sobota, 25 kwietnia 2020

#13 radośnik Całun jako dowód Maryjny

Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu” (J 20,6-7)


Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

Kochani! 

Jak to już stało się swoistą tradycją na Biblijnym Rabanie, w okresach bożonarodzeniowym i wielkanocnym spotykamy się w ramach serii radośnik. Nie inaczej jest i tym razem. Zapraszam na chwil kilka zagłębiania się w radość chrześcijańską.

Do wyboru takiej, a nie innej tematyki tego wpisu zainspirował mnie jeden z filmików o. Adama Szustaka. Link do niego zamieszczam Wam pod tekstem. Dominikanin, komentując zmartwychwstanie Pana Jezusa, wyraził swój podziw dla Chrystusa, który dokonując największego dzieła w dziejach świata zadbał nawet o tak prozaiczną sprawę jak poukładanie chusty i tkanin pogrzebowych. Czytamy przecież w Ewangelii, w cytacie podanym we wstępie, że tkaniny pozostawione przez Chrystusa była poukładane na swoich miejscach. O. Adam, ale i myślę wielu z nas, będąc na miejscu Mistrza, dokonałaby tego dzieła z impetem, zostawiając za sobą "nieład artystyczny" jak mogłoby to wyglądać w filmach katastroficznych. Tymczasem Jezus zadbał nawet o detale i wykonał wszystko w cichości i bez rozgłosu. Jest w tym wszystkim jakaś wielka tajemnica...

Pusty grób Jezusa, w Bazylice Grobu Świętego, czczony przez chrześcijan jako miejsce gdzie Jezus został pochowany, fot. By adriatikus en:commons:talk - self-made using a Canon PowerShot A530 camera, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3482274
Dla mnie jednak ta delikatność i po ludzku może dość dziwne zachowanie Pana jest jeszcze dodatkowo dowodem na niezwykłą relację Chrystusa z Matką Bożą i na to, że to właśnie Jej jako pierwszej ukazał się po zmartwychwstaniu. Milczą o tym Ewangelie, ale nie brak takich głosów w Tradycji. Już tłumaczę, co mam na myśli.

W objaśnieniu sprawy może pomóc scena ze słynnej "Pasji" Mela Gibsona. Może pamiętacie, jak akcja filmu przenosi się parę razy do czasów z życia św. Rodziny w Nazarecie. W pewnym momencie młody Pan Jezus pracując w zawodzie św. Józefa, tworzy stół i krzesła na zamówienie dla jakiegoś bogatego człowieka. Przychodzi Matka Boża i prosi Go na posiłek, ale jak to czasem bywa, jak człowiek jest blisko ukończenia jakiejś roboty, ociąga się z innymi sprawami. Po kilku nieudanych próbach Matka Boska przychodzi do stolarni, może lekko zdenerwowana. Boski Syn szybko Ją jednak udobruchał. Pięknie widać było taką ich zwyczajną relację, nie jakąś sztywną jak moglibyśmy wnioskować z wielu obrazów, skądinąd bardzo pięknych. Doszło nawet do tego, że Chrystus ochlapał wodą Matkę Najświętszą... Jeśli myślimy, że Członkowie św. Rodziny zwracali się do siebie tylko "Jezusie, Synu mój" albo "Maryjo, Pani i Matko" możemy być w dużym błędzie.

Idąc tym tropem, w takiej bardzo subiektywnej i niepopartej naukowymi interpretacjami analizie perykopy ewangelicznej, lubię sobie wyobrażać, jak zaraz po zmartwychwstaniu Pan Jezus spotyka swoją Matkę jako pierwszą z ludzi. Witają się najserdeczniej i nie posiadają z radości, że już wszystko się dokonało. Pan Jezus, choć zmartwychwstały, ciągle jednak pozostał Człowiekiem, a Maryja była i jest Jego Matką. A zatem delikatnie poprosiła Syna, żeby... pościelił miejsce, gdzie jeszcze niedawno leżało Jego Ciało albo przynajmniej poukładał chustę i całun. Nasuwa mi się jeszcze nieco inne wytłumaczenie: a może tuż po zmartwychwstaniu, zanim jeszcze spotkał się z Maryją, Pan Jezus poukładał tkaniny przypominając sobie chwile z dzieciństwa w Nazarecie. Jego myśl pobiegła ku Bogu Ojcu, ale może zaraz także do Nazaretu i wykorzystał umiejętności, których nauczyła Go tam Matka Boża i Jego opiekun - św. Józef. Jezus wiedział, że zaraz spotka się z Matką Boską i przekaże Jej jako pierwszej radosną wieść o zmartwychwstaniu.

Chciałbym, żeby podsumowaniem powyższych rozważań było najważniejsze odniesienie w tym radośnikowym wpisie, czyli radość właśnie. Powyższy akapit to jak już wspomniałem moja bardzo subiektywna interpretacja (choć wierzę, że Duch Święty miał w tym swój udział), niemniej Kościół pozwala nam wierzyć, że pierwszym spotkaniem Pana Jezusa po zmartwychwstaniu było właśnie to z Maryją. Już nie wnikamy w szczegóły, ale wierzymy, że do takiego spotkania doszło. Ewangeliści o nim nie wspominają, bo może było ono po prostu czymś zupełnie oczywistym. A jeśli nawet Chrystus nie ukazałby się Matce Bożej, to ten fakt można by tłumaczyć tym, że takie spotkanie nie było potrzebne, bo Maryja jako jedyna z ludzi była pewna zmartwychwstania Syna.

Pozytyw i negatyw twarzy z całunu, fot. wikimedia w domenie publicznej
Załóżmy jednak, że do takiego spotkania doszło. Czego nas ono uczy w kwestii radości? Myślę, że m.in. tego, że prawdziwa radość chrześcijańska wymaga pewnej intymności. To prawda, że radością ze zmartwychwstania powinniśmy się dzielić, bo jest to właściwie istota naszej wiary. Niemniej jednak istnieje taki poziom radości, który rozgrywa się w takiej głębokości naszej istoty, że nie jesteśmy w stanie tej radości tak naprawdę nikomu w pełni przekazać. Może właśnie dla podobnej przyczyny Ewangeliści nawet nie pokusili się o opisywanie spotkania Jezusa z Matką po zmartwychwstaniu, bo żadne słowa nie byłyby w stanie tego ująć. To jest jakiś rodzaj, jeśli tak można powiedzieć, radosnej samotności, która wypełnia nasze serca. Jak sobie powiedzieliśmy, od tej samotności mamy wychodzić na zewnątrz, dalej i dalej, i nieść radość zmartwychwstania innym nawet, jeśli tego, co odbywa się w naszym wnętrzu, nie będziemy w stanie do końca przekazać. Możemy się nadto pokusić o stwierdzenie, że bez tej intymności nasza radość pozostałaby płytka i wraz z nadejściem trudności mogłaby się wypalić. Gwarantem trwałości tejże radości w nas jest Duch Święty. Być może ludzie o usposobieniu introwertycznym mogą bardziej rozumieć ten temat, ale najprawdopodobniej nie ma tu jednoznacznej reguły i nie można dokonywać jakiegoś szufladkowania.

Dobrze, to tyle na dziś. Znowu tego wyszło dość sporo :) Niech więc Całun Turyński będzie dla nas nie tylko milczącym świadkiem zmartwychwstania, jak go czasem nazywamy, ale także cichym dowodem na niewypowiedzianą rolę Maryi w dziele Chrystusa, co z kolei winno nas prowadzić do odkrywania głębi prawdziwej intymnej radości chrześcijańskiej w nas.

Z góry tradycyjnie Bóg zapłać Wam za pomoc w rabanowaniu. Mogę na Was liczyć, na Ciebie, która/który czyta ten tekst, prawda? Dzięki, że jesteście.

Poprzedni wpis na radośniku >>>


Cytat na dzisiaj:  

"Radości życia rodzinnego są najpiękniejsze na świecie, a radość jakiej rodzice doświadczają na widok swych dzieci, jest najświętsza" (Johann Heinrich Pestalozzi, programva.com)

A jak Ty osobiście rozumiesz powyższy cytat?

Warto odwiedzić:
CNN [#176] Pościel łóżko! >>>
Czy po zmartwychwstaniu Jezus jako pierwszą odwiedził swoją Matkę? >>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz