Po napisaniu pierwszej niespodzianki zastanawiałem się od czasu do czasu, o czym by postukać w następnym wpisie z tej serii. I znowu z pomocą przyszedł Duch Święty. Kiedy sobie słuchałem kolejnego wykładu z cyklu Telewizyjny Uniwersytet Biblijny (link macie w zakładce Wokół Biblii), jeden z księży profesorów napomknął coś o patronie biblistów i miłośników Słowa Bożego. Temat był gotowy :) Moje zaskoczenie było jednak tym większe, gdy zerknąłem na kalendarz – data publikacji drugiej niespodzianki to 30 września. Przypadek? Nie sądzę. Tak, to właśnie tego dnia w liturgii wspominamy szczególną postać, o której wystukam parę zdań poniżej, ale przedstawię ją później. Skoro niespodzianka, to na maksa :) Gdy już wszystko wyjdzie na jaw, wrzucę garść ciekawostek dotyczących tego zacnego męża, kilka poniżej, ale ta niezwykła postać będzie jeszcze bohaterem niespodzianki w ostatnią sobotę października.
Gdyby urodził się dzisiaj, byłby pewnie Chorwatem, bo przyszedł na świat w Strydonie (prawdopodobnie właśnie na terenie dzisiejszej Chorwacji) ok. 345 r. Z pochodzenia był najpewniej Rzymianinem, katolikiem, urodzonym w rodzinie zamożnej. Nauki wyższe pobierał w Rzymie. Ochrzcił go tam papież św. Liberiusz między 358 i 364 r. Wtedy studenci jak widać nie byli zbyt leciwi... Gdzieś w tym okresie postanowił porzucić ziemskie wygody i zająć się głębiej sprawami wiary. Dlatego w Trewirze prawdopodobnie wbrew woli rodziców studiował teologię, a nie szedł drogą urzędnika karierowicza, jak oni chcieli. Po pewnym czasie został mnichem, idąc poniekąd za przykładem swojej siostry i wreszcie wyjechał do Jerozolimy pracować na niwie naukowej i żyć pełnią ascezy. Do Ziemi Świętej dotarł z problemami; niewiele brakowało, aby tam w ogóle się nie znalazł, bo w Antiochii bardzo poważnie zachorował. Pan jednak obdarzył go łaską zdrowia, co nasz bohater w pełni wykorzystał. Oddał się intensywnej nauce greki i hebrajskiego oraz zgłębianiu Pisma Świętego na Pustyni Chalcydyckiej.
W 377 r. został kapłanem, ale bynajmniej nie zrezygnował z ascezy i studiowania Biblii – to była prawdziwa pasja jego życia. Lata 379-382 spędził w Konstantynopolu. Potem pracował jeszcze w Rzymie, był też w Egipcie, by ostatecznie osiąść w Betlejem w 386 r. aż do końca życia. Asceza przez niego propagowana była jednak niezwykle aktywna i przejawiała się m.in. organizacją licznych akcji charytatywnych, powstaniem 4 klasztorów, wygłaszaniem wykładów itd.
Zanim zmarł osamotniony w grocie leżącej obok Groty Narodzenia Chrystusa (30 września 419 lub 420 r.), zasłynął m.in. jako tłumacz wielu ksiąg Septuaginty (Biblii po grecku). Sporządził też wiele komentarzy do Pisma Świętego i tłumaczył pisma Ojców Kościoła. Poza tym zwalczał współczesne mu herezje.
I tutaj dochodzimy do sedna sprawy, do Dzieła, z którym nasz bohater jest przede wszystkim identyfikowany. Chodzi o Wulgatę (z łac. powszechnie przyjmowane). Jest to jak wiemy, a może nie, tłumaczenie Biblii z języków oryginalnych (greka, hebrajski, aramejski) na łacinę. Dokonał tego w ciągu 24 (!) lat – 382-406. To się nazywa pasjonat Słowa Bożego i tytan pracy!
Chyba wszyscy już wiemy o kim była mowa w powyższych akapitach, a jeśli ktoś jeszcze na to nie wpadł, spieszę z odpowiedzią – ta krótka biografia dotyczy św. Hieronima.
Św. Hieronim, obraz autorstwa Domenico Ghirlandaio;
źródło: By Domenico Ghirlandaio - http://www.artunframed.com/, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=178941
A teraz zapowiadane ciekawostki, choć może przynajmniej niektóre są dość powszechnie znane, ale nie zaszkodzi z okazji dzisiejszego szczególnego dnia przypomnieć je sobie.
Nie wiem czy wiecie, że relikwie św. Hieronima znajdują się obecnie w głównym ołtarzu bazyliki Santa Maria Maggiore. Należy do czterech głównych doktorów Kościoła Zachodniego. Patronuje eremitom, biblistom, egzegetom, księgarzom i studentom. Tytuł niniejszej niespodzianki #2 jest prawdziwy, ale nie zawiera całej prawdy, bo przecież św. Hieronim jest nie tylko jej patronem, ale czuwa nad całym Biblijnym Rabanem, a przynajmniej dzisiaj uroczyście go za takowego obieramy. Współpatronuje blogowi obok Matki Bożej Królowej Polski (jak pamiętamy blog powstał 3 maja 2017 r.).
Współcześni św. Hieronima zaznaczyli, że był on podobno bardzo porywczym człowiekiem. Jego przykład dowodzi, że współpraca z łaską Bożą może uczynić świętego nawet z człowieka obarczonego trudnym charakterem czy zmagającego się z różnymi słabościami.
Kochani, na dziś kończę, ale jak zapowiedziałem, ze św. Hieronimem spotkamy się jeszcze za miesiąc – zapewne 28 października (dodajmy na marginesie, że będziemy wtedy w liturgii wspominać Apostołów, św. Judę Tadeusza i św. Szymona). Będzie to zatem taka trochę spodziewana niespodzianka :), ale nie zdradzę na razie o czym konkretnie będziecie czytać.
Kto jak kto, ale św. Hieronim szczególnie zasługuje na dwie niespodzianki na Biblijnym Rabanie.
Zadanie (ambitne): Rozkochać się w Biblii jak św. Hieronim.
Przygotowując powyższy wpis korzystałem głównie ze strony internetowej brewiarz.pl.
OdpowiedzUsuńTam możecie poczytać nieco więcej o św. Hieronimie:
http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-30a.php3