czwartek, 19 listopada 2020

#20 Pochylmy się nad... Ps 139(138)

 

To w końcu wolno zabijać czy nie???


Mam poczucie, że ten odcinek z serii "Pochylmy się nad..." jest chyba jednym z tych, które najsilniej wiążą się z aktualną sytuacją społeczno-polityczną w Polsce. Z drugiej jednak strony wierzę głęboko, że każdy z tekstów blogowych wpisuje się w to, co akurat w tym konkretnym miejscu i czasie chce nam przekazać dobry Bóg. Tak czy inaczej spróbujmy jeszcze raz pochylić się nad tematem aborcji. Niełatwym, ale to wiadomo nie od dziś.
 
Wiemy dobrze, że najwięcej kontrowersji ostatnimi czasy wywołuje sprawa zabijania (lub nie) dzieci z tzw. wadami letalnymi. Dla nas ludzi wierzących w ogóle nie powinno być najmniejszych wątpliwości co do tego, że NIE MOŻNA pod żadnym pozorem zabijać jakiegokolwiek dziecka poczętego, niezależnie od tego czy jest zdrowie, chore, czy poczęło się z gwałtu, czy też wtedy, gdy jego rozwijające się życie zagraża życiu matki. W tym ostatnim przypadku dopuszcza się jednak ratowanie jednego życia, dziecka lub matki, gdy dochodzi do poważnego zagrożenia dla jednego z nich. Tylko w takim przypadku nie jest to aborcja, lecz ratowanie życia.
 
Widzimy zatem, że patrząc całościowo katolik nie powinien mieć wątpliwości co do tego, jaką postawę przyjąć w tym kontekście. Z każdą aborcją wiąże się automatyczna ekskomunika. Nie jest jednak moją intencją, żebyśmy tu szczegółowo wchodzili w rozważania prawno-moralne; jest tego sporo w internecie. Pod wpisem znajdziecie przykładowe linki. Chciałbym jednak, żebyśmy zerknęli do psalmu 139, a konkretnie do następującego fragmentu:
 
"Ty bowiem utworzyłeś moje nerki,
Ty utkałeś mnie w łonie mej matki.
Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie,
godne podziwu są Twoje dzieła.
I dobrze znasz moją duszę,
nie tajna Ci moja istota,
kiedy w ukryciu powstawałem,
utkany w głębi ziemi.
Oczy Twoje widziały me czyny
i wszystkie są spisane w Twej księdze;
dni określone zostały,
chociaż żaden z nich [jeszcze] nie nastał" (Ps 139(138))
 
Z powyższego fragmentu jasno wynika, że absolutnie KAŻDE ludzkie życie, które zaczyna się w momencie połączenia dwóch komórek, jest święte i w pełni wyposażone przez dobrego Boga, również, a właściwie przede wszystkim, w duszę. Dość tragikomiczne jest to, gdy niektórzy próbują ustalać od kiedy zaczyna się człowiek, a do kiedy jest zlepkiem komórek. Nawet logicznie patrząc na temat trzeba jednoznacznie uznać za fałszywe wszelkie próby ustalania innego momentu, od którego człowiek staje się człowiekiem, niż ten, gdy łączą się dwie komórki - męska i żeńska.
 
fot. pixabay.com, xusenru
 
No dobra, ale co z płodem, który źle rokuje i najprawdopodobniej takie dziecko urodzi się poważnie chore? Co na to teologia katolicka:
 
"Z punktu widzenia bowiem wiary nawet życie osób upośledzonych i cierpiących ma wielką wartość. Kościół wierzy" — uczy papież Jan Paweł II — „że życie ludzkie, nawet gdy słabe i cierpiące, jest zawsze wspaniałym darem Bożej dobroci” (Familiaris consortio, 30)".
 
W jednym z materiałów źródłowych przeczytałem:
 
"Jeśli matka zdecydowałaby się ratować swoje życie kosztem życia dziecka, nie popełni czynu niemoralnego, ale chrześcijaństwo zachęca, aby poświęciła swoje życia dla ratowania życia dziecka".
 
A tak na marginesie: nie mamy prawa zmuszać matki, której życie jest zagrożone, do heroizmu; ale czy w ten sposób nie zmuszamy dziecka nienarodzonego do heroizmu męczeństwa? Daje do myślenia...
 
Cierpienie w swej istocie nie jest czymś chcianym przez Boga; jest pewną konsekwencją grzechu pierworodnego. Niemniej jednak wszechmoc Boża przejawia się m.in. w tym, że nawet z cierpienia Bóg potrafi wydobyć najwspanialsze dobro. A zobaczmy, co o cierpieniu pisał św. Ojciec Pio:

"Aniołowie zazdroszczą nam tylko jednego, a mianowicie tego, że nie mogą cierpieć dla Boga. Tylko cierpienie pozwala duszy powiedzieć z całym przekonaniem: Mój Boże, dobrze wiesz, że Cię kocham! (FM, s.166)".
 
Czy może nie jest tak, że takie życie dziecka, upośledzonego i po ludzku niepotrzebnego, staje się w tylko Bogu wiadomy sposób drogą ratunku dla grzeszników? Podobnie cierpienie jego rodziców, czy nie jest deską ratunku dla tych, którzy giną na zawsze? Cierpienia ziemskie, choćby najsroższe, przeminą, ale śmierć wieczna ludzi, którzy odrzucili Boga, będzie trwać wiecznie.
 
Wobec powyższego trzeba sobie jasno powiedzieć, że bardzo wielu naszych braci i sióstr nie jest w stanie zaakceptować i przyjąć takiego sposobu patrzenia na tę rzeczywistość z powodu jednego podstawowego braku: braku żywej relacji z Panem Bogiem. I to nie jest też tak, że my wierzący jesteśmy jakoś tam lepsi i od razu uważamy siebie za jakichś herosów, jakim w tym kontekście była choćby św. Joanna Beretta Molla. Ja muszę z pokorą przyznać, że nie wiem jak bym się zachował na miejscu takiej kobiety. Z całego serca chciałbym się zachować jak trzeba, po Bożemu, ale wiem, że jestem tylko i aż człowiekiem. No i właśnie, bez żywej, osobistej relacji z Panem, przez coś takiego nie można przejść.

Wydaje się, że w tym całym sporze rolą nas katolików jest oczywiście przypominanie nauki Kościoła katolickiego, ale w żadnym wypadku nie wolno nam potępiać ludzi, lecz grzech. Być może jeszcze większy nacisk trzeba położyć na budowanie żywej relacji z Bogiem, która tak pięknie opisana jest właśnie w psalmie 139. Nie bez przyczyny ten psalm znajduje się czasami w modlitwach po spowiedzi św. Podczas gdy ktoś niewierzący w Boga czasami może widzieć w nim jedynie jakiś mit śledzący i prześladujący człowieka, o tyle psalm 139 naprawia wykrzywione przez diabła spojrzenie na Boga - tam czytamy o Panu, który jest zawsze blisko - od momentu poczęcia aż na zawsze, w szczęśliwej wieczności.

Mnie osobiście bardzo podobają się też rodzące się ostatnio częściej inicjatywy zmierzające do pomocy matkom, które noszą w łonach dzieci chore lub po prostu znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej w trakcie ciąży. Słowa, choćby najpobożniejsze, w bardzo wielu takich przypadkach to może być coś niewystarczającego, ale realna pomoc może zmienić najwięcej na lepsze.

Jeśli zatem sami znacie jakieś tego typu inicjatywy lub już się w nie angażujecie, dajcie znać. Wiele z nich promuje choćby Tomasz Samołyk ("Łysiejący Katolik" :) na swoim kanale, który przy okazji serdecznie polecam.
 
fot. pixabay.com, geralt

Napiszcie też swoje zdanie w temacie, a jeśli ten wpis Wam się choć trochę spodobał, polubcie i podeślijcie go innym.

 
Gdybym dziś stanął przed kobietą, która naprawdę planuje zabić swoje dziecko, co bym jej powiedział, co bym zrobił?

 
Więcej w kontekście dzisiejszego tematu:
 
 
 
 
Trochę w innym kontekście:
 
 
 
Nie jestem biblistą i nie traktujcie proszę moich refleksji jako oficjalnej wykładni Kościoła, niemniej pragnę całym sercem i tak staram się czynić, aby moje przemyślenia wpisywały się w nauczanie Kościoła rzymskokatolickiego. Głęboko wierzę, że w rozważaniach pomaga i inspiruje Duch Święty.

Podzielcie się w komentarzach własnymi przemyśleniami, udostępnijcie też innym.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz