sobota, 7 lipca 2018

#18 Pan Bóg w radości

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

Cieszę się, że znów mamy okazję spotkać się w wakacyjnej serii Pan Bóg na wakacjach, bo to niezbity dowód, że właśnie nadeszły wakacje :) Zapraszam więc na serię Pan Bóg na wakacjach 2! Odsyłam również dla przypomnienia do tekstów zeszłorocznych, których wtedy uzbierało się 17, a zwłaszcza do wpisu wprowadzającego.



fot. Kareni (Pixabay.com)


Generalnie seria wakacyjna jest z definicji nieco luźniejsza, choć nie znaczy to, że wpisy nie zawierają głębszych treści. W tamtym roku szukaliśmy Pana Boga raczej w miejscach fizycznych, takich jak kościół (ale był też Kościół), góra, łąka czy woda. W tym roku chciałbym, żebyśmy pochodzili za Panem Bogiem w „miejscach” czy raczej stanach, które należą bardziej do sfery duchowo-psychicznej. Na pierwszy ogień idzie – euforia; innymi słowy – radość.

Radości poświęcony jest osobny cykl na Biblijnym Rabanie o nazwie Radośnik. Odsyłam zatem także do tamtych tekstów.

Myślę, że okres wakacyjny to czas, który zdecydowanie kojarzy nam się z radością :) Wreszcie trochę dni wolnych, urlop, czas dla siebie i rodziny, itd. W dzisiejszym wpisie chodzi mi w pierwszej kolejności o radość, która wynika z możliwie najlepszej kondycji psychicznej, duchowej i fizycznej. Innymi słowy – jestem zdrów na ciele, psychice i duszy, więc jestem radosny. Poza tym wszystko inne też układa się znakomicie. Radość chrześcijańska może i w miarę możliwości powinna pojawiać się także i wtedy, gdy ciało lub psychika szwankują, ale dusza jest zdrowa. Tym tematem dzisiaj jednak się nie zajmujemy.

A zatem jeśli żaden ból człowiekowi nie doskwiera można powiedzieć, że znajduje się on już w przedsionkach nieba. Myli się jednak ten kto uważa, że taki stan zawsze prowadzi do Boga. Paradoksalnie taka radość może być bardzo źle przeżywana, a nawet może prowadzić do odwrócenia się od spraw Bożych. Bo skoro nie ma już żadnych zmartwień i wszystko idzie jak trzeba, to po co człowiekowi Bóg?

Jak taką radość powinien przeżywać chrześcijanin? Odpowiedzią jest wdzięczność i uwielbienie. Dziękuję Panu za to, co mam, bo wszystko to pochodzi od Pana i uwielbiam go, za wszystko co mi wyświadczył. Jeśli w ten sposób podchodzimy do radości i tak ją przeżywamy, to rzeczywiście jesteśmy już w przedsionkach nieba.

Co jest jeszcze ważne? Wydaje się, że przeżywana przez nas radość będzie prawdziwsza i owocna, jeśli nie tylko my będziemy nią żyć, ale jeszcze będzie ona w jakiś sposób emanowała na innych. Nie chodzi o to, że oto teraz będziemy skakać, biegać i będziemy zawsze „uchachani” od ucha do ucha. Nie o to chodzi. Niezależnie jednak od naszych uzdolnień czy temperamentu powinniśmy na miarę swoich możliwości dzielić się przeżywaną radością. I jeśli będziemy prawdziwie szczęśliwi pomysły na to dzielenie na pewno znajdą się w naszej głowie i wcielimy je w życie.

Zmierzając powoli do zakończenia naszego pierwszego wakacyjnego spotkania w tym roku trzeba powiedzieć, że opisywana dzisiaj radość jest paradoksalna – z jednej strony może nas przenosić niejako w przedsionki nieba, z drugiej jednak strony może nas odwrócić od Pana, który może nam się już wydawać niepotrzebny. Jeśli jednak będziemy przeżywać radość w duchu wdzięczności, uwielbienia i dzielenia się nią, będzie to najbezpieczniejsza i miła Bogu postawa, w której najpewniej go znajdziemy.

W ramach lektury Pisma Świętego przeczytajmy sobie dzisiaj dla przypomnienia tekst o Przemienieniu Pana Jezusa Mt 17,1-8 i rozważmy go w kontekście dzisiejszego wpisu. Warto przeczytać też tekst o pełni radości.

Zapraszam na kolejne spotkanie z serią Pan Bóg na wakacjach już za tydzień w sobotę. W tym roku wpisy rabanowe pojawiają się raz w tygodniu (nie wiem jeszcze do końca czy we wszystkie soboty lipca i sierpnia); nie będzie opowieści wakacyjnych. Zachęcam jednak do przeczytania albo przypomnienia zeszłorocznych tekstów.


Czy w przeżywanej przez siebie radości umiem odnaleźć Pana Boga?

Pozdrawiam Was serdecznie. Z Panem Bogiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz