Szczerze
mówiąc dzisiejszy wpis miał być poświęcony szukaniu Pana Boga w
Internecie, na przeglądaniu którego też zapewne spędzamy miej lub
więcej czasu w te wakacyjne dni i nie chodzi tu wcale tylko o gry
komputerowe. Sierpień zbliża się jednak nieuchronnie ku końcowi,
dlatego postanowiłem te dwa wpisy w tym tygodniu poświęcić na
nieco inne zagadnienie. Jeśli chodzi o Internet, to nie jest niczym
odkrywczym gdy powiem, że znajduje się tam bardzo wiele naprawdę
interesujących treści, mogących pogłębić naszą wiarę.
Przykładowo w zakładce Wokół Biblii zamieszczam treści szczególnie
poświęcone Biblii i niezmiennie zachęcam Was do prezentowania tam
swoich własnych godnych uwagi propozycji. Poza tym zawsze można
poczytać posty na Biblijnym Rabanie i zachęcić do tego innych :)
To reklama nie mojego bloga, ale Biblii, Słowa Bożego; nie
pozwólmy, moi Drodzy, aby egzemplarze Biblii leżały sobie
spokojnie, zakurzone i zapomniane, na domowych półkach. Do tego
między innymi ma się przyczyniać nasze biblijne rabanowanie.
W
trakcie naszych tegorocznych wakacyjnych wojaży w poszukiwaniu
śladów Bożej obecności odwiedziliśmy wiele różnych miejsc. Jak
zapewne pamiętacie, wyszliśmy od świątyni (#1 Pan Bóg w kościele), czyli Domu Pana
Boga, a potem przemierzyliśmy m.in. góry, łąki, lasy, tereny
położone nad wodą. Tak sobie myślę, że w obliczu kończących
się pomału wakacji przyszedł czas na wyprawę zgoła odmienną od
tamtych. Podczas gdy tam skupialiśmy się raczej na tym, co
zewnętrzne (choć oczywiście staraliśmy się dotknąć głębi
znaczeń i treści), dziś zapraszam na wędrówkę do własnego
wnętrza, bo przecież tam także jest obecny prawdziwy Bóg. To
także doskonała okazja, żeby poniekąd podsumować dotychczasowe
poszukiwania, które ogniskując się wprawdzie na tym co zewnętrze,
miały przede wszystkim tak naprawdę pomóc w odnalezieniu Pana Boga
we własnym wnętrzu, a czasami to okazuje się najtrudniejsze...
Jeśli
nasze wakacyjne wędrowanie pozwoliło Ci choć trochę stanąć w
Bożej obecności w trakcie wakacyjnego wypoczynku, chwała Panu za
to, że pomógł Tobie i mnie doświadczyć Siebie w pięknie
przyrody, modlitwie, w drugim człowieku, a nade wszystko w
Eucharystii. Poniższe słowa kieruję jednak szczególnie do tych,
którzy może nie czują Boga w sercu; może nawet się starają, ale
jakoś tak to wszystko nie przynosi zamierzonego efektu; może nie
odkryli Stwórcy ani na górze, ani nad wodą, ani na łące, ani w
lesie...
Jeśli
Ty, droga Czytelniczko lub Ty, szanowny Czytelniku, masz właśnie
takie poczucie bezsensu i pustki, Tobie dedykuję słowa św. Ojca
Pio, zasłyszane niegdyś przeze mnie; będzie to parafraza: „Nie
martw się i nie trap długim poszukiwaniem Boga; On jest przecież w
Twoim wnętrzu”. To jest bardzo jasna wskazówka, gdzie najłatwiej,
a z drugiej strony paradoksalnie najtrudniej znaleźć Boga.
Czasami
zdarza się, że Boża obecność w człowieku jest do granic
możliwości zamazana i prawie niedostrzegalna. Może nawet sumienie,
Boży głos w sercu, już się całkiem rozregulowało. Ludzka dusza
nierzadko jest takim wrakiem statku, który poobijał się, a w końcu
rozbił na wzburzonych falach życia. Może Ty właśnie czujesz się
jak statek, który lada moment się roztrzaska na drobne kawałki, a
może nawet już się to stało i czujesz się jak taki wrak leżący
na samym dnie.
Nie
jestem żadnym teologiem ani nie kreuję się na specjalistę w tej
materii i możecie mi wierzyć albo nie, ale jakoś tak czuję w
sercu, że dopóki człowiek żyje, NIE JEST w stanie znaleźć się
w sytuacji kompletnie rozbitego wraku; innymi słowy – nie ma
takiej sytuacji, w której Pan nie mógłby cię wyprowadzić na
spokojniejsze wody, choćbyś już był prawie na dnie... Może
wydaje się to wbrew prawom fizyki, ale Bóg działa przede wszystkim
w oparciu o prawo miłości.
Co w
takiej sytuacji należy zrobić? Trzeba obudzić Jezusa, który może
śpi w jakiejś „kajucie” na dnie Twojego serca i tylko czeka,
kiedy wreszcie przestaniesz polegać tylko na sobie, a poprosisz
właśnie Jego, aby uciszył burze Twojego życia.
A
może trzeba niczym tonący św. Piotr zawołać: „Panie, ratuj
mnie!” (Mt 14,30) i w ten sposób i tak na 100% zaprosić Jezusa do
łodzi swojego życia, bo może do tej pory płynąłeś zdając się
tylko na własne siły i tym samym nie dostrzegałeś w sobie Bożej
obecności?
Czy
przeczytałem już i tak na serio rozważyłem w kontekście własnego
życia Mt 8,23-27 oraz Mt 14,22-32?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz