sobota, 23 czerwca 2018

#10 Niespodzianka przedwakacyjna i z okazji Dnia Ojca


Tak się składa, że dziś czwarta sobota miesiąca, a w dodatku Dzień Ojca. Przy tej okazji naszło mnie, żeby wystukać kolejną niespodziankę tym razem wpisaną w ten dzień. Zacznę od pewnej historii, do której już dawno chciałem nawiązać na Biblijnym Rabanie.


fot. nightowl (Pixabay.com)

Pewnego razu, gdzieś na kuli ziemskiej, w okresie letnich wakacji na kolonii zgromadziły się dzieci. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że po jakimś czasie zaczęły się tam dziać dziwne sprawy, ale po kolei.

Wśród obozowiczów było też rodzeństwo – bliźniaki John i Dawn. Była tam również ich przyjaciółka Christy. Uczestnicy kolonii od czasu do czasu brali udział w zawodach sportowych. Zwycięzca zostawał mistrzem obozowym. Ten tytuł najczęściej (żeby nie powiedzieć zawsze) przypadał w udziale pewnemu chłopakowi, który przechwalał się swoimi umiejętnościami. Z kolei John, Dawn i Christy zazwyczaj kończyli zawody na szarym końcu. Dochodziło nawet do tego, że w czasie biegu bliźniaki i ich przyjaciółka zahaczali nawzajem o siebie i przewracali się. Łatwo się domyślić jak deprymujące to dla nich było...

W końcu Christy nie wytrzymała i postanowiła coś z tym zrobić. Zdecydowała się... uciec. John i Dawn pobiegli za nią, żeby ją powstrzymać, ale Christy udała się w innym kierunku niż oni.

Zdarzyło się, że gdy uciekinierka siedziała sama w ciemnym lesie i rozmyślała, stanął przy niej chłopak ubrany na czerwono z dziwnie połyskującymi również na czerwono źrenicami oczu. Okazało się, że dowiedziawszy się o jej problemie zaoferował pomoc pod jednym warunkiem, o którym miał powiedzieć w swoim czasie. Zaznaczył tylko, że przysługa teraz, za przysługę później. Christy początkowo nie dowierzała jego możliwościom, ale ostatecznie zgodziła się. Obcy pstryknął palcem i ni z tego ni z owego, dziewczyna potrafiła wykonywać najróżniejsze akrobacje i dostała zapewnienie, że odtąd będzie raz za razem zostawać mistrzynią obozową.

Wtedy chłopak odszedł, a przybiegli John i Dawn, którzy opowiedzieli Christy o swoim niezwykłym spotkaniu z misiem o imieniu Szczeruś w trakcie gdy szukali przyjaciółki. Był on jednym z dwójki najważniejszych tzw. Troskliwych Misiów, które zamieszkiwały Królestwo Troskliwości. Jeśli tylko tzw. troskliwomierz dawał im znać, że na ziemi gdzieś spadał poziom troskliwości, któryś z nich udawał się na ziemię, żeby zaoferować bezinteresowną pomoc. Co więcej, miś zabrał bliźniaków do królestwa (polecieli specjalnym autkiem w kierunku chmur, bo gdzieś tam znajdowało się to królestwo :). W czasie, gdy Szczeruś i drugi miś Prawuś udali się z kolejną misją na ziemię, John i Dawn zaopiekowali się całą gromadą małych misiów i ich kuzynów (to były istoty przypominające różne zwierzątka, np. szop pracz czy słonik). Początkowo opieka nad rozbeczaną ekipą malców wydawała się dzieciom czymś niemożliwym, tym bardziej że jeszcze niedawno stwierdzili sami, że nie potrafią nawet uciec porządnie (szukając Christy błądzili i chodzili w kółko w to samo miejsce). Koniec końców, gdy Szczeruś i Prawuś powrócili zastali smacznie śpiące i nakarmione maluchy w towarzystwie odpoczywających i również śpiących bliźniaków. Misie przyznały, że może i John oraz Dawn nie są mistrzami obozowymi, ale na pewno są mistrzami świata w opiece nad misiątkami, a to wielka sztuka.

Tak więc bliźniaki opowiedziały przyjaciółce o swoim pobycie w Królestwie Troskliwości. Zaobserwowali jednak dziwną zmianę w zachowaniu Christy. Ta nagle oznajmiła, że już wcale nie ma zamiaru uciekać i jest gotowa powrócić do obozu. John i Dawn byli zaskoczeni, ale wrócili wspólnie do pozostałych dzieci.

Czas w Królestwie Troskliwości płynął inaczej niż na ziemi. Małe Troskliwe Misie szybko dorosły w ciągu kilku dni ziemskich. Tymczasem Christy zdążyła już kilkukrotnie zdobyć tytuł mistrzyni obozowej właściwie we wszystkich dyscyplinach.

Pewnego razu po którymś z kolei triumfie spotkała znów tego samego chłopaka, który sprawił, że w tak szybkim czasie zdobyła niezwykłe umiejętności sportowe. Przyszedł po przysługę, którą zapowiedział uprzednio. Przyznał się kim jest. Nazywał się Ciemne (złe) Serce i był wielkim wrogiem troskliwości i Troskliwych Misiów. Chciał zaangażować Christy w swój plan schwytania wszystkich misiów, aby zniknęła na świecie cała troskliwość i dobroć. Ona spytała co się stanie, gdyby odmówiła, a wtedy Mroczniak (tak też nazywano Ciemne Serce) przypomniał jej co teraz robił dawny mistrz obozowy – chłopak sprzątał obóz, bo to była kara dla przegranych. Na dodatek Mroczniak swoją sztuczką wrzucił go potajemnie do kosza na śmieci, żeby go jeszcze bardziej upokorzyć. Christy wiedziała już, co ją czeka w razie ewentualnej odmowy. Wreszcie zgodziła się wziąć udział w niecnych zamiarach Ciemnego Serca.

Okazało się, że gdy małe misie jeszcze nie do końca znały różne wcielenia Mroczniaka (przybierał on rozmaite postacie, ale zawsze czerwone, np. żaby, łasicy, wilka, chłopaka czy też po prostu deszczowej, siejącej piorunami chmury), ten odwiedził je pod postacią młodzieńca i przedstawił się jako mechanik troskliwomierzy. Przy okazji go popsuł... Tak czy inaczej w trakcie zabawy w chowanego chciał schwytać misie, ale nie dał rady. Wreszcie ujawnił kim jest, ale w porę przybyli Szczeruś i Prawuś. Z pomocą światełek umieszczonych na ich brzuchach misie „poczęstowały” Mroczniaka dawką promieni troskliwości. Ciemne Serce tym razem dał za wygraną, ale już przygotowywał się do potężnej zemsty, w którą właśnie zaangażował Christy.

Jego plan był bardzo przebiegły i losy troskliwości na świecie zawisły na włosku.


Troskliwe Misie zaczęły znikać jeden po drugim, aż w końcu została już tylko garstka...

Ciąg dalszy nastąpi :) fot. geralt (Pixabay.com)

Jak na Niespodziankę przystało będzie teraz mała niespodzianka. Przyznam, że w tym momencie zaskoczyłem też samego siebie, bo nie planowałem takiego manewru, ale jednak – teraz potrzymam Was w niepewności do przyszłej soboty :) Za tydzień w kolejnej niespodziance dokończę tę opowieść i wyznam, skąd ją zaczerpnąłem. Zaznaczę teraz tylko, że nie jest ona moim pomysłem (jeśli chcecie poczytać opowieści mojego autorstwa zachęcam do lektury serii Pan Bóg na wakacjach). W następnym wpisie poczynimy też aluzje do Słowa Bożego, które tak jasno wyłaniają się z tej opowieści. Może mało komuś niespodzianek? Proszę bardzo :) Za tydzień w tekście niespodziankowym (i nie tylko) znajdą się jeszcze dwie inne niespodzianki :)

Do poczytania zatem za tydzień. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał, zachęcam też do lektury poprzedniej, rocznicowej niespodzianki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz