Jak nietrudno zauważyć, gdyby nie powyższy dodatek w nawiasie, tytuły wpisów #1 (#1 Pan Bóg w kościele) i #3 wyglądałyby niemal identycznie. Różnica tkwiłaby tylko w małym i dużym „k”. W takim przypadku to nie moja ortograficzna niekonsekwencja, ale właśnie edytorski wymóg – tam, gdzie mamy małe „k” chodzi o budynek, świątynię, a tam, gdzie duże „K”, mowa jest o ludzie Bożym, o nas. Dobra, wiem, są wakacje; dość ortografii...
Kontynuując zatem poznawanie Pana Boga, wychodząc z kościoła, natrafiamy na Kościół – ludzi. Być może wielu modliło się z nami w budynku – są oni najprawdopodobniej bardzo solidnymi „cegłami” Chrystusowej budowli, ale nie tej zbudowanej z fizycznych materiałów, lecz świątyni, jaką tworzą wierni (por. 1 Kor 3,8-17).
Istnieje jednak szansa, a raczej pewność, że natrafimy na „cegły”, które już de facto odpadły od Kościoła. Może nawet widząc je pomyślimy sobie, jak takie pogruchotane „materiały” mogły kiedyś należeć do tak wspaniałej budowli. Takimi cegłami są różnego typu panowie spod monopolowego i wielu innych.
Jest też wiele „cegieł”, które wyglądają nawet bardzo solidnie, elegancko, bardziej okazale niż setki innych, które choć wątłe, trwają w ścianach Kościoła. Leżą one jednak samotnie wśród zarośli, pochłaniane przez błoto i brud, z którego trudno jest im się wydostać, bez pomocy Gospodarza Kościoła – Pana Boga. Takimi „cegłami” są zatem pozornie szczęśliwi ludzie, karierowicze, politycy, celebryci, którzy jednak nierzadko zatracają swoje dusze w błotach i brudach grzechu.
Oprócz powyższych możemy też spotkać wiele potencjalnych „cegiełek”, których jeszcze nie użyto w Kościele, których nie miał kto wmurować. Mowa o ludziach pozostających poza Kościołem nie tyle z własnej woli, co raczej ze względu na to, że nie spotkali jeszcze nikogo, kto opowiedziałby im o Jezusie.
Do czego zmierzam pisząc to wszystko? Chodzi o to, że wakacje to doskonały czas, aby poszukać Pana nie tylko w kościele, ale również porozglądać się wokół siebie i spróbować go dostrzec w naszych bliźnich, we wszystkich, których spotykamy. Czasem przychodzi nam to łatwiej, gdy odwiedzamy członków rodziny, znajomych, przyjaciół (choć różnie to bywa...). Może jednak czas, aby pójść nieco dalej i dostrzec twarz Jezusa tam, gdzie paradoksalnie (po więcej paradoksów zapraszam oczywiście do serii „Boże paradoksy” (Boże paradoksy :) trudno nawet o tym pomyśleć. Jest tak dlatego, że w przypadku wielu ludzi Oblicze Jezusa wyryte w ich sercach i twarzach zatarło się już niemal zupełnie przez alkohol, używki, przemoc itd. W takiej sytuacji potrzeba „św. Weronik” XXI w., które pomogłyby przywrócić blask Jezusowej Twarzy, narażając się na szyderstwa i pogardę ze strony „złych świętych”, ludzi uważających się za jedynych sprawiedliwych, a spisujących na straty wszystkich nieudaczników (w tym kontekście szczególnie warto sięgnąć po wpis #6 „Zły święty” i dobry łotr (Łk 23,39-43)).
Na koniec dzisiejszego odcinka propozycja dla odważnych, którą może niektórzy Czytelnicy i Czytelniczki już nawet podjęli. Szczególną formą odkrywania Pana Boga w bliźnich jest wolontariat misyjny. Wielu młodych, ale nie tylko, wybiera tę formę spędzania wakacji, która niesłychanie ubogaca wolontariusza i tych, którym on pomaga.
Pamiętam z jakiegoś filmiku, chyba dotyczącego wolontariatu salezjańskiego, jak młoda wolontariuszka, opuszczając kraj afrykański, ze łzami w oczach opowiadała o swojej pracy. Mówiła m.in., że to co tam przeżyła, uwolniło ją od wielu spraw, lęków, trosk, za którymi gonimy na co dzień w tzw. świecie cywilizowanym. A zatem odkrywanie Pana Boga w drugim człowieku może okazać się drogą odkrywania Go w sobie; dopiero uwolniwszy się od niepotrzebnych trosk, można usłyszeć głos Boży w sercu.
Przy okazji gorąco zachęcam do poczytania o prawdziwej Misji, prowadzonej przez prawdziwego Misjonarza, pasjonująco opisującego pracę tam, w dalekim świecie (pigmeje.pl).
Czy odpowiedziałbym Bogu „tak” na zaproszenie do pracy w wolontariacie? A może Pan wzywa mnie w te wakacje, bym pomógł odkryć Jego Oblicze w twarzy jakiegoś pana siedzącego od lat na co dzień przy sklepie na ławeczce i popijającego wiadomy napój?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz