Stacja XIV - Dramat Stanisławy i Mariana
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!
"Droga Krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", historia czternasta. O wielkiej tragedii, jaka spotkała Stanisławę i Mariana.
Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Stanisława i Marian stoją nad trumną. W niej spoczywa ciało ich syna. Kazik miał nieco ponad 20 lat. Był dobrze zapowiadającym się młodym mężczyzną, studentem ze świetlaną przyszłością. Ponadto właściwie wszyscy uważali go za bardzo dobrego człowieka - uczynnego, serdecznego, z którego twarzy prawie nigdy nie schodził uśmiech.
Tymczasem pewnego razu wracał ze spaceru. Właśnie przebywał na wakacjach u rodziców. Jego obecność sprawiała im wielką satysfakcję; wszak był ich jedynym dzieckiem. Będąc już wcale nie tak daleko domu został potrącony śmiertelnie przez kompletnie pijanego kierowcę. Jego życia nie udało się już uratować. Młode życie zdecydowanie przedwcześnie w nim zgasło. Zawaliły się wszelkie nadzieje, marzenia, przewidywania, plany. Została tylko skromna trumna i zimne zwłoki. No właśnie, ale czy tylko...?
Rodzice Kazika stoją teraz nad tą trumną. W swoich sercach zdobyli się już na przebaczenie winowajcy, który nie okazywał skruchy. Było to dla nich zadanie ponad ich zbolałe i wyczerpane siły, ale przebaczyli. Długo się z tym męczyli i zmagali.
Gdzieś na samym dnie ich serca, pod bardzo grubą warstwą bólu, wyrzutów, rozpaczy, tli się nadzieja; nadzieja, która nie jest matką głupich, ale przewodniczką tych, którzy znają prawdę; tych, którzy wierzą, że Droga Krzyżowa nie kończy się na 14 stacji, ale wypełnia się w poranku Zmartwychwstania.
Tymczasem pewnego razu wracał ze spaceru. Właśnie przebywał na wakacjach u rodziców. Jego obecność sprawiała im wielką satysfakcję; wszak był ich jedynym dzieckiem. Będąc już wcale nie tak daleko domu został potrącony śmiertelnie przez kompletnie pijanego kierowcę. Jego życia nie udało się już uratować. Młode życie zdecydowanie przedwcześnie w nim zgasło. Zawaliły się wszelkie nadzieje, marzenia, przewidywania, plany. Została tylko skromna trumna i zimne zwłoki. No właśnie, ale czy tylko...?
Rodzice Kazika stoją teraz nad tą trumną. W swoich sercach zdobyli się już na przebaczenie winowajcy, który nie okazywał skruchy. Było to dla nich zadanie ponad ich zbolałe i wyczerpane siły, ale przebaczyli. Długo się z tym męczyli i zmagali.
Gdzieś na samym dnie ich serca, pod bardzo grubą warstwą bólu, wyrzutów, rozpaczy, tli się nadzieja; nadzieja, która nie jest matką głupich, ale przewodniczką tych, którzy znają prawdę; tych, którzy wierzą, że Droga Krzyżowa nie kończy się na 14 stacji, ale wypełnia się w poranku Zmartwychwstania.
Czy byłem kiedyś bezpośrednią lub pośrednią przyczyną czyjejś śmierci, nie tylko tej fizycznej, ale i duchowej? Czy zalega jeszcze w moim sercu jakieś nieprzebaczenie? Czy wierzę, że życie ludzkie nie kończy się na zimnych zwłokach w trumnie, ale sięga zdecydowanie dalej; hen poza 14 stację?
Pomódlmy się, proszę, przy tej stacji za wszystkich, którzy stracili kogoś bliskiego, może w bardzo dramatycznych okolicznościach, którzy może nie potrafią czegoś przebaczyć, którzy może stracili wszelką nadzieję. Pod Twoją obronę...
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.
PS Przed nami już tylko jeden tekst w ramach tej tegorocznej wielkopostnej serii. Ukaże się on jutro, w Wielką Sobotę. Serdecznie zapraszam zatem na finał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz