sobota, 29 lipca 2017

#8 Pan Bóg na niebie, czyli we wszechświecie – opowieść wakacyjna

O Marku i Darku niedowiarku


Witam Was w tę ostatnią sobotę lipca. Niemal połowa wakacji za nami. Jak Wam się podoba nasze wspólne odkrywanie Pana Boga w czasie wakacyjnych wycieczek? Gorąco zachęcam do komentowania i dzielenia się swoimi refleksjami w komentarzach. A może macie ochotę posłuchać lub obejrzeć coś o Biblii? Zajrzyjcie zatem do Czytania dnia z komentarzami i Wokół Biblii.

Jeśli czytasz ten wpis, zostaw choćby króciutki komentarzyk pod spodem. Ciągle jest szansa zapisać się trwale w historii Biblijnego Rabanu, stając się pierwszym Komentatorem spoza bloga :) A może boisz się owego dumnie brzmiącego zapisywania się w historii? Spokojnie, jeśli chcesz możesz być „tylko” cichym bohaterem :) A poza tym ten wpis jest już 25 na Biblijnym Rabanie. Mały prezencik z tej okazji w postaci komentarza będzie mile widziany :)

A teraz nasza kolejna wakacyjna opowieść. Zapraszam!


Były wakacje. Powoli zapadał zmrok pachnący latem i brzęczący świerszczami tudzież innymi grajkami wśród małych żyjątek. Dwaj przyjaciele Marek i Darek siedzieli sobie wygodnie na starej ławeczce pod gruszą, którą bardzo lubili, bo można było z niej podziwiać wspaniałe widoki. Szczególnie okazale prezentowało się niebo, które w pełnej swej krasie rozciągało się nad pobliskim lasem.

Byli to jednak dość dziwni przyjaciele – z jednej strony bardzo siebie cenili i lubili rozprawiać o wielu sprawach; jednakże z drugiej strony w jednej kwestii nie mogli dojść do zgody i ta sprawa bardzo ich różniła. Otóż Darek upierał się, że wszechświat powstał z niczego; ot tak, wybryk losu, samoistne parcie na szkło dziejów; bęc, trach, łupu-cupu i jest – wszechświat w całej swej okazałości. Marek z kolei przekonywał przyjaciela, że za tym wszystkim stoi Ktoś, kto powołał to wszystko do istnienia jednym aktem Swej świętej woli i aż do końca świata czuwa nad Swoim dziełem na drodze Opatrzności. Darek często kwitował wyjaśnienia Marka śmiechem i kiwaniem głową z politowaniem nad rzekomo średniowiecznym (czytaj: zacofanym) sposobem pojmowania przez niego świata.

Czasami te ich przyjacielskie dysputy przeradzały się nawet w mocną wymianę zdań, która przeciągała się do późnych godzin, gdy już było prawie całkiem ciemno.

Tak było i tego dnia. Mrok zapanował nad okolicą, ale na niebie rządy sprawował inny „pan” – księżycem zwany, dzięki któremu jasność nie dawała za wygraną niczym biblijne światło z Gibeonu (Gabaon; por. Joz 10 i Godzinki ku czci Niepokalanego Poczęcia NMP). Marek i Darek przekomarzali się zdrowo, jak właściwie każdego dnia. Tym razem była to już naprawdę solidna sprzeczka, z powodu której Darek nie zdążył jeszcze nawet wypić swojego ulubionego soku; butelka z napojem stała na ławeczce tuż przy nim.

Darek był nieprzejednany w swoich poglądach:

- Słuchaj, Marek! Gadam ci już chyba po raz tysięczny, jak nie więcej, że światem rządzi przypadek. To dzięki niemu, przypadkowi, powstał świat i nie opowiadaj mi tu bajek o jakimś Bogu, Adamie i Ewie. Chyba masz już swoje lata i o bajkach najwyższa pora zapomnieć!


Marek załamał bezradnie ręce, nie wiedział, jak ma przekonać przyjaciela, na czym mu bardzo zależało. Wtem przyszła mu do głowy myśl, cudaczny pomysł (nie przez przypadek, o czym Marek był głęboko przekonany...). Jakby nigdy nic trącił butelkę z sokiem, który wylał się na spodnie i podkoszulek przyjaciela. To wywołało wielkie oburzenie Darka:

- Marek, czyś ty normalnie... Coś to zrobił?!

„Winowajca” wstał i spokojnie powiedział:

- To widocznie przez przypadek.

Na to Darek z jeszcze większą złością:

- Tak, przez przypadek!!! Specjalnie to zrobiłeś, a nie zwalaj na przypadek!

Marek zakończył jeszcze spokojniejszym głosem:

- No wiesz, skoro ogromny wszechświat mógł powstać przez przypadek, to i twoje portki mogą być mokre przez przypadek...

Marek sobie poszedł, nie mogąc ukryć napadu śmiechu, widząc totalnie zmieszaną minę przyjaciela.
To banalne wydarzenie zmieniło podejście Darka do początków wszechświata. Już nie upierał się na swoim, ale z każdym dniem odkrywał Tego, który jest rzeczywistym Panem wszystkich niby-przypadków.



Kto rządzi moim życiem: Bóg czy przypadek?

2 komentarze:

  1. Ot i maleńki dowód zainteresowanie twoimi extra porywającymi mnie wpisami, Arturze.
    Chylę czoła przy tej wakacyjnej opowieści o Bożym porządku w świecie - takim nieustannym nadzorze Boga nad bałaganem na naszej planecie. Kieruje twoją myśl i czytelników twojego bloga na jeszcze bardziej ujmując mnie prawdę o Bogu. My takich plam celowo razlanych brudów w świecie jesteśmy winni, a nasz cierpliwy Rządzca czyści, naprawia i nieustannie zamiata po nas, bo inaczej od tego paskudztwa, co sami produkujemy dawno już pognilibyśmy i rozłożyły się na amen.
    A co do tych ostatnich stwierdzeń: gnicia i rozkładu, to taka czarna humoreska na koniec.
    - Przychodzi trup baby do lekarza i wykłada się w gabinecie na leżance. Na to zdenerwowany lekarz do niej : - co mi się tu Pani rozkładasz!?
    A ona na to : - A co mam gnić wiecznie na korytarzu!

    Parafrazując ten humor: czy my nie jesteśmy właśnie takimi robaczywymi mądralami negujacymi życiodajny dar opatrzności Boga dla nas śmiertelników i Jego troski o nasz ziemski, przejściowy korytarz do innej wiecznie trwałej rzeczywistości - już nie gabinetu lekarza, ale samego mieszkania naszego Pana i Wybawcy od zepsucia tego świata!?

    Rabanolubiś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, co za ulga :) Jak miło, że pojawił się pierwszy komentarz spoza bloga! A, daj Boże, będą i kolejne :)
      Historyczna data - 29.07.2017 r.
      Przede wszystkim bardzo dziękuję w imieniu Biblijnego Rabanu za prezent w postaci komentarza.
      Gratuluję Ci, szanowny Rabanolubisiu Swojski - zapisałeś się złotymi zgłoskami w historii niniejszego bloga!

      Poza tym dziękuję za miłe słowa. Wszelkie słowa uznania należą się tak naprawdę nie tyle mnie, co raczej Duchowi Świętemu, który jak wierzę inspiruje mnie i pomaga tworzyć wpisy.

      Dzięki również za odniesienie się do kwestii Bożej Opatrzności.
      Tak, to prawda, często negujemy "życiodajny dar Opatrzności Boga dla nas śmiertelników".
      Tak sobie myślę, że owszem musimy zgłębiać na drodze rozumu tajniki wszechświata, ale czasami wystarczy naprawdę niewiele, żeby sercem odkryć Boga - tak bliskiego i kochającego nas bez reszty, który, jeśli tylko dobrze wyczulimy "oczy" serca, spotkamy Go niemal na każdym kroku.
      Takiej postawy łączenia rozumu i serca w poznawaniu wszechświata uczy nas choćby ks. prof. Michał Heller.

      A może inne Czytelniczki i Czytelnicy chcą się wypowiedzieć w tej kwestii?
      Raz jeszcze dziękuję Ci, Rabanolubisiu, za głos na Biblijnym Rabanie.

      Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do włączania się w raban Bożego Słowa.

      Usuń