyjdźcie i słuchajcie mnie wszyscy, którzy boicie się Boga, opowiem, co uczynił mej duszy" (Ps 66(65),16) 

W Tygodniu Biblijnym taki zwrot może brzmi trochę dziwnie, bo to zazwyczaj słyszymy, że my mamy iść i głosić innym Ewangelię. A tutaj czytamy, że oni niech przyjdą do nas i nas słuchają. Jest w tym pewna słuszność: jeśli ktoś choćby w swoim sercu nie podejmie decyzji, że chce przyjść i nas posłuchać, to możemy sobie gonić w nieskończoność, nawet swoim sercem za jego sercem, a może z tego nic nie wyniknąć. Panie, otwieraj serca tych, do których nas posyłasz, abyśmy nie tylko my do nich wychodzili, ale aby i oni wychodzili nam naprzeciw i chcieli nas słuchać.

"Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał" (J 6,44)

Ten fragment pięknie dopełnia powyższy - to zawsze do Boga należy inicjatywa. My musimy dawać z siebie maksimum, nasi słuchacze muszą chcieć nas słuchać, ale to Bóg decyduje o chceniu lub niechceniu, o zamknięciu lub otwartości. Czy modlę się o otwartość serca dla mnie i bliźnich?
 

29 kwietnia - środa

"krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu" (1 J 1,7)

Pisząc o krwi Chrystusa, św. Jan bardzo dobrze wie, co ma na myśli. Jest on jedną z najbardziej kompetentnych osób, żeby wypowiadać się w tym temacie. Przecież jako jedyny z Apostołów wytrwał pod krzyżem. Nie było tam nawet pierwszego papieża! Jan wie, że krew Jezusa nie jest narzędziem pomsty na tych, którzy zabili lub opuścili Syna Bożego, ale zdrojem Miłości Miłosiernej oczyszczającym z wszelkiej nieprawości. Jak często modlę się Koronką do Bożego Miłosierdzia i litanią do Krwi Chrystusa?

"Wie On, z czegośmy powstali, pamięta, że jesteśmy prochem" (Ps 103(102),14) 

Bóg wie, ale my często zapominamy i popadamy w skrajności - albo uważamy się za uczynionych z jakiejś bliżej nieokreślonej niezniszczalnej materii, samowystarczalnej i wszechmocnej bez Boga, albo za absolutnie nic, a nic nieznaczących, dla których nie ma żadnego ratunku. Tymczasem spojrzenie Boże jest oczywiście właściwe: tak, jesteśmy tu na ziemi tylko prochem, ale jakże cennym w oczach Bożych. Czy wierzę, że na prochu nie kończy się moje życie…?
 
"Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie" (Mt 11,26)

„Upodobanie”, „zechce objawić” - w tej perykopie Ewangelii nacisk położony jest na odwieczne wyroki i zrządzenia Boże. To jest kwintesencja naszej wiary i życia.
Czy już żyję tym, co podoba się Bogu, a przynajmniej czy staram się poznać te upodobania, choćby poprzez częstą lekturę Biblii?


28 kwietnia - wtorek

"Wy zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu" (Dz 7,51)

Mocne określenie… Św. Szczepan w rozmowie z uczonymi i członkami Sanhedrynu używa tzw. kwantyfikatora wielkiego: „zawsze”. Nie mówi „czasami” ani nawet „często”, ale najmocniej - „zawsze”. Od czasu do czasu słyszy się, żeby w rozmowach unikać określeń typu „zawsze”, „nigdy”, „całkowicie” itd.; szczególnie, jeśli z kimś się kłócimy; bo najczęściej takie określenia nie są prawdziwe, bo przecież nawet jeśli ktoś bardzo często się spóźnia, to jednak najprawdopodobniej niezupełnie zawsze albo jeśli ktoś często mówi coś głupiego, to chyba jednak od czasu do czasu powie coś mądrzejszego, a przynajmniej neutralnego. Tymczasem jednak Słowo Boże, będącym natchnionym, nie bez przyczyny odnotowuje słowo „zawsze” wypowiedziane przez Szczepana. To pokazuje dramat jego rozmówców, którzy są całkowicie zamknięci na Boga.
Czyż może być większy dramat niż całkowicie zamknięcie nie tylko oczu czy uszu, ale przede wszystkim serca na Boże Słowo?

"Ty bowiem jesteś moją skałą i twierdzą" (Ps 31,4) 

Pamiętamy, jak Pan Jezus zapowiedział Szymonowi, że on będzie Piotrem, opoką, skałą, na której Chrystus zbuduje swój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. Tymczasem w tym psalmie to człowiek pragnie, żeby Bóg był jego skałą i twierdzą. Jakieś piękne odwrócenie ról w Nowym Testamencie… Jezus zaprasza swoich namiestników w osobie św. Piotra, aby nie tylko liczyli na Bożą pomoc, ale otwierali się na nią, samymi będąc warowniami i twierdzami strzegącymi Bożych spraw.

"Panie, dawaj nam zawsze ten chleb!" (J 6,34)

Zauważmy, że we wczorajszym fragmencie Ewangelii lud zwracał się do Chrystusa jeszcze per „Rabbi”, dziś już „Panie”. Dokonała się zmiana; przejście od nazywania Jezusa „Mistrzem i Nauczycielem” do uznania Go za Pana. Lud, mówiąc językiem młodzieżowym, zaczyna czaić sytuację. Wtedy dopiero Chrystus odkrywa karty i mówi, że to On jest „Chlebem życia”. Poznawanie Pana zazwyczaj jest procesem, poprzez który stopniowo wchodzimy w sprawy Boże. Na którym etapie tego procesu jesteśmy ja i Ty?


27 kwietnia - poniedziałek

"A wszyscy, którzy zasiadali w Sanhedrynie, przyglądali się mu uważnie i zobaczyli twarz jego, podobną do oblicza anioła" (Dz 6,15)

W świecie nam współczesnym również jakże często bywa, że wielu ludzi w różnoraki sposób przystępuje do rozprawy z wieloma "Szczepanami" - ludźmi, którzy autentycznie idą za Chrystusem. Co gorsza, nierzadko właściwie brak nawet porządnych rozpraw, gdzie oskarżeni mogliby podać swoje racje, bo najczęściej całe błoto wylewa się na sprawiedliwych poprzez hejt i anonimowe bluzgi. W postawie tych, którzy są ośmieszani, jest jednak coś niebańskiego; coś, czego gdzieś w głębi pragną także ci, którzy ferują pomówienia - oni, oskarżyciele, też gdzieś w odmętach serc pragną pokoju, radości, pewności, które emanują nie tylko z twarzy, ale postawy ludzi idących za Panem. A po której ja jestem stronie..?

"Wyjawiłem Ci moje drogi, a Ty mnie wysłuchałeś" (Ps 119(118),26) 

Cóż za piękna, Bosko-ludzka intymność. Zazwyczaj w czytaniach bywa tak, że to człowiek stara się poznać i zrozumieć Boże drogi i nimi iść, a tutaj to człowiek opowiada Bogu o swoich drogach i Bóg odpowiada. Żyliśmy już taką intymnością - było to w raju. Po grzechu pierworodnym trochę się to popsuło, ale ciągle możemy do tego powracać. Gdzie? Choćby w spowiedzi św. i na modlitwie. To są mosty, po których wracamy do Pana.


"Gdy zaś odnaleźli Go na przeciwległym brzegu, rzekli do Niego: «Rabbi, kiedy tu przybyłeś?»" (J 6,25)

Dzisiejszy fragment Ewangelii pośrednio wskazuje na pewne niebezpieczeństwo, z którym możemy się zetknąć w kontakcie ze Słowem Bożym. Otóż podobnie jak ludzie, którzy szukali Jezusa po rozmnożeniu chlebów możemy tylko skupić się na cudach, dziwnych zjawiskach, sekwencji faktów i zdarzeń, ale może nam w tym wszystkim umknąć istota, czyli Pan Jezus. Zauważmy, że ludzi zwracają się do Jezusa "Rabbi". A może gdyby Go tak naprawdę poznali, powinni zawołać "Panie"?
A kim dla mnie jest Chrystus? Tylko Nauczycielem czy przede wszystkim Panem i Bogiem...?


26 kwietnia - Niedziela Biblijna

"W dniu Pięćdziesiątnicy stanął Piotr razem z Jedenastoma i przemówił donośnym głosem" (Dz 2,14)

Św. Piotr był koniec końców pojętnym uczniem Chrystusa. Zapamiętał, że gdy Pan Jezus wskrzeszał Łazarza zawołał głośno na niego i kazał mu wyjść na zewnątrz. Teraz Piotr głośno przemawia do zebranego ludu. Nie chodzi już jednak w tym przypadku o wskrzeszanie kogoś z fizycznej śmierci, ale przywrócenie do życia ludzi umarłych duchowo. Ponadto trochę symbolicznie możemy powiedzieć, że Piotr pragnie oznajmić zmarłemu od wieków królowi Dawidowi, że żyje jego Potomek, który także i jemu przyniósł wybawienie z Szeolu.

"Ty ścieżkę życia mi ukażesz, pełnię radości przy Tobie" (Ps 16(15),11) 

Tę właśnie ścieżkę życia już nam ukazał Jezus Chrystus: "Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem". To w Jezusie jest pełnia radości.

"On był wprawdzie przewidziany przed stworzeniem świata" (1 P 1,20)

Dzięki Bożej łasce i woli, byśmy w ogóle zaistnieli, zostaliśmy włączeni w odwieczny, a w zasadzie przedwieczny plan Stwórcy. Tu nie ma przypadku. Cały Stary Testament i Nowy to wielka historia zbawienia. Nasze życie to nie przypadek, ale szalenie ważna sprawa. Jak zamierzam przeżyć wieczność? Gdzie...? To tylko ode mnie zależy.

"On okazywał, jakby miał iść dalej" (Łk 24,28)

Czasami możemy w życiu odnieść wrażenie, jakoby Chrystus miał zamiar iść dalej, jakby może nie do końca obchodziły Go nasze sprawy. To trochę tak jak w przychodni lekarskiej: człowiek chce się wyżalić, a doktor zdaje się nie mieć czasu. Może ta postawa Jezusa jest zachętą, żebyśmy wzbudzili w sobie prawdziwe pragnienie bycia z Nim.
Czy Chrystus jest mi rzeczywiście potrzebny?
Czy obchodzi mnie On bardziej niż wszystko i wszyscy?
Czy maksymalnie pragnę z Nim przebywać i robię wszystko, żeby On ze mną był...?

 

sobota, 25 kwietnia 2020

#13 radośnik Całun jako dowód Maryjny

Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu” (J 20,6-7)


Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

Kochani! 

Jak to już stało się swoistą tradycją na Biblijnym Rabanie, w okresach bożonarodzeniowym i wielkanocnym spotykamy się w ramach serii radośnik. Nie inaczej jest i tym razem. Zapraszam na chwil kilka zagłębiania się w radość chrześcijańską.

Do wyboru takiej, a nie innej tematyki tego wpisu zainspirował mnie jeden z filmików o. Adama Szustaka. Link do niego zamieszczam Wam pod tekstem. Dominikanin, komentując zmartwychwstanie Pana Jezusa, wyraził swój podziw dla Chrystusa, który dokonując największego dzieła w dziejach świata zadbał nawet o tak prozaiczną sprawę jak poukładanie chusty i tkanin pogrzebowych. Czytamy przecież w Ewangelii, w cytacie podanym we wstępie, że tkaniny pozostawione przez Chrystusa była poukładane na swoich miejscach. O. Adam, ale i myślę wielu z nas, będąc na miejscu Mistrza, dokonałaby tego dzieła z impetem, zostawiając za sobą "nieład artystyczny" jak mogłoby to wyglądać w filmach katastroficznych. Tymczasem Jezus zadbał nawet o detale i wykonał wszystko w cichości i bez rozgłosu. Jest w tym wszystkim jakaś wielka tajemnica...

Pusty grób Jezusa, w Bazylice Grobu Świętego, czczony przez chrześcijan jako miejsce gdzie Jezus został pochowany, fot. By adriatikus en:commons:talk - self-made using a Canon PowerShot A530 camera, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3482274
Dla mnie jednak ta delikatność i po ludzku może dość dziwne zachowanie Pana jest jeszcze dodatkowo dowodem na niezwykłą relację Chrystusa z Matką Bożą i na to, że to właśnie Jej jako pierwszej ukazał się po zmartwychwstaniu. Milczą o tym Ewangelie, ale nie brak takich głosów w Tradycji. Już tłumaczę, co mam na myśli.

W objaśnieniu sprawy może pomóc scena ze słynnej "Pasji" Mela Gibsona. Może pamiętacie, jak akcja filmu przenosi się parę razy do czasów z życia św. Rodziny w Nazarecie. W pewnym momencie młody Pan Jezus pracując w zawodzie św. Józefa, tworzy stół i krzesła na zamówienie dla jakiegoś bogatego człowieka. Przychodzi Matka Boża i prosi Go na posiłek, ale jak to czasem bywa, jak człowiek jest blisko ukończenia jakiejś roboty, ociąga się z innymi sprawami. Po kilku nieudanych próbach Matka Boska przychodzi do stolarni, może lekko zdenerwowana. Boski Syn szybko Ją jednak udobruchał. Pięknie widać było taką ich zwyczajną relację, nie jakąś sztywną jak moglibyśmy wnioskować z wielu obrazów, skądinąd bardzo pięknych. Doszło nawet do tego, że Chrystus ochlapał wodą Matkę Najświętszą... Jeśli myślimy, że Członkowie św. Rodziny zwracali się do siebie tylko "Jezusie, Synu mój" albo "Maryjo, Pani i Matko" możemy być w dużym błędzie.

Idąc tym tropem, w takiej bardzo subiektywnej i niepopartej naukowymi interpretacjami analizie perykopy ewangelicznej, lubię sobie wyobrażać, jak zaraz po zmartwychwstaniu Pan Jezus spotyka swoją Matkę jako pierwszą z ludzi. Witają się najserdeczniej i nie posiadają z radości, że już wszystko się dokonało. Pan Jezus, choć zmartwychwstały, ciągle jednak pozostał Człowiekiem, a Maryja była i jest Jego Matką. A zatem delikatnie poprosiła Syna, żeby... pościelił miejsce, gdzie jeszcze niedawno leżało Jego Ciało albo przynajmniej poukładał chustę i całun. Nasuwa mi się jeszcze nieco inne wytłumaczenie: a może tuż po zmartwychwstaniu, zanim jeszcze spotkał się z Maryją, Pan Jezus poukładał tkaniny przypominając sobie chwile z dzieciństwa w Nazarecie. Jego myśl pobiegła ku Bogu Ojcu, ale może zaraz także do Nazaretu i wykorzystał umiejętności, których nauczyła Go tam Matka Boża i Jego opiekun - św. Józef. Jezus wiedział, że zaraz spotka się z Matką Boską i przekaże Jej jako pierwszej radosną wieść o zmartwychwstaniu.

Chciałbym, żeby podsumowaniem powyższych rozważań było najważniejsze odniesienie w tym radośnikowym wpisie, czyli radość właśnie. Powyższy akapit to jak już wspomniałem moja bardzo subiektywna interpretacja (choć wierzę, że Duch Święty miał w tym swój udział), niemniej Kościół pozwala nam wierzyć, że pierwszym spotkaniem Pana Jezusa po zmartwychwstaniu było właśnie to z Maryją. Już nie wnikamy w szczegóły, ale wierzymy, że do takiego spotkania doszło. Ewangeliści o nim nie wspominają, bo może było ono po prostu czymś zupełnie oczywistym. A jeśli nawet Chrystus nie ukazałby się Matce Bożej, to ten fakt można by tłumaczyć tym, że takie spotkanie nie było potrzebne, bo Maryja jako jedyna z ludzi była pewna zmartwychwstania Syna.

Pozytyw i negatyw twarzy z całunu, fot. wikimedia w domenie publicznej
Załóżmy jednak, że do takiego spotkania doszło. Czego nas ono uczy w kwestii radości? Myślę, że m.in. tego, że prawdziwa radość chrześcijańska wymaga pewnej intymności. To prawda, że radością ze zmartwychwstania powinniśmy się dzielić, bo jest to właściwie istota naszej wiary. Niemniej jednak istnieje taki poziom radości, który rozgrywa się w takiej głębokości naszej istoty, że nie jesteśmy w stanie tej radości tak naprawdę nikomu w pełni przekazać. Może właśnie dla podobnej przyczyny Ewangeliści nawet nie pokusili się o opisywanie spotkania Jezusa z Matką po zmartwychwstaniu, bo żadne słowa nie byłyby w stanie tego ująć. To jest jakiś rodzaj, jeśli tak można powiedzieć, radosnej samotności, która wypełnia nasze serca. Jak sobie powiedzieliśmy, od tej samotności mamy wychodzić na zewnątrz, dalej i dalej, i nieść radość zmartwychwstania innym nawet, jeśli tego, co odbywa się w naszym wnętrzu, nie będziemy w stanie do końca przekazać. Możemy się nadto pokusić o stwierdzenie, że bez tej intymności nasza radość pozostałaby płytka i wraz z nadejściem trudności mogłaby się wypalić. Gwarantem trwałości tejże radości w nas jest Duch Święty. Być może ludzie o usposobieniu introwertycznym mogą bardziej rozumieć ten temat, ale najprawdopodobniej nie ma tu jednoznacznej reguły i nie można dokonywać jakiegoś szufladkowania.

Dobrze, to tyle na dziś. Znowu tego wyszło dość sporo :) Niech więc Całun Turyński będzie dla nas nie tylko milczącym świadkiem zmartwychwstania, jak go czasem nazywamy, ale także cichym dowodem na niewypowiedzianą rolę Maryi w dziele Chrystusa, co z kolei winno nas prowadzić do odkrywania głębi prawdziwej intymnej radości chrześcijańskiej w nas.

Z góry tradycyjnie Bóg zapłać Wam za pomoc w rabanowaniu. Mogę na Was liczyć, na Ciebie, która/który czyta ten tekst, prawda? Dzięki, że jesteście.

Poprzedni wpis na radośniku >>>


Cytat na dzisiaj:  

"Radości życia rodzinnego są najpiękniejsze na świecie, a radość jakiej rodzice doświadczają na widok swych dzieci, jest najświętsza" (Johann Heinrich Pestalozzi, programva.com)

A jak Ty osobiście rozumiesz powyższy cytat?

Warto odwiedzić:
CNN [#176] Pościel łóżko! >>>
Czy po zmartwychwstaniu Jezus jako pierwszą odwiedził swoją Matkę? >>>

środa, 8 kwietnia 2020

Wielki Post 2020 #7 | Jeszcze miednica i prześcieradło

"Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi" (J 13,14)



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

Wiem, moi Drodzy, że oprócz pierwszego wpisu z tegorocznej wielkopostnej serii pozostałe miały być krótkie, ale nie były ;) Mam nadzieję, że to nie tyle z powodu mojego mniej lub bardziej udanego, nazwijmy to, zapału klawiaturowego, co raczej z woli Ducha Świętego. W każdym razie ten ostatni wpis będzie krótki.

Oto mamy Wielką Środę. Już jutro zakończy się Wielki Post, a rozpocznie Triduum Sacrum. Na koniec naszego tegorocznego "szydełkowania" zajrzyjmy do bardzo wielkoczwartkowego tekstu, 13 rozdziału Ewangelii wg św. Jana. Jest tam opisana słynna scena umywania nóg. Jak zawsze zachęcam Was do lektury fragmentu, nad którym się pochylamy; najlepiej uczyńcie to z pomocą tradycyjnej Biblii. Konkretnie chodzi o J 13,1-20. Myślę, że dobrze znamy tę perykopę. Wyłuskajmy z niej tylko najważniejszy wątek, który pomoże nam zakończyć ten Wielki Post na Biblijnym Rabanie, ale tak naprawdę rozpocznie dopiero wdrażanie w życie naszych postanowień i wniosków, którymi uczyliśmy się żyć w czasie tych ok. 40 dni.

Ostatnio mówiliśmy sobie o potrzebie pójścia w życie z wiadrem i ścierą; dziś do tego zestawu potrzebujemy jeszcze miednicy i prześcieradła. Tak zrobił Pan Jezus, nasz Mistrz i Nauczyciel, który niewyobrażalnie wręcz uniżył się i wykonywał czynności pogardzanych nieraz w tamtej rzeczywistości sług. Zostawił uczniom i nam Swój testament. Dodajmy, że nogi ludzi tamtych czasów nie należały do najczystszych: chodzili przecież w sandałach lub boso; nie było samochodów i innych mechanicznych pojazdów.

Może w tym momencie zakończmy naszą "szydełkową" podróż. Zakończmy z obrazem Chrystusa umywającego nogi uczniom; Boga, który zszedł do poziomu najmniej znaczących ludzi; wykonywał czynności najprostsze, ale użyteczne... I to co bodaj najważniejsze w tym naszym "szydełkowaniu" - Jezus czynił je z wielką Miłością. A tak naprawdę zacznijmy dalsze "szydełkowanie" również poza Wielkim Postem; niech ono stanie się wyznacznikiem i drogą naszego życia, jeśli tylko chce tego Pan Bóg, a głęboko wierzymy, ze chce. Pamiętajmy też o słowach św. Matki Teresy z Kalkuty:

"Nie potrafimy robić wielkich rzeczy. Możemy robić rzeczy małe, za to z wielką miłością".

Jak w kontekście tych naszych 7 spotkań rozumiem cytat ze Słowa Bożego: "Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony" (Łk 14,11)?


Giotto di Bondone, Chrystus przekonuje Piotra, fot. wikipedia w domenie publicznej

Do tej pory na kolejne dni Wielkiego Postu przyjmowaliśmy sobie konkretne intencje. Wielki Post już prawie za nami. Przed nami Triduum. Może niech każdy posłucha głosu serca i w jego głębi wybierze intencję, intencje służące możliwie najpiękniejszemu przeżyciu tych dni. Ważne, żeby sobie ją/je wzbudzić u progu nowego dnia i w niej/nich go przeżyć; tak jak to robiliśmy dotychczas.

A może te Dni powinniśmy przeżyć po prostu w duchu miłości, kochając? Bo w miłości zawiera się wszystko...


Z okazji zbliżających się Świąt Paschalnych, z okazji kolejnej pamiątki Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Pana Jezusa życzę Wam Kochani, abyście nie ustawali w podążaniu tą drogą, którą wspólnie przeszliśmy w tym Wielkim Poście, jeśli tylko uznacie ją za słuszną i przydatną. Myślę jednak, że fragmenty Słowa Bożego, na których się opieraliśmy, dowodzą, że to droga błogosławiona. Miejcie się najlepiej; bądźcie obdarzani łaskami z Wysoka i cieszcie się zdrowiem ciał, psychiki, a szczególnie dusz. Tego Wam i sobie życzę. A jeśli Pan Bóg pozwoli i będzie tego chciał, do poczytania w tej serii za rok, a zdecydowanie wcześniej w świątecznej serii Radośnik.

Z Panem Bogiem i Bóg zapłać za Waszą wytrwałość i obecność.


PS Tradycyjnie mała prośba do Was o udostępnienie tych wpisów innym. Może ktoś na tym skorzysta dzięki Tobie...?

sobota, 4 kwietnia 2020

Wielki Post 2020 #6 | Weź ścierę i wiadro!

"Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie" (Łk 16,10)



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

Pamiętam z czasów nastoletnich taki film o mistrzu sztuk walki i jego uczniu. Nie gwarantuję, ale chyba chodzi o "Karate Kid". Nie robię tu żadnej reklamy tego filmu, ale był chyba całkiem dobry. W każdym razie zapadła mi w pamięć taka scena, jak uczeń, po przybyciu do mistrza na pierwszą lekcję, był bardzo rozentuzjazmowany, że wreszcie będzie mógł uczyć się najprawdziwszego karate. Zdaje się, że wyobrażał sobie od razu nie wiadomo jak wspaniałe zajęcia, uderzenia, najlepsze chwyty. Jakież było jego zdziwienie, kiedy mistrz wręczył mu ścierę i wiadro; kazał mu chyba umyć samochód czy coś w tym rodzaju. Znawców filmu przepraszam za być może nie do końca zgodne z rzeczywistością przytaczanie szczegółów fabuły, w każdym razie o to chodziło: zamiast wielkich zadań i metod treningowych chłopak dostał prozaiczną czynność do wykonania. Wiadomo, że poprzez nią miał stopniowo uczyć się cech potrzebnych prawdziwym mistrzom: wytrwałości, sumienności, cierpliwości, koncentracji, przezwyciężania lenistwa, itp.

Do czego zmierzam? Chodzi o to, że nieraz może nam się wydawać, że skoro już jesteśmy z Panem Jezusem, to zaraz będziemy przeżywać nie wiadomo jakie ochy i achy w naszym życiu religijnym. Tymczasem niejednokrotnie Chrystus najpierw podaje nam "ścierę i wiadro" albo idąc głównym nurtem naszych tegorocznych wielkopostnych spotkań - "szydełko". Nie o to chodzi, że nie mamy starać się o coraz większe dary duchowe, ale często jest tak, że możemy do nich wzrastać poprzez z pozoru naprawdę prozaiczne czynności. Zdaje się, że chyba o. Adam Szustak w którymś filmiku powiedział, iż zanim zabierzemy się za jakieś wielkie praktyki ascetyczne, może najpierw powinniśmy nauczyć się wstawać pół godziny wcześniej rano bez marudzenia.

fot. Myriams-Fotos, Pixabay.com
Zerknijmy teraz do 16 rozdziału Ewangelii wg św. Łukasza, z którego zaczerpnąłem cytat do dzisiejszego wpisu. O podobnych kwestiach właśnie tam jest mowa. Prawdziwa uczciwość chrześcijańska zaczyna się już od drobnych rzeczy. Nie chodzi tu o jakieś skrupulanctwo, ale trzeźwe postępowanie drogą wierności od tych najprostszych zadań do poważniejszych wyzwań.

Teraz zapraszam do 25 rozdziału Ewangelii św. Mateusza (wersety 14-30). Mamy tam słynną przypowieść o talentach. Popatrzmy na odpowiedź Boga, który reaguje na drugie 5 talentów, które zyskał dla niego pierwszy ze sług. Niektóre komentarze mają takie tłumaczenie: "Rzekł mu pan jego: <<Dobrze, sługo dobry i wierny! W małej rzeczy byłeś wierny, nad wieloma cię postawię. Wejdź do radości twojego pana>>" (Mt 25,21). Ta perykopa ma podobny wydźwięk jak ta powyższa, ale tu jest jeszcze troszkę inny wątek. Przypomnijmy, że 1 talent wynosił w tamtych czasach ok. 34 kg. A zatem sługa przyniósł panu aż 340 kg (2 *5*34), bo zwrócił stare 5 talentów i jeszcze dołożył 5 nowych. Piękna suma... Zauważmy, że pan taki zarobek pochwala, ale nazywa "małą rzeczą" i dopiero zapowiada, że postawi sługę nad wieloma. Pan Bóg, choćby nie wiem jak wielkie czyny nasze tu na ziemi były (które oczywiście powinniśmy podejmować), dopiero tam w niebie obdarzy nas prawdziwą wielkością, wedle Bożej miary. I już tu na ziemi jeśli zobaczy naszą dobrą wolę i zaangażowanie w rzeczach małych da nam posmakować coraz większych wyzwań duchowych.

Nie wnikając w szczegóły przypomnijmy sobie choćby historie króla Dawida i św. Piotra Apostoła. Dawid, już po namaszczeniu przez proroka Samuela na króla, nie od razu zasiadł na tronie. Przez lata wykonywał jeszcze proste posługi, musiał jeszcze wiele wycierpieć, łącznie z wieloletnią ucieczką przed Saulem. Był jednak wierny w drobnych sprawach i Pan go za to sowicie wynagrodził. W podobny sposób wypowiadał się w jednym z Kwadransików ze Słowem Marcin Zieliński. A św. Piotr? Zauważmy, że już po zmartwychwstaniu Pana Jezusa łowił z Apostołami ryby. Już tyle przeszli z Mistrzem, wliczając w to szczególnie mękę i śmierć Pana, a oni nadal jeszcze zajmują się prozaicznym połowem ryb. Dopiero potem poszli w świat łowić ludzi. Podobało mi się w jednym z kazań śp. ks. P. Pawlukiewicza, jak kapłan zarysował zachwyt Pana Jezusa, który powołał takich a nie innych mężczyzn na Apostołów, gdyż widział ich sumiennie wykonujących swoje zajęcia. Chrystus już w tych prostych czynnościach, wykonywanych z sercem, widział materiał na wielkie misje apostolskie.

A czy ja już wziąłem się do roboty z pomocą mojej "ścierki", mojego "wiadra", mojego "szydełka", które dał mi Pan?

fot. Lekies, Pixabay.com
Proponowane intencje przypisane do dni najbliższego tygodnia, już Wielkiego Tygodnia! (pamiętajmy, żeby na początku każdego dnia w całości, z najdrobniejszymi sprawami, ofiarować go w konkretnej intencji/intencjach; w ciągu dnia warto często o tej intencji pamiętać; również przed snem):
UWAGA: każdego dnia dołączamy też intencję o ratunek przed koronawirusem i różnorodnymi zagrożeniami naszych ciał, psychiki, a zwłaszcza dusz
5 kwietnia, Niedziela Palmowa - po prostu uwielbienie Pana Boga za cud Zmartwychwstania, a wcześniej Jego Mękę
6 kwietnia, Wielki Poniedziałek - o żywą wiarę dla nas i dla wszystkich
7 kwietnia, Wielki Wtorek - o głęboką nadzieję dla nas i dla wszystkich
8 kwietnia, Wielka Środa - o czystą i dojrzałą miłość dla nas i dla wszystkich

Pozdrawiam Was i życzę jak najlepszego przeżycia jutrzejszej Niedzieli Palmowej. Nasze ostatnie tegoroczne spotkanie wielkopostne będzie mieć miejsce najprawdopodobniej w Wielką Środę. Serdecznie zapraszam na finał.


PS Tradycyjnie mała prośba do Was o udostępnienie tych wpisów innym. Może ktoś na tym skorzysta dzięki Tobie...?