"Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy" (Łk 15,31)
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!
Muszę przyznać, że tytuł dzisiejszego wpisu jest dość prowokacyjny czy jakbyśmy nazwali inaczej - kontrowersyjny. Jak to? Impreza w środku Wielkiego Postu?! Przecież to czas pokuty i umartwienia; szczególnie teraz, gdy szaleje koronawirus! Oczywiście wspomniany tytuł jest pewną przenośnią, ale jak się zaraz okaże, wcale tak daleko nie odbiega od prawdy i istoty Wielkiego Postu.
Kolejnym tekstem, który bierzemy na tapet w czasie naszego wielkopostnego "szydełkowania" (odsyłam też do odcinka pierwszego po szczegóły >>>) jest krótki fragment zaczerpnięty z jednego z najczęściej cytowanych obrazów biblijnych. Chodzi o przypowieść o miłosiernym Ojcu. Nie będziemy tutaj analizować i przypominać tego tekstu. Jak zawsze dla przypomnienia zachęcam do sięgnięcia po Biblię i odczytania tym razem fragmentu 15,11-32. Jakiś czas temu ten tekst był odczytywany w naszych kościołach i wtedy, jak wierzę, Duch Święty szepnął mi do ucha, że trzeba to wziąć do kolejnego tekstu na bloga. Najbardziej dotknęło mnie zdanie: "Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy".
Ludzie kochani! Przecież my tak często zapominamy o tym, że:
1. po pierwsze, jesteśmy dziećmi Boga;
2. po drugie, że staramy się być przy Bogu, a wielu z nas być może prawie zawsze jest przy Bogu, czyli rzadko lub w ogóle nie popełnia grzechów ciężkich;
3. po trzecie, WSZYSTKO, co należy do Boga, jest nasze - On na krzyżu dał nam CAŁEGO siebie i daje się CAŁY w Eucharystii.
Czyż to wszystko nie są wystarczające powody do tego, żeby zwłaszcza w wigilię IV Niedzieli Wielkiego Postu, niedzieli Laetare, niedzieli radości i w samą tę niedzielę, wykrzyknąć z radości: Bóg mnie kocha! I jeśli teraz doznaję smutku, także z powodu koronawirusa, to mam okazję przechodzić to co On, ale przyjdzie taki moment, że nadejdzie poranek Wielkanocny. Może jest i nieraz tak, że wielu ludzi na ten poranek czeka całe życie i dopiero po śmierci go doświadcza, niczym Łazarz z przypowieści o bogaczu i Łazarzu (Łk 16,19-31). Ale gdy ten poranek już nadchodzi, to jest to PRAWDZIWA WIELKANOC. Oczywiście nie chodzi o to, żeby teraz iść i organizować huczną imprezę, bo po pierwsze lepiej z tym zaczekać do Wielkanocy, a po drugie można podpaść pod paragraf za narażanie siebie i innych na zarażenie wirusem. Niemniej w tzw. antyfonie, hymnie na wejście z niedzieli Laetare, można znaleźć takie oto słowa (cytuję dosłownie za wikipedią):
"Wesel się, Jeruzalem! A wszyscy, którzy ją miłujecie, śpieszcie tu gromadnie. Cieszcie się i weselcie, którzyście się smucili, radujcie się i nasyćcie się z piersi pociechy waszej.
Uradowałem się, gdy mi powiedziano: Pójdziemy do domu Pańskiego".
Przecież to brzmi jak coś w rodzaju zachęty do wielkiej imprezy, a przecież jesteśmy niemal w sercu Wielkiego Postu. Jak sobie powiedzieliśmy, żadnych imprez teraz nie organizujmy, ale spróbujmy sobie uświadomić coś znacznie ważniejszego: na mocy Chrztu św. jestem dzieckiem Boga i na mocy tegoż sakramentu mogę wzrastać w łączności z Bogiem, mogę w Jego Imię uzdrawiać, w Jego Imię pokonywać zło, w Jego Imię prowadzić siebie i innych do Boga. Takie przypominanie brzmi trochę jak truizm, ale my naprawdę często widzimy w wierze tylko zakazy i nakazy, a nie potrafimy się ucieszyć tą wiarą. Nie chodzi tu tylko o ludzi z tzw. religijnością neurotyczną, co nieraz jest paskudną udręką, ale nieraz na co dzień brakuje nam takiej radości wiary.
W związku z powyższym chciałbym Was wszystkich zaprosić, abyśmy kolejne dni tego tygodnia przeżyli nie w mozole, że, uff, znowu każdy dzień trzeba ofiarować w jakiejś intencji i mozolić się. Popatrzmy na to inaczej: ach, mam kolejne dni na to, żeby bardziej ukochać mojego Pana, żeby troszkę wynagrodzić mojej Mamie Maryi, żeby wyprosić mojemu bratu, który się pogubił, odkrycie na nowo Bożej miłości. I robimy to nie dlatego, że tak należy, trzeba, wypada, ale bo tak CHCĘ, PRAGNĘ, WYBIERAM. Wszystko to mogę czynić z mocą Bożą, bo taką moc daje mi przynależność do Kościoła Chrystusowego. Dzięki Ci za to, Panie mój i Boże.
Co Ty na to...?
Kolejnym tekstem, który bierzemy na tapet w czasie naszego wielkopostnego "szydełkowania" (odsyłam też do odcinka pierwszego po szczegóły >>>) jest krótki fragment zaczerpnięty z jednego z najczęściej cytowanych obrazów biblijnych. Chodzi o przypowieść o miłosiernym Ojcu. Nie będziemy tutaj analizować i przypominać tego tekstu. Jak zawsze dla przypomnienia zachęcam do sięgnięcia po Biblię i odczytania tym razem fragmentu 15,11-32. Jakiś czas temu ten tekst był odczytywany w naszych kościołach i wtedy, jak wierzę, Duch Święty szepnął mi do ucha, że trzeba to wziąć do kolejnego tekstu na bloga. Najbardziej dotknęło mnie zdanie: "Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy".
fot. CCXpistiavos, Pixabay.com |
1. po pierwsze, jesteśmy dziećmi Boga;
2. po drugie, że staramy się być przy Bogu, a wielu z nas być może prawie zawsze jest przy Bogu, czyli rzadko lub w ogóle nie popełnia grzechów ciężkich;
3. po trzecie, WSZYSTKO, co należy do Boga, jest nasze - On na krzyżu dał nam CAŁEGO siebie i daje się CAŁY w Eucharystii.
Czyż to wszystko nie są wystarczające powody do tego, żeby zwłaszcza w wigilię IV Niedzieli Wielkiego Postu, niedzieli Laetare, niedzieli radości i w samą tę niedzielę, wykrzyknąć z radości: Bóg mnie kocha! I jeśli teraz doznaję smutku, także z powodu koronawirusa, to mam okazję przechodzić to co On, ale przyjdzie taki moment, że nadejdzie poranek Wielkanocny. Może jest i nieraz tak, że wielu ludzi na ten poranek czeka całe życie i dopiero po śmierci go doświadcza, niczym Łazarz z przypowieści o bogaczu i Łazarzu (Łk 16,19-31). Ale gdy ten poranek już nadchodzi, to jest to PRAWDZIWA WIELKANOC. Oczywiście nie chodzi o to, żeby teraz iść i organizować huczną imprezę, bo po pierwsze lepiej z tym zaczekać do Wielkanocy, a po drugie można podpaść pod paragraf za narażanie siebie i innych na zarażenie wirusem. Niemniej w tzw. antyfonie, hymnie na wejście z niedzieli Laetare, można znaleźć takie oto słowa (cytuję dosłownie za wikipedią):
"Wesel się, Jeruzalem! A wszyscy, którzy ją miłujecie, śpieszcie tu gromadnie. Cieszcie się i weselcie, którzyście się smucili, radujcie się i nasyćcie się z piersi pociechy waszej.
Uradowałem się, gdy mi powiedziano: Pójdziemy do domu Pańskiego".
Przecież to brzmi jak coś w rodzaju zachęty do wielkiej imprezy, a przecież jesteśmy niemal w sercu Wielkiego Postu. Jak sobie powiedzieliśmy, żadnych imprez teraz nie organizujmy, ale spróbujmy sobie uświadomić coś znacznie ważniejszego: na mocy Chrztu św. jestem dzieckiem Boga i na mocy tegoż sakramentu mogę wzrastać w łączności z Bogiem, mogę w Jego Imię uzdrawiać, w Jego Imię pokonywać zło, w Jego Imię prowadzić siebie i innych do Boga. Takie przypominanie brzmi trochę jak truizm, ale my naprawdę często widzimy w wierze tylko zakazy i nakazy, a nie potrafimy się ucieszyć tą wiarą. Nie chodzi tu tylko o ludzi z tzw. religijnością neurotyczną, co nieraz jest paskudną udręką, ale nieraz na co dzień brakuje nam takiej radości wiary.
W związku z powyższym chciałbym Was wszystkich zaprosić, abyśmy kolejne dni tego tygodnia przeżyli nie w mozole, że, uff, znowu każdy dzień trzeba ofiarować w jakiejś intencji i mozolić się. Popatrzmy na to inaczej: ach, mam kolejne dni na to, żeby bardziej ukochać mojego Pana, żeby troszkę wynagrodzić mojej Mamie Maryi, żeby wyprosić mojemu bratu, który się pogubił, odkrycie na nowo Bożej miłości. I robimy to nie dlatego, że tak należy, trzeba, wypada, ale bo tak CHCĘ, PRAGNĘ, WYBIERAM. Wszystko to mogę czynić z mocą Bożą, bo taką moc daje mi przynależność do Kościoła Chrystusowego. Dzięki Ci za to, Panie mój i Boże.
fot. geralt, Pixabay.com |
Proponowane intencje przypisane do dni najbliższego tygodnia (pamiętajmy, żeby na początku każdego dnia w całości, z najdrobniejszymi sprawami, ofiarować go w konkretnej intencji/intencjach; w ciągu dnia warto często o tej intencji pamiętać; również przed snem):
22 marca, niedziela - po prostu uwielbienie Pana Boga za cud zmartwychwstania
23 marca, poniedziałek - o nawrócenie nas wszystkich, szczególnie największych grzeszników i abyśmy jak najbardziej wedle Bożej woli przeżyli ten święty czas, a zarazem trudny; prośmy jednocześnie o ratunek przed koronawirusem
24 marca, wtorek - może za kogoś najbardziej potrzebującego (zdrowia, przebaczenia, pomocy..., itd.) w Twoim najbliższym otoczeniu oraz o ratunek przed koronawirusem, a także chorobami ciał, psychiki i dusz
25 marca, środa - w intencjach bliskich Niepokalanemu Sercu Maryi (uroczystość Jej Zwiastowania!), zawierzajmy Jej też ratunek przed koronawirusem; pamiętajmy też o dzieciach nienarodzonych i sprawach związanych z grzechem aborcji (warto dziś, choćby indywidualnie, przystąpić do duchowej adopcji dziecka poczętego)
26 marca, czwartek - za Kościół św., abyśmy jak najlepiej przygotowali się do Wielkiejnocy oraz za rodziny, aby ta trudna sytuacja wpłynęła na rozwój ich członków
27 marca, piątek - w duchu wynagrodzenia Panu Jezusowi i z miłości do Niego
28 marca, sobota - Twoja prywatna intencja, intencje, także za naszą Społeczność dwóch blogów i członków oraz intencje grupy różańcowej na InBiRR-ze
Pozdrawiam Was i życzę jak najlepszego przeżycia jutrzejszej IV Niedzieli Wielkiego Postu, jak wiemy - niedzieli radości. Nasze następne spotkanie już za tydzień. Z Panem Bogiem.
PS Ten wpis w zasadzie mógłby się gościnnie znaleźć w serii Radośnik :) Na nią przyjdzie czas po Wielkanocy. Tradycyjnie mała prośba do Was o udostępnienie tych wpisów innym. Może ktoś na tym skorzysta dzięki Tobie...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz