sobota, 18 listopada 2017

#2mitołamacz Jak czytać Biblię? – Oto jest pytanie

O czytaniu Listu od Pana Boga, czyli Bosko-ludzka „epistolografia”




Moi Drodzy, jako że dziś trzecia sobota listopada, przyszedł czas na kolejny odcinek z serii „Mitołamacz”. Ostatnio, dość ogólnie, rozprawialiśmy o podstawowych kwestiach, związanych z prawidłowym rozumieniem tekstu Pisma Świętego (odsyłam do stosownego wpisu #1mitołamacz Duch czy litera? Szczególnie tych, którzy jeszcze nie mieli okazji przeczytać; a tych, którzy jeszcze nie wiedzą, o co biega w tej serii, zapraszam do wpisu wprowadzającego :).

Dzisiaj chciałbym, żebyśmy zatrzymali się przez chwilę nad kwestią czytania Biblii, a poprzez to jej rozumienia. Niektóre kwestie będą się zapewne powtarzały, ale położymy nacisk na nieco inne zagadnienie. Na początek kilka kwestii, częściowo dla przypomnienia: Biblia nieomylnie naucza prawd objawionych dla naszego zbawienia; Biblia nie jest jednak zbiorem żadnych prawd, ale uczy prawd zbawczych poprzez interakcję na linii Bóg – autor ludzki – tłumacz – czytający lub słuchający; na przestrzeni dziejów Kościół niejako uczy się rozumienia Biblii i choć może zmieniać się sąd Kościoła w pewnych kwestiach, dogmaty nie podlegają zmianie, ale co najwyżej rozumienie pewnych prawd; natchniony w Biblii jest nie tyle tekst, ale autor, a raczej słowa napisane przez natchnionego autora. To tyle jeśli chodzi o powtórkę lub słowa wprowadzenia. Teraz ad rem, do rzeczy.


Na przestrzeni dziejów wykształciło się wiele różnych sposobów lektury Pisma Świętego. Mamy przecież czytanie i słuchanie w czasie Mszy Świętej, rozważanie wspólnotowe poza liturgią, medytacje i wreszcie indywidualną lekturę. To są tylko najbardziej podstawowe rodzaje podejścia do Słowa Bożego. Każda z tych form może dzielić się na pomniejsze i nieco zmodyfikowane nurty.

Zatrzymajmy się teraz nad Słowem Bożym studiowanym we wspólnocie, co jest kwestią podstawową w obszarze lektury Biblii; szczególnie mamy tu na uwadze Mszę Świętą. Dochodzi wtedy do interakcji między Bogiem, przemawiającym poprzez spisane przez ludzkiego autora natchnione słowa, a wspólnotą, zebraną na modlitwie oraz słuchaniu i rozważaniu Pisma Świętego. Zauważmy, że paradoksalnie nie do końca właściwe jest podejście, gdy jakaś grupa osób pobożnie medytując nad tekstem zastanawia się tylko i wyłącznie, co Pan chce im powiedzieć tu i teraz; następuje rozeznawanie. Oczywiście tak można i trzeba, ale wspólnota musi zawsze uwzględniać najpierw istnienie innej wspólnoty, tej, do której należał i do której pisał autor natchniony. Może się zdarzyć, że jakieś zalecenie, które kiedyś było adekwatne, może nie do końca odpowiadać współczesnym realiom. Po uwzględnieniu wspólnoty pierwotnej trzeba jeszcze wziąć pod uwagę współczesny stosunek Kościoła do danego fragmentu i jego oficjalną wykładnię. Na końcu możemy wreszcie zastanowić się, co Pan chce powiedzieć nam. Istnieje zatem duża szansa, że odkryjemy jakąś prawdę, ważne jednak, żeby mieściła się ona w dość szeroko rozumianej wykładni oficjalnej Kościoła. W przeciwnym razie warto zasięgnąć opinii specjalisty w tej dziedzinie.

Rzecz jasna trzeba uwzględnić jeszcze tzw. kryteria lektury tekstu świętego, o których uprzednio trochę sobie mówiliśmy. Dla przypomnienia są to m.in.: mentalność tego kto, kiedy, do kogo (chodzi o wspomnianą uprzednio wspólnotę pierwotną) i gdzie to napisał; co autor miał na myśli, co chciał przekazać wspólnocie i nam; uwarunkowania kulturowe tamtych czasów i sposób myślenia oraz wyrażania pewnych prawd; rodzaj literacki tekstu (opowiadanie historyczne, przypowieść, alegoria, hymn, tekst mądrościowy, podanie ludowe, itp.); relacja tekstu w stosunku do całości Biblii i miejsc paralelnych (zbieżnych); co tekst poprzedza i co bezpośrednio po nim następuje; kto w tekście występuje i jaka jest jego rola, czy może kogoś symbolizuje czy uosabia (ważne przykładowo w odniesieniu do tekstów Starego Testamentu, gdzie wiele postaci i pism, zapowiada/uosabia Jezusa Chrystusa). Dodajmy, że zawodowi bibliści stosują bardziej profesjonalne nazwy na określenie powyższych zagadnień, np. kryterium czasu, miejsca, postaci, miejsc paralelnych, poprzedzających i następujących, itd., ale na nasze potrzeby wystarczą mniej naukowe objaśnienia :)

Może ktoś z was zapyta, dlaczego nasze rozważania na Biblijnym Rabanie na pierwszy rzut oka nie zawierają tak szczegółowo rozpisanych poszczególnych kryteriów i etapów lektury tekstu. Otóż są to tylko pozorne braki. Na miarę swojej wiedzy i znajomości Biblii (jak wiecie nieprofesjonalnej, ale w miarę możności podążającej za biblijną pasją) staram się to wszystko uwzględniać, choć Waszym oczom ukazuje się jakby, mówiąc brzydko, produkt finalny rozważań. Widzicie, że nie staram się trzymać tekstu kurczowo i literalnie, ale przy pomocy Ducha Świętego zabiegam o to, żebyśmy wydobyli z tekstu ukrytą, może czasami nieco zakurzoną prawdę, ale równocześnie staram się dbać, żeby to, co wyłowimy z perykopy, nie wykraczało poza oficjalną wykładnię, a przynajmniej poza ramy ustanowione przez zdrowy, chrześcijański rozsądek poparty natchnieniem Ducha Świętego, tradycją i rozeznaniem.

Oczywiście moglibyśmy przeprowadzać za każdym razem takie rozbudowane analizy, ale po pierwsze istnieją już opracowania przygotowane przez znawców tematu, do których możemy sięgnąć, a po drugie, może ważniejsze, takie obszerne dociekania byłyby chyba nieco mniej strawne. Pragnę, żeby nasze spotkania z Biblią były pełne miłości i radości Ducha Świętego, dlatego nie zmuszam Was do niemal matematyczno-logicznych opracowań (niemal jak na maturze ;), ale dzielę się z Wami tym, co „wyszło” mi z tych dociekań.


Rzecz jasna nie przeprowadzam za każdym razem na papierze analizy tekstu z uwzględnieniem kryteriów, ale staram się to mieć na uwadze, a przede wszystkim słuchać Ducha Świętego i poddawać się jego prowadzeniu. Jeśli chcecie, możemy kiedyś przykładowo w ramach Niespodzianki, zrobić taką analizę jakiegoś tekstu Biblijnego. Pożyjemy, zobaczymy, w końcu to miałaby być niespodzianka ;) Póki co odsyłam Was do zakładki Wokół Biblii i/lub do linku pod spodem, gdzie jest adres Telewizyjnego Uniwersytetu Biblijnego. W jego ramach są wykłady, gdzie znakomici bibliści przeprowadzają takie analizy w skróconej formie. Gorąco polecam!

Chciałbym jeszcze dodać, a właściwie ponowić moją zachętę w stosunku do Was, drogie Czytelniczki i szanowni Czytelnicy, abyście w komentarzach zamieszczali także Wasze natchnienia, przemyślenia w stosunku do tekstów, które proponuję w kolejnych wpisach. Oczywiście odsyłam z przyjemnością także do zakładki Świadectwa, gdzie można dzielić się swoim przeżywaniem lektury Pisma Świętego, metodami czytania czy słuchania i wszystkim, co może także ubogacić nas wszystkich, potęgując tym samym raban Bożego Słowa. A zatem do dzieła: Idźcie i głoście :)

Chciałbym jeszcze poświęcić kilka zdań indywidualnej lekturze Biblii, a szczególnie metodzie na tzw. „chybił trafił”. Czasami można spotkać się z zachętami, aby sięgać po Pismo Święte, szczególnie gdy mamy jakiś problem lub ważną decyzję do podjęcia, otworzyć Księgę (a właściwie Księgi, bo z greckiego „biblia” to księgi :) i wskazać palcem fragment, wedle którego podejmujemy potem decyzję lub coś oceniamy. Czasami nawet w ten sposób podchodzą do Pisma Świętego wspólnoty, które chcą poznać Bożą wolę.

Tutaj jednak pojawia się mały problem albo raczej może pojawić. Nie wszyscy pochwalają taką metodę, gdyż w stosunkowo prosty sposób może ona ulec skrzywieniu magicznemu. Innymi słowy: człowiek traktuje tekst jako wyrocznię i jeśli, co gorsza, nie uwzględnia tych wszystkich kryteriów, o których sobie mówiliśmy wcześniej i ostatnio, może wpakować się w niezłe tarapaty, tekst może przysłonić Boga.

Powyższy problem dobrze obrazuje pewna anegdota, oczywiście przejaskrawiona, którą kiedyś zasłyszałem, i którą w parafrazie tutaj przedstawię. Otóż pewien człowiek chcąc poznać Bożą wolę otworzył Biblię na chybił trafił i znalazł fragment o tym, jak Judasz się powiesił (Mt 27,5)... Pomyślał, że chyba coś poszło nie tak, a potem ponowił proces. Tym razem znalazł fragment: „Idź i ty czyń podobnie” (Łk 10,37). Przerażony nie na żarty postanowił raz jeszcze, ostatni, zastosować metodę na chybił trafił. A zatem pyk palcem w przypadkowe miejsce i oto fragment: „Co chcesz (inne tłumaczenia: masz) czynić, czyń prędzej” (J 13,27).

Choć to tylko anegdota myślę, że dobrze pokazuje niebezpieczeństwo związane z metodą na chybił trafił. Biblia to nie przypadek czy magia, ale żywy Bóg, Trzy Osoby Boskie. Oczywiście zdecydowanie nie jest moją intencją zniechęcać Was do takiej metody; stosujcie ją z rozwagą, ale dlaczego w przypadku poważnych wątpliwości nie sięgnąć po prostu do odpowiednich ustępów Biblii, gdzie porusza się temat, który Cię nurtuje albo obgadać go z kierownikiem duchowym. Wtedy szanse na ewentualne minięcie się z wolą Bożą zmniejszają się do minimum.

Ten wpis nie jest stricte na temat sposobów czytania Biblii, dlatego póki co odsyłam Was do stosownych stron, gdzie takowe można znaleźć. Na jednej z nich znajdziecie chyba ze dwadzieścia metod :) Może kiedyś zrobię jakiś tekst na ten temat, ale nie obiecuję. Teraz mam tylko dwie propozycje, takie od siebie, ze szczególną dedykacją: dla opornych i dla bardziej zaawansowanych w świecie Biblii. Co do pierwszej, odsyłam do stosownego wpisu #1Niespodzianka dla opornych i nie tylko. Druga rozłożona jest dość mocno w czasie, jeśli chcecie, nawet na lata. Polega na tym, że w pewnym momencie życia, najlepiej tu i teraz lub przykładowo w swoje urodziny, bierzesz Biblię i czytasz pierwszy rozdział. Każdego dnia lub przynajmniej tygodnia czytasz jeden rozdział; raczej nie więcej. Daj sobie minimum kilka minut czasu, żeby z tym tekstem pobyć, pomedytować, przemodlić, pomyśleć o kryteriach lektury :), ale nade wszystko wsłuchać się w głos Pana, który mówi do Ciebie w swoim Słowie. Zobaczysz, że po tygodniach, latach, może stać się tak, że cała historia zbawienia ukazania w Piśmie Świętym będzie się przed Tobą rysowała jako przepiękny Boży plan. Niejako będziesz uczestnikiem kolejnych etapów historii Izraela i Kościoła. Oczywiście w czasie tej lektury słuchaj Słowa Bożego także jak najczęściej we Mszach Świętych, czytaj też poza Mszą, indywidualnie czy we wspólnocie, niekoniecznie po kolei, ale nie zaniechaj przy tym systematycznej lektury księga po księdze, od Rdz do Ap. Ta metoda mogłaby się nazywać Rdzap (Od Księgi Rodzaju do Księgi Apokalipsy ;)

Możesz tę metodę zastosować na jakimkolwiek rozwoju wiedzy biblijnej jesteś, ale jest ona chyba szczególnie przydatna dla tych, których nie przerażają już opisy historyczne czy kultyczne Starego Testamentu, bo wiedzą, na czym rzecz polega i jak trzeba to czytać i rozumieć. Czytając tak, macie przedziwną szansę zasmakować rozwoju Bożego planu zbawienia, czemu służy lektura Biblii księga po księdze rozłożona w czasie, na przestrzeni tygodni czy wielu lat. Spróbujcie, może wam się spodoba. Trzeba tu być trochę cierpliwym i wytrwałym.


Dobrze, moi Drodzy, kończmy powoli na dziś ;) Wiem, że było trochę długo, ale można by jeszcze dłużej, bo to treści obszerne i myślę, że choć trochę ciekawe. Nie wolno nam się pod żadnym pozorem zrażać może nieco skomplikowanymi kwestiami i groźnie (naukowo :) brzmiącymi kryteriami. Pamiętajmy, że Bóg to przede wszystkim kochający Ojciec, a nie profesor od analizy i logiki.

Kończy się też powoli listopad. Za tydzień niespodzianka. Jak zapowiadałem już kiedyś, będzie to zupełnie nietypowa, wyjątkowa niespodzianka, a właściwie zapowiedź. Więcej póki co nie zdradzę ;) Proszę o cierpliwość. A, niech będzie! Jeśli pod tym wpisem ukażą się minimum trzy komentarze spoza bloga, od różnych osób, wpis z niespodzianką ukaże się wcześniej. Co Wy na to? :)

Teraz więc oddaję w Wasze ręce komentarze, które na razie są puste, ale może za Waszą przyczyną choć trochę się wypełnią.


Bibliografia wpisu i propozycje:

  1. Przyjaciele Miłości Miłosiernej, cykl audycji Rozumieć Biblię, cz. 2 i 3, http://www.przyjacielemm.pl/index.php/on-line;
  2. Telewizyjny Uniwersytet Biblijny, wykład: Jak czytać Pismo Święte?, http://tv-trwam.pl/film/telewizyjny-uniwersytet-biblijny-jak-czytac-pismo-swiete;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz