Zgodnie
z wcześniejszymi zapowiedziami dzisiaj dokończymy sobie rozpoczętą
w zeszłą sobotę opowieść. Kto jeszcze nie czytał albo chce
sobie przypomnieć o czym to było, zapraszam do części pierwszej.
fot. Cimberley (Pixabay.com)
Troskliwe
Misie znikały zatem jeden po drugim.
Pewnego
razu, gdy trójka misiów podróżowała trzeba latającymi
charakterystycznymi autkami przypominającymi chmurki, zauważyli, że
na jeziorze znajduje się łódka, a w niej Christy. Dziewczynka
wołała o pomoc. Widać było, że nie miała wiosła, które
pływało w pewnej odległości od łódki. Misie pospieszyły jej na
pomoc. Gdy jednak były już blisko nagle ukazał się Mroczniak i z
pomocą błyskawic zniszczył ich autka i cała trójka wpadła do
wielkiego worka, który jak nagle się pojawił, tak nagle zniknął,
tyle że już z misiami w środku.
Dwa
inne misie, które nie zdążyły w porę ostrzec tamtej trójki,
widziały wcześniej jak Christy sama wrzuciła wiosła do wody i
udawała, że potrzebuje pomocy. Krok po kroku Mroczniak z pomocą
Christy realizował swój chytry plan likwidacji troskliwości na
świecie.
Niebawem
Troskliwych Misiów było już tak mało, że nie starczyło im
czasu, żeby pomagać wszystkim potrzebującym ludziom. A
troskliwości na świecie było coraz mniej, gdyż złe wpływy
Mroczniaka udzielały się większości ludzi.
Gdy
zdecydowana większość misiów i ich kuzynów była już schwytana
Ciemne Serce pojawił się w łodzi i usiadł naprzeciw Christy pod
postacią chłopaka. W pewnym momencie stanął i zaczął się
przechwalać, ale stracił równowagę i wpadł do wody. Dziewczyna
nie wahając się ani chwili, pospieszyła mu na ratunek. Po chwili
wyciągnęła go na łódkę. Ten zapytał, dlaczego go uratowała.
Ona na to:
- Kiedy ktoś tonie, trzeba go ratować.
Niebawem
odpłynęli dokończyć łapanie misiów.
Pozostała
garstka misiów postanowiła włamać się do pałacu Mroczniaka.
Udało im się nawet wykraść klucz, ale w pewnym momencie pan domu
obudził się i stało się najgorsze, schwytał resztki misiów i
ich kuzynów. Uwięził ich w małych diamentach. Wydawało się, że
to koniec. Ale tylko się wydawało.
Nagle
do sali wkroczyła Christy w towarzystwie Dawn i Johna. Nieco
wcześniej bliźniaki zdołały ją przekonać, że jeszcze nie jest
za późno i może odwrócić to, w czym pomogła Złemu Sercu. Z
odsieczą przybyli też Szczeruś i Prawuś – dwaj ostatni stróże
troskliwości, którzy pozostali na wolności. Mroczniak był jednak
nieugięty. Nie zamierzał uwalniać nikogo. Rozzłościł się nie
na żarty i gdy ostrzeżenia nie pomogły pozbawił Christy talentów
sportowych i powiedział, że stała się znów zwykłym
nieudacznikiem. Ona jednak już się tym nie przejęła. Nalegała,
żeby uwolnił misie i i ich kuzynów. Wreszcie Ciemne Serce zaczął
razić dzieci oraz Szczerusia i Prawusia piorunami. Jeden z nich
poważnie ranił Christy. Ta, leżąc na ziemi, ostatkiem sił wyjęła
szklaną kulkę z kieszeni i wycelowała ją w zamek, zabezpieczający
diamenty z misiami. Na skutek tego niezwykle celnego strzału misie i
ich kuzyni wrócili na wolność. Dodajmy, że nim jeszcze Christy
została mistrzynią obozową miała do perfekcji opanowaną tylko
jedną czynność – rzucanie szklanymi kulkami. Ta z pozoru mało
znacząca umiejętność teraz okazała się kluczowa.
Christy
leżała nieprzytomna, a uwolnione już misie w komplecie wysyłały
w Mroczniaka swoje promienie troskliwości; on znowu raził
błyskawicami. Wtem Złe Serce nagle zatrzymał walkę. Przypomniał
sobie, jak dziewczynka uratowała go, gdy tonął. Przemienił się
znów w chłopca i znalazł się przy nieprzytomnej Christy. Wówczas
podeszły do niego bliźniaki i wszystkie misie oraz ich kuzyni i
zaczęli wołać: troszczymy się! Co ciekawe, po chwili dołączył
do nich sam Mroczniak. Ku radości jego oraz pozostałych,
dziewczynka odzyskała świadomość. Na dodatek mrok zła opuścił
Mroczniaka (co symbolizowała zmiana koloru jego źrenic z czerwonych
na niebieskie) i stał się zwykłym chłopcem, który już co prawda
nie miał do perfekcji opanowanych wszystkich sztuczek sportowych,
ale był wolny od sideł zła.
Koniec
końców wszyscy musieli uciekać, bo pałac Ciemnego Serca zaczął
się walić. Na szczęście udało im się w porę uciec. Potem były
już Mroczniak, Christy i bliźniaki wraz misiami i ich kuzynami
zorganizowali zabawę, po której stróże troskliwości powrócili
do swojego królestwa.
Koniec :) fot. Alexas_Fotos (Pixabay.com)
I co,
podobała się Wam ta historia? Bardzo proszę, napiszcie Wasze
odczucia w komentarzach. Jestem ciekaw, bo ja darzę tę bajkę
wielkim sentymentem. Uważam, że jak w pigułce prezentuje potęgę
dobra i troskliwości oraz perfidię, obłudę zła.
Jak
to wszystko ma się do Biblii i Dnia Ojca? Przyznam i Wy chyba też,
że „Letnia przygoda Troskliwych Misiów” (bo taki tytuł nosi
bajka, którą opowiedziałem :) jest kopalnią nawiązań do
chrześcijańskich wartości. Nie będę tutaj robił dogłębnej
analizy, ale tym bardziej Was proszę o opinie w komentarzach i
wzmianki o tym, jak Wy rozumiecie tę historię.
Ja
ograniczę się tutaj do moim zdaniem najważniejszej myśli. Pan Bóg
jest kimś, kto kocha nas za darmo. Ojciec nie kocha dziecka za coś,
ale po prostu dlatego, że to Jego dziecko. Tak często w różnych
blogowych tekstach to właśnie się przewija. My mamy zachowywać
Boże przykazania, ale nie formalistycznie czy ze strachu, lecz z
miłości. To jest kwintesencja. Piszę o tym m.in. tutaj i tutaj.
Troskliwe Misie nie pomagały dlatego, że chciały coś za to
zyskać, ale po prostu – jeśli ktoś na ziemi potrzebował pomocy,
one tę pomoc świadczyły.
Wiemy,
jak z kolei zachował się Mroczniak. Pomógł Christy, ale w zamian
za to miał, mówiąc kolokwialnie, interes do załatwienia. Bardzo
wymownie dla mnie zabrzmiało to: „Przysługa teraz, za przysługę
później”. Tak działa diabeł. Jeśli nawet podszywa się pod
pozory dobra, w konsekwencji powstaje z tego jeszcze większe zło.
W
tym kontekście zawsze przypomina mi się działanie jakichś tam
bioenergoterapeutów czy innych ludzi, którzy leczą wahadełkami,
różdżkami czy innymi mocami nie do końca wiadomego pochodzenia.
Słyszałem o przypadkach, że ktoś np. rzeczywiście został przez
taką osobę uzdrowiony, ale po pewnym czasie pojawiały się
przykładowo jakieś problemy w rodzinie; dochodziło nawet do
dręczeń diabelskich czy opętań.
Wielkim
kłamstwem diabła jest to, że próbuje on nam wmówić, iż Bóg
rzekomo nas ogranicza surowymi przykazaniami. Tymczasem już tak
wielu, zbyt wielu ludzi, ale i myślę, każdy z nas przekonuje się
od czasu do czasu, że chodzenie nie-Bożymi ścieżkami kończy się
zawsze, przynajmniej na dłuższą metę, kompletną klapą.
Trwajmy
zatem przy naszym Ojcu niebieskim i nie dajmy się zwieść pozorom
dobra, jakie próbuje nam wciskać zły.
To
tyle jeśli chodzi o te dwie czerwcowe niespodzianki. Pozwoliłem
sobie na taką sentymentalną wyprawę do okresu dzieciństwa i
jednej z moich ulubionych bajek. Myślę, że było warto.
Na
koniec tego miesiąca jeszcze dwie również zapowiadane wcześniej
niespodzianki. Po pierwsze zamieściłem nieco więcej propozycji w zakładkach Wokół Biblii oraz Aktualności, rozmaitości, mądrości. Już właściwie wakacje, a zatem będzie trochę
więcej czasu, żeby posłuchać, pooglądać czy poczytać o Słowie
Bożym. Gorąco polecam odwiedzanie zaproponowanych stron. Naprawdę
warto. Po drugie miło mi zapowiedzieć, że w soboty lipca i
sierpnia na Biblijnym Rabanie będziemy się spotykać w serii Pan
Bóg na wakacjach 2 :) To kontynuacja naszych zeszłorocznych spotkań. W tym roku będziemy spędzać te wakacje z Panem Bogiem, z
Jego Słowem, w nieco innym kontekście. Szczegóły za tydzień.
Pozdrawiam,
ściskam i życzę udanych wakacji. Z Panem Bogiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz