sobota, 10 lutego 2018

#12 Boży paradoks Mt 22,34-40

Teolog w piaskownicy



Do napisania dzisiejszej refleksji z serii „Boże paradoksy” zachęciły mnie pewne wspomnienia z czasu studiów. Tak się składa, że w „Pochylmy się nad...” również swego czasu odwoływałem się do zapamiętanego obrazu, ale z czasów gimnazjalnych, pochylając się nad nim w nieco innym kontekście. Pamiętacie? Jeśli nie, odsyłam do tamtego tekstu. A teraz już przejdę do tej nieco świeższej kwestii.

Otóż zdarzało się na wykładach z pewnego przedmiotu, że od czasu do czasu mieliśmy problem z rozwikłaniem coraz bardziej skomplikowanych zagadnień. Wraz z przerabianiem kolejnych treści nawarstwiało się coraz więcej materiału. A już szczególnie niewesoło robiło się wtedy, jeśliby student zaniedbał jakąś porcję wiedzy z wcześniejszych wykładów. Wtedy z oczywistych względów miał twardy orzech do zgryzienia, gdy trzeba było stawić czoła nowym porcjom informacji, które w jakimś stopniu bazowały na poprzednich kwestiach. Dlatego jeśli to czytasz i jesteś uczniem lub studentem to zachęcam Cię najgoręcej jak potrafię do nauki na bieżąco, bo jeśli narobisz sobie zaległości może być niewesoło :o

Mieliśmy jednak bardzo dobrego wykładowcę (zresztą innych również), który wiedział jak nam pomóc. Czasami, nawet solidnie przygotowani, przy rozwiązywaniu jakichś kwestii brnęliśmy w coraz bardziej skomplikowane reguły, wzory, definicje; sięgaliśmy głęboko w odmęty naszej wiedzy. I zdarzało się, że to czasami niespecjalnie pomagało. Co wtedy robił wykładowca? Mówił coś arcyprostego! Wtedy kierował naszą uwagę nie na te kwestie najbardziej skomplikowane, ale nakazywał wracać do źródeł. Żeby bowiem zrozumieć coś najtrudniejszego, trzeba było powrócić do podstaw, przypomnieć sobie pewne mechanizmy, na których najlepiej zrozumieć to, co już jest naprawdę trudne. I pomagało! Podobnie jest np. ze wzorami; jeśli na początek podstawicie do niego jakieś bardzo duże i skomplikowane liczby, możecie pobłądzić, jeśli jednak nauczycie się go stosować na prostych przykładach, zobaczycie, jakie to łatwe. Jeszcze inny przykład: czasami skoczkowie narciarscy, którzy mają problem z formą, nierzadko udają się na skocznie najmniejsze, gdzie mogą przećwiczyć pewne elementy, z którymi nie radzili sobie choćby na „mamutach”. Wracają do źródeł, co pomaga im potem przełamywać pewne mankamenty.

Pamiętacie scenę biblijną, gdy jeden z uczonych w Prawie zapytał Pana Jezusa: „Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?” (Mt 22,36)? Mistrz odpowiedział: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy” (Mt 22,37-40). Myślę, że na szczególne podkreślenie zasługuje ostatnie zdanie. Dodajmy, że Żydzi doliczyli się przynajmniej 613 przykazań w Prawie. Wyobraźmy sobie, jak w ich uszach musiało zabrzmieć wyjaśnienie Jezusa z Nazaretu, że WSZYSTKO opiera się na przykazaniu miłości. Wynika z tego bardzo ważna nauka dla nas.

Czy widzimy korelację między słowami Pana Jezusa i podejściem, które proponował mój wykładowca? Chodzi o maksymalne upraszczanie spraw, także związanych z wiarą, co pomaga w głębokim jej przeżywaniu i rozumieniu. Wydaje się, że my często komplikujemy sobie życie niepotrzebnie. Moim zdaniem lepszym teologiem nie jest ten, który tworzy coraz bardziej skomplikowane teorie, ale ten, który stara się zawsze docierać do istoty danego przykazania czy jakiegoś problemu związanego z wiarą. To dotyczy także wszystkich chrześcijan. To jest pewien paradoks, ale taka jest prawda: „mądrzejsze” i bardziej uczone teorie są nierzadko wrogiem mądrych. Serdecznie współczuję ludziom zwanym skrupulantami, którzy nieraz powodowani zaburzeniami nerwicowymi wszędzie węszą grzech i analizują z lękiem najmniejsze nawet zdarzenie pod kątem wielu praw i przykazań. Chrystus daje jednak każdemu chrześcijaninowi jasną wskazówkę, że tak naprawdę miłość się liczy. Z niej wszystko wypływa. Przykazanie miłości nie znosi dekalogu, ale pomaga go lepiej rozumieć i wedle niego żyć.

Jeśli kocham, staram się nie zabijać, nie kraść, nie cudzołożyć, bo w przeciwnym razie wyrządziłbym krzywdę Panu Bogu i bliźnim. A jeśli nawet spotka mnie to nieszczęście i zgrzeszę ciężko, nie usprawiedliwiam się, ale i nie popadam w kompletną beznadzieję, lecz po prostu idę i oddaję to Jezusowi, bo wiem, że On mnie kocha niewypowiedzianie. To wszystko.



Czy przypadkiem nie zasiadłem już zbyt wygodnie „na katedrze teologii” w moim życiu? Może trzeba, żebym przynajmniej od czasu do czasy udał się do „piaskownicy”, trochę się „pobawił” i zaczerpnął ze źródła prawdziwej prostoty?


PS Może ktoś z Was mylnie odniósł wrażenie, że niektóre z powyższych słów są skierowane przeciw teologom :) Nic bardziej mylnego! Co byśmy zrobili bez teologów? Chyba zrozumieliście sens tego wpisu. Może wypowiecie się w komentarzach?

Pamiętajcie, od pewnego czasu Biblia i Historia jest też na Blasting News. Przeczytaj (http://pl.blastingnews.com/felietony/2018/01/swiety-mikolaj-jednak-istnial-brytyjscy-naukowcy-przeprowadzili-ciekawe-badania-002292199.html) i udostępnij. Dziękuję!

Zapraszam też do lektury specjalnej serii („100+ Cudowna historia Polski”) z okazji stulecia naszej niepodległości na moim drugim blogu, poświęconej cudom w historii Polski. Myślę, że może to zaciekawić nie tylko pasjonatów historii. Odsyłam też do wpisu wprowadzającego.

Pozdrawiam i życzę udanego spędzania ostatnich dni karnawału, a już za tydzień zapraszam na pierwszy właściwy wpis z minikonferencją wielkopostną z serii „Niedoskonałe minikonferencje” (dowiecie się też, dlaczego taki tytuł ;). Oto wpis wprowadzający (niespodzianka). Serdecznie zapraszam!

2 komentarze:

  1. Chyba jeden z Twoich najlepszych „biblijnychrabanów” jakie tu czytałem. Im bardziej próbowałem zgłębić teorie ks.prof.Hellera czy S.W.Hawkinga tym prędzej lądowałem w...”piaskownicy” i rozumiałem jak ważne jest zrozumienie lub inaczej cofnięcie się do źródeł ...Wielkie Bóg zapłać za te słowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Tak naprawdę wszelkie podziękowania i chwała należą się Panu Bogu za to, że karmi nas Swoim Słowem i pomaga je lepiej rozumieć. A co do teologii jest ona przepiękną dziedziną i Bogu dzięki, że istnieje ona i teologowie, jak np. wspaniały naukowiec ks. prof. Heller. Musimy tylko zawsze sięgać do źródeł i myślę, że to teologie starają się czynić. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń