piątek, 29 marca 2019

Wielki Post 2019 #8 Stacja VIII - Zosia i Paweł

Stacja VIII - Zosia i Paweł



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

"Droga Krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", wpis ósmy. Historia pewnego małżeństwa.


Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Zosia i Paweł są małżeństwem z wieloletnim stażem.  Na pozór ich związek wydaje się bardzo udanym. Ona kocha jego. On kocha ją. Przynajmniej tak to wygląda... Od święta on obdarowuje ją kwiatami i czekoladkami. Ona pierze, gotuje i wychowuje dzieci. Gdy ona ma jakiś problem, on jednym uchem wysłucha, nawet pocałuje, a za moment wychodzi do pracy i nie ma go przez długi czas. Wraca późno, ona znów chce się wyżalić, ale on jest już zmęczony i odkłada poważniejszą rozmowę w nieskończoność. Coś tam mruknie, pożałuje na odczepne i... zaraz zasypia.

Po wyprowadzeniu się dzieci na studia, Zosia staje się coraz bardziej samotna. Mąż na dodatek coraz częściej jeździ w delegacje i nie ma go całymi, długimi dniami. Od czasu do czasu coś tam czulszego szepnie, pocałuje, nawet współczuje i... zaraz zasypia, bo rano do pracy.

Ona znów pierze, gotuje, sprząta. On zarabia. Niby wszystko w porządku. Ale nie jest w porządku...

Pewnego razu Paweł przyjeżdża z pracy i zastaje żonę zrozpaczoną i płaczącą. Podchodzi, pociesza, rzuca jakieś słówka. Wtedy Zosia nie wytrzymuje i zarzuca mężowi, że może zamiast pocieszać ją, to on powinien zapłakać nad sobą, za prawdziwą miłością, której już między nimi nie ma od dawna. Paweł się oburzył. Trzasnął drzwiami i wyszedł.

Po spacerze, w trakcie którego bardzo wiele myślał, powraca do żony. Przytula do siebie i po raz pierwszy od bardzo dawna, nie mówi czegoś czysto formalnie, nie rzuca pustych słów, ale również ze łzami w oczach szepce, że ją kocha i prosi o wybaczenie.

To był jeden z najpiękniejszych dni ich życia, kiedy ich miłość znów była jak dawniej, na początku, kiedy wszystko się zaczęło.


Jakie są moje relacje z bliskimi? Jeśli jestem żoną/mężem, czy okazuję drugiej osobie miłość prawdziwą, czy jakąś zafałszowaną? Kocham czy tylko udaję? Czy staram się zmieniać dla innych, a przede wszystkim nawracać dla Boga?


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.


PS Jesteśmy na półmetku naszych tegorocznych wielkopostnych minirekolekcji. W każdym odcinku to czynię, ale dziś szczególnie proszę: udostępnij ten tekst innym, nawet jeśli Tobie nie bardzo się podoba. To nie chodzi o mnie, ale może Pan Bóg chce posłużyć się właśnie Tobą i poprzez Ciebie dotrzeć do kogoś potrzebującego. Dzięki za pomoc.

Możesz też podesłać "Niedoskonałe minikonferencje" z zeszłego roku >>>

środa, 27 marca 2019

Wielki Post 2019 #7 Stacja VII - Drugi upadek Czarka

Stacja VII - Drugi upadek Czarka



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

"Droga krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", wpis siódmy. Oto kolejna historia, którą rozważmy w kontekście stacji VII.


Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Czarek przez wiele lat zmagał się z pewnym nałogiem. Dzięki łasce Bożej i pomocnym ludziom udało mu się wyjść na prostą. Odbył piękną Spowiedź św., która bardzo pomogła mu naprawić relacje z Panem Bogiem i ludźmi. Ci, którzy znali go jako wrak człowieka, teraz cieszyli się, że młody mężczyzna wyszedł na prostą. Jednak nie wszyscy...

Pewnego razu Czarek szedł sobie na Mszę św. Odkąd uporał się z poważnymi problemami, starał się w niej uczestniczyć jak najczęściej. Będąc już blisko kościoła, nagle słyszy za sobą:

- Hej, ty popaprańcu! Po co tam leziesz? Myślisz, że Bóg zapomniał twoje grzechy? Mylisz się, sieroto. Taki ktoś jak ty, nigdy nie dostąpi Bożego miłosierdzia.

- Taki ktoś jak ty, po prostu nie zasługuje na nie! - dorzucił jakiś inny głos.

Chłopak obejrzał się i zobaczył kilka osób, które znał jako bardzo pobożne. Te słowa zmroziły mu krew w żyłach. Wszedł do kościoła, ale przez całą Mszę św. nie mógł się skoncentrować. Napięcie wzrastało im bliżej było do Komunii św. Na dodatek niektórzy spoglądali na niego, coś do siebie szeptali i uśmiechali się z jawną drwiną malującą się na twarzach.

Wtem nie wytrzymał. Gdy rozpoczęła się Komunia, wybiegł z kościoła ze łzami w oczach. Tego było za wiele. A jeśli oni mają rację? Ale z drugiej strony chłopak czuł, że już to wszystko ma za sobą. Przecież oddał to Jezusowi!

A może to wszystko nie ma sensu...? Niedługo potem stało się najgorsze. Czarek wrócił do nałogu. Tym razem na samą myśl, że musiałby znowu przejść przez tak żmudną drogę wyjścia z niego, stracił wszelką nadzieję.

Pewnego razu ktoś znalazł go prawie nieżywego, po na szczęście nieudanej próbie samobójczej. I znowu minęło dużo czasu, ale dzięki pomocy z Wysoka i dobrym ludziom, chłopak znowu stanął na nogi. Silniejszy, bogatszy w nowe doświadczenia i jeszcze bardziej ufający, że dla Boga nie ma nic niemożliwego.


Czy ja przez niewłaściwe słowa, czyny, fałszywe oskarżenia, nie byłem dla kogoś przyczyną grzechu i zatracenia? Na ile pomagam innym podnosić się z upadków i grzechów? Czy wierzę i ufam Bogu bezgranicznie w każdej sytuacji? Czy przynajmniej staram się?


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.


PS Pamiętaj: podając dalej te treści możesz przyczynić się do uratowania kogoś z upadku lub wyciągnięcia go z totalnej rozpaczy.

piątek, 22 marca 2019

Wielki Post 2019 #6 Stacja VI - Marynia ociera łzy

Stacja VI - Marynia ociera łzy



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

"Droga krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", wpis szósty. Poznajmy kolejną historię z życia rodem. Nie jest to opowieść z życia konkretnej osoby, ale oparta na dziejach bardzo wielu ludzi.


Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Marynia pracuje w domu dziecka. Jest bardzo dobrą pracownicą, gdyż znakomicie dogaduje się z dziećmi. Dobrze je rozumie i potrafi okazać im wiele miłości. Jako istoty najczęściej bardzo pokrzywdzone przez dorosłych potrzebują tej miłości bardzo dużo.

Pewnego razu do tego domu dziecka trafia mała Zuzia. Trudno opisać w jakim stanie psychiki to dziecko się znajdowało. Rozwodzący się rodzice przywieźli ją do tego miejsca i płaczącą wniebogłosy zostawili jak jakiś przedmiot.

Pracownicy nie mogą z dzieckiem nawiązać kontaktu. Po ataku płaczu i bezdennej rozpaczy, mała zamyka się w sobie i nie reaguje na jakiekolwiek bodźce. Sytuacja jest tym trudniejsza, gdyż niektóre dzieci dokuczają Zuzi i nazywają ją milczkiem.

Zdarzyło się jednego razu, że Marynia, słysząc krzyki, przybiegła do sali, w której bawiły się dzieci. Zobaczyła, jak dwaj nieco starsi chłopcy popychają dziewczynkę i śmieją się z niej. Ona tłumiąc w sobie żal i ból, chlipie cicho i nie śmie krzyknąć. Marynia podbiega do Zuzi, odsuwa niegrzeczne dzieci i tuli dziewczynkę jak tylko może najmocniej. Szepce jej do ucha:

- Zuziu, nie bój się! Tutaj nikt cię już nie skrzywdzi. Obiecuję ci to. Słyszysz? Nic ci nie grozi. Ja tego dopilnuję.

Następnie Marynia bierze chusteczkę i delikatnie wyciera oczy i policzki małej. Ta bodaj pierwszy raz w domu dziecka uśmiecha się.

Odtąd Marynia i mała Zuzia tworzą zgrany duet. Mała stopniowo nabiera pewności siebie i ma coraz lepsze relacje także z innymi dziećmi. Odpłaca się miłością za miłość, której doświadcza od Maryni i innych pracowników domu dziecka. Jest kochana i kocha.


Ile razy ja otarłem komuś łzy? A może byłem powodem czyichś łez lub cierpienia?


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.


PS Pamiętaj, że udostępniając ten tekst innym możesz komuś bardzo pomóc. Pomożesz?

środa, 20 marca 2019

Wielki Post 2019 #5 Stacja V - Pomocny Marek

Stacja V - Pomocny Marek



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

"Droga krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", wpis piąty. Kolejna historia oparta na faktach.

fot. lechenie-narkomanii, Pixabay.com


Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Marek jak każdego piątku zmierza i tego dnia na peron. Jest szczęśliwy, gdyż za nim trudny tydzień w pracy i wreszcie może udać się do domu na weekend i spędzić go z rodziną.

Jest już na miejscu, spogląda na zegarek i widzi, że ma jeszcze kilka minut czasu do przyjazdu pociągu. Nuci sobie pod nosem jedną z ulubionych melodyjek. Przechadza się to tu to tam. Wreszcie postanawia przysiąść na moment na pobliskiej ławeczce. Siadając miał głowę utkwioną w suficie i jakież było zdziwienie, gdy nagle zauważył jakiegoś jegomościa leżącego na drugim końcu ławki. Nieznajomy ocknął się na skutek poruszenia ławki spowodowanego gwałtownym siadaniem Marka.

Pierwsze uczucie, jakie zrodziło się w sercu Marka, to obrzydzenie i odraza. Obcy wyglądał strasznie, niemal jak uosobienie narkomana, alkoholika, i czego tam jeszcze najgorszego chcecie. Marek szybko wstał, spodziewając się, że nieznajomy zaraz zaserwuje mu jakąś niecenzuralną wiązankę na dzień dobry. Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku, z którego miał nadejść pociąg.

Nagle słyszy za sobą słowa - niewyraźne, ale dobrze słyszalne:

 - Błagam cię, pomóż mi...

Marek przyspieszył, jak gdyby chciał zapomnieć o całym tym spotkaniu i prośbie. Pociąg właśnie nadchodzi, pasażerowie ustawiają się, chcąc jak najszybciej zająć miejsca w maszynie. Marek waha się. To nie daje mu spokoju. Mimowolnie spogląda w tamto miejsce i widzi tego nieznajomego, który wyciąga ku niemu rękę. Mężczyzna odwraca głowę, ale gdy spogląda znowu, widzi to samo. Zdecydował: musi pomóc temu chłopakowi.

Podchodzi do obcego i nawiązuje się miedzy nimi rozmowa. Narkoman odpowiada całkiem rzeczowo i świadomie, choć jest bardzo sponiewierany przez używki. Koniec końców zawiązuje się miedzy nimi nić sympatii. Marek dowiaduje się, gdzie w okolicy znajduje się jakieś schronisko czy przytułek. Znajduje takie miejsce. Prosi o taksówkę i jedzie tam z chłopakiem. Ludzie widzący go w towarzystwie Józka (bo tak ma na imię chłopak), spoglądają z pogardą i ironicznie się uśmiechają. Marek stara się na to nie zwracać uwagi.

Pracownicy przytułku przyjmują Józka. Marek na odchodnym zostawia jeszcze pewną sumę pieniędzy na utrzymanie chłopaka. Potem łapie jeszcze ostatni autobus do domu i wraca bardzo późno. Mimo potwornego zmęczenia jest szczęśliwy i postanawia odwiedzić Józka, gdy tylko w poniedziałek będzie znów w pracy.


Co ja zrobiłbym na miejscy Marka? Zaopiekowałbym się nieznajomym narkomanem, proszącym o pomoc, czy może uciekłbym od tej sprawy tak daleko jak tylko się da? A może już kiedyś uciekłem...?


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.


PS Dla przypomnienia wrzucam linka do podobnego zdarzenia, opisanego w jednej z opowieści wakacyjnych >>>


Podaj dalej, żeby inni też mogli skorzystać.

piątek, 15 marca 2019

Wielki Post 2019 #4 Stacja IV - Barbara odwiedza syna w więzieniu

Stacja IV - Barbara odwiedza syna w więzieniu



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

"Droga krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", wpis czwarty. Fikcyjne historie oparte na faktach z życia setek ludzi.

Ichigo 121212, fot. Pixabay.com


Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Barbara bardzo kocha swojego jedynego syna Michała. Jej mąż nie żyje już od kilku lat. Syn, niegdyś przykładny uczeń, wraz z upływem lat staczał się coraz bardziej. Jego życie nie przypominało już równi pochyłej, ale było raczej spadaniem w przepastny dół. I chłopak w końcu znalazł się w tym dole.

Wraz z grupą młodych mężczyzn, z którymi współpracował, brał udział w napadzie ze śmiertelnym pobiciem. Policja szybko zlokalizowała sprawców i Michał trafił za kratki. Matka tyle lat wierzyła, wylała łez bez liku i umiaru, ale nic nie pomogło. Nawet modlitwa zdawała się zawodzić...

Teraz od czasu do czasu Barbara odwiedza syna. Początkowo jest dla niej obojętny, ale z biegiem czasu zawiązuje się miedzy nimi nić porozumienia. Daleko do takiej zażyłości jak przed laty, gdy z umorusaną buzią wskakiwał jej na kolana i obejmował ją ramionami. Teraz jego dusza przypominała taką umorusaną twarz.

Wizyty w więzieniu nie są dla Barbary miłe, gdyż wielu wyśmiewa ją z powodu syna. Ona jednak mimo bólu nic sobie z tego nie robi i z uporem maniaka próbuje przemieniać jego serce. Nie robi tego sama, ale prosi Boga, by On tego dokonał. Barbara w takich sytuacjach przywołuje sobie na pamięć stację IV Drogi krzyżowej. Choć Jezus był bez winy, to jednak niósł na sobie zło całego świata, także to, które popełnił Michał. Maryja nie wstydziła się syna-skazańca, ale wierzyła wbrew nadziei.

Barbara też wierzy. Michał przechodzi w więzieniu stopniową przemianę i powoli zwraca swoje serce ku Bogu i matce.


Czy pamiętam o jednym z uczynków miłosiernych względem ciała - więźniów odwiedzać? Jaki jest mój stosunek do więźniów i ich bliskich? Czy pogardzam nimi, czy też im współczuję? Czy przynajmniej modlę się za tych, którzy odbywają karę w więzieniu? A może ja w swoim życiu przeżywam jakieś duchowe więzienie lub przez swoje zachowanie kogoś czynię więźniem?


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.


PS Przeczytałaś/przeczytałeś? Podaj dalej!

środa, 13 marca 2019

Wielki Post 2019 #3 Stacja III - Pierwszy upadek Teresy

Stacja III - Pierwszy upadek Teresy



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

Przed nami trzeci wpis z cyklu wielkopostnego: "Droga krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych". Nie są to jakieś konkretne wydarzenia, ale jedno jest pewne - są to historie oparte na faktach, na losach wielu ludzi.

A to poprzedni odcinek Stacja II - Janek bierze krzyż >>>

fot. marcellomigliosi1956, Pixabay.com

Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Teresa jest nastolatką, która całkiem dobrze radzi sobie w szkole, ma kilka zaufanych koleżanek i udanych rodziców. Wszystko idzie dobrze, ale w pewnym momencie dziewczynie coś zaczyna doskwierać. Początkowo nie jest nawet w stanie określić co to jest, ale to się nasila. W końcu Teresa już nie ma złudzeń - jej problemem są nawracające z uporem maniaka pokusy w jednej dziedzinie życia.

Wola walki w dziewczynie coraz bardziej słabnie. Czuje się jakby niosła na ramionach bardzo ciężki krzyż. Kilka razy była już na granicy upadku, ale resztkami sił wychodziła z opresji obronną ręką i zdawało jej się, że już tym razem na dobre zwalczyła pokusę.

Aż przyszedł ten dzień, ta chwila, ten moment nieuwagi...

I stało się...

Uświadomiwszy sobie co się stało, Teresa w pierwszym odruchu nie chciała powstawać z błota życiowego, w które weszła. Przecież tyle razy się udawało, tyle razy odnosiła zwycięstwa, a teraz leży umorusana po uszy w bagnie, z którego wyjścia tak naprawdę nie widać.

Ale nawet tam, gdzie z pozoru nadziei nie widać, jest nadzieja. Dziewczyna postanowiła podzielić się z kimś swoim dramatem. Zmusiła się, żeby pójść do spowiedzi. Oddała grzech Jezusowi i... nadal pokusy ją atakowały, nieraz ze zdwojoną siłą. Tereska była już jednak silniejsza; wiedziała, że szczególnie w chwilach ciemności duchowej powinna najbardziej przyzywać Bożej pomocy.

I szła dalej przez życie mając Jezusa za przyjaciela i kochających, wspierających rodziców.


Czy pamiętam mój pierwszy, poważny upadek w jakiejś dziedzinie? A może nigdy takiego nie miałem i za mało jestem wdzięczny Bogu za to? A może rozpiera mnie duma, że to tylko dzięki moim siłom jestem taki "bezgrzeszny"? Czy znam kogoś, kto uległ jakiejś poważnej pokusie? Czy zostawiłem tę osobę samej sobie, czy też na miarę swoich możliwości staram się jej pomóc?


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

PS Jeśli uważasz, że to krótkie rozważanie ma sens, podziel się nim z kimś. Może w ten sposób pomożesz komuś powstać z jakiegoś upadku...?

piątek, 8 marca 2019

Wielki Post 2019 #2 Stacja II - Janek bierze krzyż

Stacja II - Janek bierze krzyż



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

Zapraszam na drugi odcinek naszych tegorocznych spotkań wielkopostnych na Biblijnym Rabanie. Noszą one nazwę: "Droga krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych". Nie są to jakieś konkretne wydarzenia, ale zapewne historie oparte na faktach, na losach wielu ludzi na świecie.

A to poprzedni odcinek Stacja I - Anna skazana >>>

fot. HolgersFotografie, Pixabay.com

Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Janek jest młodym mężczyzną. Skończył studia i właśnie podejmuje ciekawą pracę. Całe życie zdaje się stać przed nim otworem.

Pewnego razu poczuł się źle. Początkowo zignorował dolegliwości, które minęły. Niestety problem powracał i mężczyzna coraz częściej nie był w stanie normalnie funkcjonować. W końcu zdecydował się pójść do lekarza. Badania potwierdziły najgorsze przypuszczenia: RAK, nowotwór złośliwy...

Trudno opisać, co Janek czuł. To, co jeszcze niedawno jawiło mu się jak marzenie i prosta droga do sukcesu teraz legło w gruzach. Nikt nie był w stanie powiedzieć ani zrobić nic, co mogłoby wyprowadzić Janka z otępienia, niemal równoznacznego z rozpaczą. Były momenty, że mężczyzna płakał jak dziecko, choć do niedawna uważał się za siłacza. Potem ataki płaczu ustąpiły miejsca odrętwieniu, kiedy chłopak zdawał się tracić kontakt z otoczeniem.

Do tej pory był człowiekiem, który ani nie był bardzo gorliwym katolikiem, ani zupełnie obojętnym religijnie. Chodził w niedziele i święta do kościoła. Od czasu do czasu spowiadał się i przyjmował Komunię kilka razy w roku. Czy da radę wziąć ten krzyż i pójść z nim przez życie, które nie wiadomo jak długo jeszcze potrwa? Jak znajdzie w sobie siłę? Czy znajdzie...?

Znalazł. W Bogu. Wziął krzyż nie mając pojęcia, gdzie ta droga krzyżowa może go zaprowadzić.

Co ja zrobiłbym na miejscu Janka? Czy spotkałem kiedyś osobę, która przeżywała podobny dramat jak ten mężczyzna? Czy coś zrobiłem, czy przynajmniej starałem się towarzyszyć tej osobie w jej położeniu?


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

PS I ponownie mała prośba do Was o udostępnienie tych minirekolekcji innym. Może ktoś na tym skorzysta dzięki Tobie...?

środa, 6 marca 2019

Wielki Post 2019 #1 Stacja I - Anna skazana

Stacja I - Anna skazana



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

W poprzednim wpisie napomknąłem, że postaram się publikować jakieś minirekolekcje na Biblijnym Rabanie z okazji Wielkiego Postu. Oto oddaję w Wasze ręce pierwszy tekst z tegorocznej serii wielkopostnej, która nosi tytuł: "Droga krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia rodem". Najprawdopodobniej dwa razy w tygodniu będę publikować na blogu krótkie historyjki odnoszące się do kolejnych stacji Drogi krzyżowej. Nie będą to historie prawdziwe, ale oparte na faktach, jakie spotyka się w codzienności.

Chciejmy w trakcie tych naszych rozważań uzmysłowić sobie przede wszystkim dwie kwestie: po pierwsze, że Droga krzyżowa, którą rozważamy, nie jest opowieścią, bajką sprzed tysięcy lat, ale kolejne jej odsłony dzieją się nieraz na naszych oczach albo w naszym życiu niemal każdego dnia; po drugie, co wynika z powyższego, uczmy się szeroko otwierać oczy, serca oraz pomocne dłonie na Jezusa obecnego w bliźnich, który ciągle na nowo przechodzi wraz z nimi Drogę krzyżową.

Dla przypomnienia odsyłam też do zeszłorocznych "Niedoskonałych minikonferencji".


fot. Free-Photos, Pixabay.com


Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


Anna jest dobrą dziewczyną. Niektóre z jej koleżanek nie mogą znieść jej poprawności, sympatii i chęci do pomocy, jaką okazuje wszystkim. Wpadają na wredny pomysł. Kradną pieniądze ze szkolnego sklepiku i ukradkiem wkładają je do torebki Anny. Sprzedawczyni zgłasza sprawę dyrektorowi szkoły, który zarządza przeszukanie uczniów.

Gdy dyrekcja dociera do klasy Anny, biedna dziewczyna nie podejrzewając podstępu, wraz z innymi uczniami przekazuje swoją torebkę do kontroli. Ku jej zaskoczeniu, dyrektor odnajduje pieniądze właśnie w jej torebce. Dziewczyna bardzo cierpi z powodu fałszywego oskarżenia. Do szkoły zostają wezwani jej rodzice.

W końcu jakimś sposobem udaje się sprawę wyjaśnić, ale Anna już właściwie do końca edukacji w tej szkole przez wielu jest posądzana o bycie złodziejką. Sprawa była głośna i niełatwo jest całkowicie odwrócić skutki fałszywego osądu. Niektórzy wyśmiewają ją dobrze wiedząc, że jest niewinna. Dziewczyna przez długi czas cierpi z powodu skazania jej na wytykanie palcami.

Czy ja byłem kiedyś w sytuacji podobnej do tej? Czy umiałem przebaczyć fałszywe oskarżenie jak Jezus czy też dążyłem do odwetu za wszelką cenę? A może to ja mam w zwyczaju zbyt pochopnie oczerniać i posądzać innych? Czy staram się zawsze szukać prawdy?


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

PS Mała prośba do Was o udostępnienie tych minirekolekcji innym. Może ktoś na tym skorzysta dzięki Tobie...?

sobota, 2 marca 2019

#14 Boży paradoks Mk 6,7-13 i 30-44

"Nieco", czyli ile?



W 6 rozdziale Ewangelii św. Marka znajdujemy fragment o tym, jak Pan Jezus rozesłał 12 Apostołów po dwóch, aby szli i uzdrawiali, nawoływali do nawrócenia, głosili Dobrą Nowinę. Oni poszli i postępowali zgodnie z poleceniem, jakie otrzymali od Mistrza.

Kilka wersetów dalej czytamy o powrocie uczniów, którzy entuzjastycznie opowiadali Panu o tym, co udało im się wykonać. Przyznam, że ta scena mnie trochę rozczula. Wyobrażam sobie 12 dorosłych mężczyzn, zachowujących się jak dzieci w najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu. Apostołowie przypominają trochę małych chłopców, którzy chwalą się tacie, co udało im się zrobić: "tata, tata, ja to zrobiłem to i to", "popatrz, a mnie się to udało", "a mnie, a mnie, patrz, tata, to mi się udało". Naprawdę piękna scena. Oczywiście zapewne nie wyglądała dokładnie tak, ale lubię sobie ją w ten właśnie sposób wyobrażać.

I potem następują słowa Pana Jezusa, które są głównym tematem naszych dzisiejszych "paradoksalnych" rozważań: "Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!". Od razu nasuwa się pytanie: nieco, czyli tak naprawdę ile?

Kończy się karnawał i już lada dzień wkroczymy w okres Wielkiego Postu. Powyższe fragmenty Biblii jakoś tak dobrze z tym czasem współgrają. Otóż w okresie liturgicznym są tygodnie, kiedy jesteśmy zachęceni do szczególnego wytężenia naszych duchowych pokładów. To np. Adwent i Wielki Post. Nie znaczy to, że tylko na ten czas prężymy muskuły ducha, a potem nie robimy nic i wiotczeją one niczym posylwestrowy lub poweselny balon. Niemniej z tej powyższej perykopy biblijnej płynie jasna nauka: my ludzie nie jesteśmy aniołami i Pan Bóg dobrze wie, że nie wyrobimy, jeśli nie odetchniemy nieco. No właśnie - znów to tajemnicze "nieco"! Gdzie przebiega granica między tym nieco, a zwykłym leniuchowaniem?

W jej wyznaczeniu może nam pomóc dalszy ciąg narracji w tym fragmencie Ewangelii. Zauważmy, że gdy Pan Jezus udawał się z uczniami na ten zasłużony odpoczynek okazało się, że nie tylko dogonili ich interesanci, ale tłumy wiernych uprzedzili ich w miejscu, do którego przeprawiali się łodzią. Wtedy następują znamienne słowa Pana: "Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza". To powiedział na widok niezliczonych rzesz ludzi. Wtedy właśnie nastąpiło słynne rozmnożenie chleba. A zatem zamiast odpoczynku Apostołowie dostali robotę: roznosili kosze z bochenkami, a potem zbierali ułomki.

Gdzie byli pasterze tych ludzi? Może odprawiali wtedy modły w świątyni, może uważali się za doskonałych, ale tak naprawdę byli daleko od tych, którym powinni służyć...? A Jezus był ciągle blisko tych, którzy potrzebowali pomocy na duszy, ciele, psychice, itp.

Reasumując, nasze "nieco" musi być rozpatrywane w kontekście potrzeb innych. Oczywiście Ewangelia nie jest matematyką i nie wyznaczymy absolutnie jednoznacznej granicy od kiedy do kiedy to nieco wytchnienia nam przysługuje. Tu tkwi właśnie pewien paradoks: oczywiście jak najbardziej mamy prawo do wypoczynku, a nawet odsunięcia się od kogoś na pewien czas, żeby naładować akumulatory, ale z drugiej strony musimy być wyczuleni na ludzi i sprawy, którzy i które nie powinny czekać. Trudne? No tak... Ale i fascynujące jak cała Ewangelia.






A ile wynosi moje "nieco"? Czy nie jest zbyt małe albo zbyt duże?

PS Już niebawem Wielki Post. Chciałbym w tym czasie publikować na Biblijnym Rabanie minikonferencje, tak jak uprzednio. Nie wiem jeszcze jak często i ile tych postów się ukaże. Proszę zatem o cierpliwość i serdecznie zapraszam.