środa, 3 kwietnia 2019

Wielki Post 2019 #9 Stacja IX - Sławek, czyli ileż można... (uwaga: mocny wpis!)

Stacja IX - Sławek, czyli ileż można...



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

"Droga Krzyżowa pisana życiem, czyli 15 historii z życia wziętych", wpis dziewiąty. Przed nami historia nr 9, którą czytajmy rozważając oczywiście stację IX Drogi Krzyżowej.



Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie. Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.


- Wytrzyma czy nie wytrzyma? - zastanawia się Sławek, trzydziestokilkuletni ojciec wychowujący samotnie sześcioletnią Justynkę. Jest pogodny, kwietniowy dzień. Za oknem życie się toczy jakby nigdy nic: od czasu do czasu przejedzie jakieś auto, ktoś spieszy się dokądś, ktoś znów niespiesznym krokiem prowadzi psa na spacer. A Sławek nadal zastanawia się czy ten sznur wytrzyma pod naporem jego ciała, czy może z kretesem przekreśli jego plany skrócenia sobie męki na tym, jak mówi, popapranym świecie.

Jeszcze raz podchodzi do drzwi pokoju. Zamknięte. Kilka razy przemierza pokój w tę i we w tę. Raz po raz zerka na przymocowany u sufitu sznur.

- Chyba wytrzyma... - Sławek nie ustaje w przemyśleniach.

W końcu podsuwa stołek, wchodzi na niego i drżącymi rękami z trudem zakłada sobie sznur na szyję. Pot występuje na całe jego ciało: to już za moment, tylko odepchnąć stołek i po sprawie. Ale czy sznur wytrzyma...

Naraz przed oczyma Sławka przechodzi całe jego życie. Pasmo upadków i błędów. Pierwszy upadek, potem drugi i kolejne; cały ciąg... Nie pomogły słowa groźby, nie pomogły słowa otuchy, nie pomogła terapia. A było już momentami całkiem dobrze. I wydawało się... Ale taki happy end to tylko w książkach i filmach się zdarza. Nie w parszywym życiu! - Ta ostatnia myśl była decydująca. Sławek odepchnął stopą stoliczek. W oczach mu pociemniało...

Wtem usłyszał uderzenia małych piąstek w zamknięte drzwi. Choć jego przytomność nieco się już zaćmiła słyszał dobrze: to Justyna rozpaczliwym głosikiem błagała, wołała, krzyczała:

- Tata, tata, wróć! Ja sama! Ja się boję! Tataaaa...!!!

Nie wiadomo do końca jakim sposobem, ale udało się Sławkowi odruchowo przytrzymać stołeczek szpicem buta. Dzięki temu sznur nie zacisnął się jeszcze całkowicie na jego szyi. 

Nastąpiła nieziemska walka. Krzyki dziecka z jednej strony i zmagania Sławka o zachowanie życia z drugiej. Walka trwała chwil kilka, gdy wtem stoliczek jednak się przewrócił i Sławek zawisł na sznurze. Szamotał się i walczył. Chyba nigdy jeszcze w swoim życiu nie modlił się tak szczerze jak teraz. Nagle w ułamkach sekund poczuł wielką miłość ojcowską do dziecka, które z coraz większą rozpaczą uderzało w drzwi, jakby przeczuwając najgorsze. Sławek jak we mgle widział sylwetkę Justynki przez matową szybę drzwi pokojowych.

Zatem chwil kilka walka trwała. Wtem stał się cud. Sznur nagle zerwał się tuż przy suficie i Sławek spadł na podłogę pokoju. Jakiś czas spędził na ziemi półprzytomny. Gdy się ocknął zerwał sznur z szyi, poderwał się z obolałymi plecami, podbiegł do drzwi i otworzył je: widok, który tam zobaczył, wstrząsnął nim do głębi. Justynka leżała skulona w kąciku korytarza i cicho łkała. Gdy zobaczyła tatę, chwilę patrzyła na niego modrymi oczkami nie dowierzając czy to prawda, ale za moment zerwała się i rzuciła się kochanemu tacie na szyję. On również ją przytulił i oboje płakali rzewnie. Jakże inaczej odczuwał zaciśnięte wokół szyi rączki dziecka niż jeszcze niedawno bezlitosny sznur. Ale dlaczego on się zerwał...?

Gdy już tak popłakali, dziecko weszło do pokoju i zobaczyło zerwany sznur na podłodze.

- Tata, ty też się bawiłeś tym sznureczkiem? Ja się nim wczoraj bawiłam. Wiesz, że w jednym miejscu udało mi się nawet trochę go naciąć nożyczkami? Ale jestem mała i nie mogłam tak całkiem, bo mi siły brakło. A tatusiowi się chyba udało go przeciąć?

Sławek o mało nie zemdlał... Początkowo chciał skrzyczeć córkę, że bez jego wiedzy bawiła się nożyczkami, ale dziwne to było dla niego, że pod jego nieobecność mała musiała znaleźć sznur w jego pokoju i nieświadomie... uratowała mu życie, bo sznur się zerwał. Mężczyzna był tak przerażony przygotowaniami do odebrania sobie życia, że nie zauważył uszczerbku na sznurze.

Teraz podszedł do córki, jeszcze raz ją przytulił i powiedział:

- Dziecko, nawet nie wiesz jakim jesteś mocarzem. Wybacz mi, że ja też się dzisiaj bawiłem sznurem.

- To tatuś mi przebaczy, że się bawiłam nożyczkami? - zapytała ze słodką minką Justynka.

- Tak, córuś, tak. Ale to ty powinnaś przebaczyć mnie - zagadnął Sławek.

- Wybaczam, ale niech się tatuś już sznureczkiem nie bawi - odpowiedziało dziecko.

- Nie, córuchno, nie będę. - Sławek wiedział, że Justynka nie jest świadoma oczywiście, jak Sławek jeszcze niedawno bawił się sznurkiem. Tym mocniej teraz przytulił ją, a ona przytuliła się do niego.

Po tym wydarzeniu nie wszystko się zmieniło jak za dotknięciem magicznej różdżki. Sławek nadal nie wiedział czy nie odbiorą mu praw do opieki nad córką. Jednego był jednak pewien: raz jeszcze zrobi wszystko, żeby się nie poddać depresji i najróżniejszym życiowym przeciwnościom. Już nie powie sobie ileż można... Dla córki można wszystko, byleby nie zostawić jej na tym świecie samej, nie uciekać przed kłopotami. Zrozumiał, że tego mu nie wolno!!! Choćby nawet ktoś miał go zabić, on już sam nie targnie się na swoje życie.


Czy ja nie próbowałem odebrać sobie życia, czy nie planowałem tego choćby w myślach? Czy nie stałem się dla kogoś bezpośrednią albo pośrednią przyczyną samobójstwa, albo myśli samobójczych? Czy szanuję swoje i cudze życie, i czy czuję się za nie odpowiedzialny bez względu na wszystko? Czy staram się ufać Panu Bogu bez względu na wszystko?


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami.


PS Dotknął Cię ten tekst? Może kogoś innego też dotknie... Podaj dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz